Kaznodzieja i prostytutkaByć ten był prorokiem, wiedziałby, która i jaka jest ta niewiasta, co się go dotyka; bo jest grzesznica. Łuk. 7:39 Sytuacja była doprawdy kłopotliwa. Próbuję sobie wyobrazić, jak by to było, gdyby na niedzielną gościnę po nabożeństwie, w której uczestniczy znany kaznodzieja z obcego miasta, przybyła niezaproszona, a równie dobrze znana w tym mieście... prostytutka. Przez chwilę rozglądałaby się po pokoju, a następnie podeszłaby do kaznodziei, przytuliła się do niego i płakała... Uff, wolałbym nie być tym kaznodzieją. Mnie nie pomogłyby żadne przypowieści i nauki. Pewnie Jezusowi też nie pomogły. I tak miał opinię żarłoka i pijaka (Łuk. 7:34). A jaką opinię miała Jego matka... Ale Jezus nie przejmował się ludzką małostkowością. On stał przed innym sądem. Ludzkie obelżywe pomówienia Go nie interesowały. A mnie zostawił przy okazji cudowną lekcję. Nie tylko tę w postaci przypowieści o dwóch dłużnikach. Przede wszystkim nauczył mnie dokładnej obserwacji ludzi, nie oceniania ich po pozorach i ze względu na przeszłość. To strasznie trudne – widzieć człowieka takim, jakim jest dzisiaj, bez uwzględniania, kim był wczoraj, bez domyślania się, jakim się stanie jutro. Wielu wykrzyknie, ależ to bez sensu! Koniecznie trzeba uwzględniać przeszłość i przewidywać przyszłość. Gdy czasami po kolacji mam napad fundamentalizmu, to przypominam sobie scenę, jak znana prostytutka tuli się do znanego kaznodziei. Daniel |