Ani włos z głowy waszej nie zginie

W cierpliwości waszej posiadajcie dusze wasze. Łuk 21:19
...żeby umiał każdy z was naczyniem swoim władać... 1 Tes. 4:4

      To jedna ze zdumiewających nauk Jezusa. Na pierwszy rzut oka może wydawać się nawet, że całkowicie mija się ona z rzeczywistością. Jakub Zebedeuszowy stracił nie tylko włosy, ale wraz z nimi całą głowę. Został ścięty mieczem przez Heroda (Dzieje Ap. 12:2). Podobno również wszyscy inni apostołowie, z wyjątkiem Jana, zginęli męczeńską śmiercią. A co z chrześcijańskimi ofiarami prześladowań rzymskich, co z „heretykami” ginącymi tysiącami, milionami może w „chrześcijańskich” krucjatach? Co z prześladowanymi dzisiaj jeszcze chrześcijanami w Chinach, w Algierii, w Pakistanie? Czy spełnia się dla nich wszystkich obietnica, że z głów ich nie ginie ani włos?
      Mateusz przedstawia tę lub podobną naukę Jezusa nieco inaczej: „A nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą; ale raczej bójcie się tego, który może i duszę i ciało zatracić w piekielnym ogniu. (…) Nawet i włosy wszystkie na głowie waszej policzone są.” (Mat. 10:28,30). Tutaj nie ma obietnicy, która dawałaby nadzieję nienaruszalności naszych dóbr, gwarancję Bożej ochrony w każdym cierpieniu. Tylko i aż tyle, że ludzie mogą zabić ciało, mogą ściąć nam policzone włosy, razem z nimi głowę nawet, ale to i tak nie zmieni zamierzonego nam przez Boga losu.
      Być może i tytułowe słowa Jezusa należy rozumieć podobnie. Włosy ścięte przez prześladowców, ogolone głowy chrześcijańskich, żydowskich i innych ofiar, nie zmieniają ani o włos Bożego zamierzenia. W Bożym dziele nic nie ginie. Wszystko jest planowo zagospodarowane i wykorzystane. Również cierpienie i prześladowanie, które ma wielkie znaczenie nie tylko dla prześladowanego, ale również dla prześladującego. Widocznie do nawrócenia będzie potrzebował tego wstydu wywołanego surowym wyrokiem i karą wymierzoną przez Boży sąd, a także spotkania oko w oko z ofiarą, znów z wszystkimi włosami, która okaże się przyjacielem wielkiego Króla, miłościwie panującego wtedy, gdy on stanie przed sądem.
      A dla nas, gdy cierpimy, gdy wypadają nam włosy po „chemii", gdy łysiejemy ze starości lub nadmiernych zmartwień, pozostaje nadzieja, że cierpienie to nauczy nas władania swoim „naczyniem". Umiejętność utrzymania duszy, zachowania jej do życia wiecznego w cierpliwości, nie bierze się znikąd. W spokojnym życiu bez tęsknot, oczekiwań, bez niedogodności, których koniecznie chcielibyśmy się pozbyć, jak kamienia w bucie, nie rodzi się wytrwała cierpliwość, która zapewnia władzę nad duszą, nad jej trwaniem. W sodomskiej sytości pokoju, chleba i pychy dusza ginie, umiera, a jej właściciel przestaje ją „posiadać”. Staje się ona własnością boga wygodnictwa, lenistwa i egoizmu, boga ciała i tego świata. To dlatego potrzebujemy niedostatków, chorób, cierpień, a nawet prześladowań, abyśmy w cierpliwości nauczyli się posiadać nasze dusze. A wtedy ani o włos nie zmieni się Boże postanowienie odnośnie naszej wieczności z Nim i Jego Synem w ich Królestwie.

Daniel K.

Przeczytaj Tekst z Biblii Gdańskiej