Czy innego czekać mamy?

„A odpowiadając Jezus, rzekł im: Szedłszy oznajmijcie Janowi, coście widzieli i słyszeli, iż ślepi widzą, chromi chodzą, trędowaci biorą oczyszczenie, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, a ubogim opowiadana bywa Ewangielija. A błogosławiony jest, kto by się nie zgorszył ze mnie. (Łuk. 7:22-23)

      Nie ulega raczej wątpliwości, że żyjemy w niezwykłych czasach. Ślepi mogą widzieć, jak nigdy dotąd. Otrzymują pomoc w postaci najnowszych wynalazków medycyny i techniki. A jeśli to nie pomaga w odzyskaniu zdolności widzenia, mają swoje książki, gazety zapisane alfabetem Braila, niektóre kanały telewizyjne nadają opisy scen filmowych, by i oni mogli oglądać filmy. Otrzymują pomoc materialną, szkolone psy, czujniki, wsparcie społeczne. Chromi mogą nie tylko chodzić dzięki nowoczesnym protezom, ale nawet biegać, uprawiać sport. Trąd dawno już przestał być nieuleczalną chorobą, prawie wszędzie został zwalczony. Głusi korzystają z nowoczesnych implantów, a jeśli nie, to mają znakomite aparaty słuchowe. Umarli – czyli tacy, którzy w innych czasach i miejscach dawno już leżeliby w grobach – otrzymują pomoc medyczną, reanimację, która przywraca im życie. Głoszenie radosnych nowin nie jest dziś ograniczone do ludzi bogatych. Społeczności ludzkie starają się o to, by wszyscy w miarę równomiernie korzystali z dóbr obecnego wieku.
      Ktoś powie może: To przecież nie o to chodzi. Jezus rzeczywiście uzdrawiał, przywracał wzrok, słuch, życie, głosił najuboższym Izraelitom radosną nowinę Niebiańskiego Królestwa. To prawda. I przyjdzie niebawem taki czas, gdy w pełni ziszczą się słowa o ustaniu wszelkich chorób i śmierci. Ale czy już dzisiaj nie widzimy pewnych oznak ustanowienia tego czasu. Czyż to, co opisaliśmy powyżej, nie jest przedsmakiem wspaniałych czasów powrotu Jezusa i Jego Mesjańskiego Panowania nad odrodzoną ziemią?
      Wielu chrześcijan gorszy się dzisiaj, gdy głoszona jest niewidzialna obecność Jezusa na ziemi. Czy słusznie? Być może mylą się Ci, którzy obwieszczają Jego przybycie, ale niezależnie od takiej czy innej oceny obecnych czasów, przyznać trzeba, że w trakcie tamtej, cielesnej i całkowicie widzialnej przecież wizyty Jezusa, można było się „zgorszyć” i nie uznać Jego mesjańskiej misji. Czy dzisiaj musi być inaczej? Czy Jezus rzeczywiście od początku swej Parousii miał pokazywać się tak, by nikt nie miał żadnych wątpliwości? Czy można w ogóle zrobić na tej ziemi cokolwiek tak, żeby nikt nie miał wątpliwości. Zdaje się, że nawet gdyby Jezus dosłownie ukazał się na niebie dosiadając wielkiego białego konia, to i tak znaleźliby się tacy, którzy uznaliby to zjawisko za dowód na istnieni UFO.
      Nie czas to i miejsce, by analizować proroctwa świadczące o niewidzialności i niezauważalności dla świata pierwszego etapu Parousii Jezusa. Zresztą dowody te zostały wyczerpująco omówione w obszernej literaturze tego tematu. Dlatego pozostawiamy naszą tezę o niewidzialnej obecności Jezusa bez przedstawiania tutaj dowodu, a ograniczamy się tylko do przekazania biblijnego ostrzeżenia: Błogosławiony, który się z Niego nie zgorszy.

Daniel K.

Przeczytaj Tekst z Biblii Gdańskiej