Łzy Abrahama

I umarła Sara w mieście Arba, które zowią Hebron, w ziemi Chananejskiej: i przyszedł Abraham, aby żałował Sary, i płakał jej. (1 Mojż. 23:2)

      Czasami opis biblijny bywa zwięzły. I tutaj tylko kilkoma słowami wspomniany jest smutek Abrahama po stracie ukochanej żony. Ale to, co napisane jest potem, jak zapragnął urządzić jej godziwy pogrzeb, jak nabył działkę, jak bardzo chciał drogo za nią zapłacić – mówi nieco więcej o uczuciach, które Abraham żywił do żony.
      Sara musiała być kobietą bardzo piękną, skoro jej mąż aż dwa razy wolał skrywać prawdę o ich związku w obawie o własne życie. Ale zdaje się, że to nie kształtność figury czy uroda oblicza zadecydowały, iż na trwałe weszła do historii świata jako matka Izaaka, a w nim wybranego narodu Izraela, lecz jej wewnętrzne piękno, o którym tak pisze apostoł Piotr: „on skryty serdeczny człowiek, zależący w nieskażeniu cichego i spokojnego ducha, który jest przed obliczem Bożem kosztowny. Albowiem tak niekiedy i one święte małżonki, które nadzieję miały w Bogu, zdobiły się, będąc poddane mężom swoim. Jako Sara...” (1 Piotra 3:4).
      Abraham urządził Sarze wspaniały pogrzeb. Czy pomogło mu to ukoić smutek po stracie połowy swego życia, połowy poczucia własnej wartości, owej drugiej pary oczu, które widziały to, czego on nie zauważał, serca, które kochało i tak bardzo pozwalało się kochać? Zapewne nie całkiem. Ale przecież tak bywa, że nawet po śmierci chcemy sprawiać przyjemność tej jedynej, ukochanej osobie po to, by łagodzić swój własny smutek, goić ranę po wyrwanym z naszego życia boku.
      Jakże musiała Jakuba boleć rana po stracie Racheli, skoro jeszcze na łożu śmierci, błogosławiąc synów Józefa wspomina, że musiał pogrzebać swą ukochaną żonę przy drodze. Czy byłby mniej smutny, gdyby spoczęła z honorami w grobie Sary i Abrahama, gdyby mógł odwiedzać jej miejsce spoczynku?
      Trudno zrozumieć smutek, którego się nie przeżyło. Jednak im mocniej zrastam się z „drugą połową”, tym bardziej przeraża mnie myśl o możliwości jej odcięcia. Im bliższy wydaje mi się ten moment, tym lepiej rozumiem łzy Abrahama. I czasami tylko boleję nad tym, że tak mało się już śmieję – tak jak śmiała się Sara, gdy pomyślała o zażywaniu rozkoszy w latach starości. A może wbrew tej logice im bliżej starości tym głośniej trzeba się śmiać w rozkoszy, by kiedyś łzy nie rozmyły wspomnienia uśmiechniętej twarzy ukochanej osoby.

Daniel K.

Przeczytaj Tekst z Biblii Gdańskiej