Wieczna wina
Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego. Mar. 3:29 (BT)
Działalność Jezusa różnie była oceniana przez współczesnych. Na pełną ocenę mesjańskiej misji Nazarejczyka zdobyli się tylko nieliczni i to przy wydatnej pomocy Bożej. Gdy Szymon-Piotr wyznaje: „Tyś jest Chrystus, on Syn Boga żywego”, Jezus odpowiada mu: „tego ciało i krew nie objawiły tobie, ale Ojciec mój, który jest w niebiesiech.” (Mat. 16:16-17). Inni ludzie uważali Jezusa za jednego z proroków, świetnego nauczyciela, znanego cudotwórcę-uzdrowiciela, z którego usług chętnie by korzystali. Byli jednak i tacy, którzy czy to z zazdrości, czy z przekonania występowali przeciwko Mesjaszowi z Nazaretu, różnymi metodami próbując powstrzymać Go przed sprawowaniem Jego misji, a innych ludzi przed uznaniem Jego autorytetu.
W takich to właśnie okolicznościach Jezus wypowiada słowa o wiecznej winie tych, którzy bluźnią przeciwko działalności ducha świętego, czyli niewłaściwie ją oceniają. W rękopisach są w tym miejscu różnice i jedne mówią, że bluźnierca przeciwko duchowi świętemu będzie winien „wiecznego sądu”, zaś inne, te uznawane za lepsze, podają, że taki będzie winien „wiecznego grzechu”. Mateusz zaś relacjonuje te słowa następująco: „Bluźnierstwo przeciwko Duchowi Świętemu nie będzie odpuszczone ludziom. (...) kto by mówił przeciwko Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczono, ani w tym wieku ani w przyszłym.” (Mat. 12:31-32).
Przy czytaniu tego wstrząsające zdania nasuwają się co najmniej dwa pytania: Jaki jest los człowieka „winnego wiecznego grzechu”, czy i dzisiaj może nam się przydarzyć mówienie przeciwko duchowi świętemu?
Odpowiedzi na pierwsze pytanie będzie zapewne tyle, ile teologii zbawienia i potępienia. Nie wdając się w to obszerne zagadnienie powiemy tylko, że najwyższą karą za grzech jest śmierć (Rzym. 6:23) jako przeciwieństwo życia. Jeśli więc wieczne potępienie grzechu może obyć się bez istnienia grzesznika, to równie dobrze można sobie wyobrazić sytuację, w której wiecznemu potępieniu grzechu towarzyszy istnienie grzesznika z owym wiecznym wyrzutem sumienia. Jako przykład można tu podać Pawła, który przez śmierć w chrzcie i odkupienie w Jezusie pozbył się winy wiecznego grzechu za swoje bluźnienie przeciwko działalności ducha i przyzwolenie na morderstwo. Nigdy jednak nie przestał potępiać owego grzechu swej niedojrzałości. Inaczej mówiąc wina pozostała wieczna, ale winny zosał uniewinniony.
Wobec owej nieco złagodzonej wykładni losu człowieka „winnego wiecznego grzechu”, trzeba stwierdzić, że z kolei wykładnia Mateusza, iż „bluźnierstwo przeciwko duchowi” oznacza „mówienie przeciwko duchowi” przesuwa znacznie granicę możliwości popełnienia tego strasznego grzechu ściągającego wieczną winę. Oznacza to bowiem, że nie trzeba miotać strasznych przekleństw, by znaleźć się pod takim wyrokiem. Wystarczy jedynie nieuznanie działalności ducha za działalność Bożą i wypowiadanie się przeciwko niej poprzez przypisywanie jej ludziom, przypadkowi, czy jeszcze gorzej – złym mocom.
W takich sytuacjach, w których podlegamy konieczności właściwej oceny działalności Bożej za pośrednictwem Jego ducha, znajdujemy się na codzień. Codziennie bowiem doświadczamy Bożej łaski: słońca, powietrza, pokarmu, społeczności z innymi ludźmi. Jeśli oceniamy to jako Boże dary, znajdujemy się po właściwej stronie. Jeśli jednak przypisujemy te wspaniałości dziełu ewolucji, przypadku, czy swojej własnej zapobiegliwości – miejmy się na baczności. Losom tych, którzy żyją z Bogiem, na codzień towarzyszy działalność mocy ducha. Niedostrzeganie jej, narzekanie, lekceważenie, być może czasami sprowadzanie cudownej Bożej opieki do zwykłego i należnego prawa dziecka Bożego – wszystko to może zawierać element grzechu niewłaściej oceny działalności ducha.
Nade wszystko jednak poświęceni Bogu ludzie muszą strzec się negatywnego oceniania działalności innych wierzących. Całkowite powstrzymanie się od tej czynności jest bardzo trudne lub wręcz niemożliwe, gdyż w wielkiej gorliwości czujemy czasami odpowiedzialność, by występować przeciwko niewłaściwej nauce czy niewłaściwej działalności innych chrześcijan. Jezus wszakże też występował i to ostro przeciwko choćby faryzeuszom. Jednak działanie takie w naszym wykonaniu winno być niezwykle rozważne. Powinny mu towarzyszyć najbardziej układne słowa, miłosierne sformułowania, pełna pokory postawa, zastrzegająca się, że i ten, który ocenia czyjś pogląd lub postawę również może się mylić. Wydaje się, że oględne zwracanie uwagi na inne możliwości rozumienia Prawdy czy wskazywanie na lepsze wzory postępowania nie powinny zostać ocenione jako „bluźnienie przeciwko duchowi” nawet jeśli się pomylimy i powiemy coś przeciwko „pomazańcowi”. Biada nam jednak, jeśli w świętym zapale pozwalamy sobie na ostre słowa i wyrażanie pewności swoich własnych sądów. Oby się nigdy nie okazało, że walczyliśmy z Panem.
A wreszcie na koniec stwierdzenie: Jeśli prawdą jest, że Chrystus jest obecny po raz drugi na ziemi w wielkiej działalności swej Parousii, to i w tym obszarze możemy znaleźć się w niebezpieczeństwie niewłaściwej oceny działalności ducha w naszych czasach. Czy istnieje przeciwne zagrożenie: Przypisania Bogu działalności Jego ducha, która z Nim nie ma nic wspólnego? Być może, ale to byłby już całkiem inny temat.
Daniel K.
Przeczytaj Tekst z Biblii Gdańskiej