Komentarz do:
Zachariasz – Łuk. 1

Szabbat   24 Nisan 5766
22 kwietnia 2006



– Wstęp autora Ewangelii (Łuk. 1:1-4) – Usługa Zachariasza w świątyni (1:5-22) – Poczęcie Elżbiety (1:23-25) – Zwiastowanie Marii (1:26-38) – Maria z wizytą u Elżbiety (1:39-45) – Radość Marii (1:46-56) – Narodziny Jana (1:57-66) Radość Zachariasza (1:67-78) –

Marzenia

Historia Zachariasza i Elżbiety, dwojga starców, którzy nie pozbyli się marzeń, to romantyczna opowieść o kapłanie, którego dojrzałość nauczyła nieufności do wszelkich nadnaturalnych zjawisk, nawet jeśli było to własne objawienie w świątyni. Pytanie „Po czymże poznam” stawiało w historii wielu mężów Bożych, między innymi wielki Abraham, i dlatego pozbawienie Zachariasza mowy nie rozumiemy jako kary, ale jako znak. Podobny znak otrzymał kiedyś prorok Ezechiel.

Za to, gdy Zachariasz wreszcie przemówił, to wielbił Pana wszystkimi swymi marzeniami: O wybawieniu, o wolności Izraela, o wielbieniu Boga we własnej świątyni we własnej, wolnej ziemi, o zbawieniu całego świata przez Izraelskiego Mesjasza. Zachariasz był realistą, ale to może właśnie wiara w proroctwa dostarczała mu całkiem realnych wizji do podsycania swych marzeń.

Nie wstydźmy się naiwnej wiary w cudowny świat, który przepowiedziany jest w naszej Biblii. Nie wstydźmy się marzenia o bajecznej przyszłości z lwem i barankiem, z cudownym miastem z klejnotów, z domkiem, winnym krzewem i drzewem figowym dla każdego mieszkańca ziemi. Ile razy wieczorem zamykamy oczy starajmy się zobaczyć ten świat oczyma proroków, oczyma starca marzyciela – Zachariasza, ojca największego z proroków.