Barrabasza!Którego chcecie, abym wam z tych dwóch wypuścił? a oni odpowiedzieli: Barabbasza. Mat. 27:21 „Jestem wolny? Czemu woleli mnie od galilejskiego proroka. Musiał im nieźle zaleźć za skórę. Nieważne. Żyję. Szkoda tylko, że tamten musiał tak marnie skończyć. Tfu, przeklęci Rzymianie. Niech ich gehenna pochłonie.” Nikt go nie witał przy bramie, za którą brutalnie wypchnęli go żołnierze. Chętnie zadźgałby jeszcze kilku, gdyby tylko miał pod ręką jakiś miecz. „Przyjdzie i na to pora. Czemuż tu tak cicho? Kto mnie wyciągnął z tej śmierdzącej dziury? Słyszałem przecież jak skandowali moje imię. Dużo ich było. Gdzie pobiegli? A może lepiej, że pusto.” Powoli powlókł się w kierunku północnej bramy. Byle ze mury. „Po święcie rzymskie psy mogą się jeszcze rozmyślić”. Niespokojnie minął straże. Gdy był już po drugiej stronie usłyszał gwar. „Krzyżują proroka!”. Chwilę walczył z sobą, ale pokusa była silniejsza. Okrył twarz połą płaszcza, wciągnął głowę między ramiona i skierował się w stronę wzgórza. Wśród drwin często słyszał jego imię. „Jeszua? Dobrze się nazywasz. Uratowałeś mnie". Chciał warknąć na szyderców: Ludzie, on jest przecież nasz. Na Rzymian wyjcie. Rozszarpcie tych kilku żołdaków i uwolnijmy swoich. Ale milczał. Bał się. „Rzymianie i tłum, synowie Beliala”. Około południa zrobiło się ciemno. „Dobry moment, żeby się niepostrzeżenie wymknąć. Dobra, idę. Dzięki Ci, Jeszua. Może nie całkiem na darmo umierasz. Uratowałeś mnie. Dzięki!” Daniel |