Piłat i inni
W Mateuszowym opisie ostatniego dnia życia Jezusa pojawia się wiele interesujących postaci. Można je ogólnie podzielić na dwie grupy, tak jak podzielił się wtedy Izrael na tych, którzy Jezusa przyjęli jako Mesjasza i tych, którzy odtrącili Jego usługę. Ów szereg postaci negatywnych lub obojętnych otwiera Piłat. Następnie Mateusz zauważa Judasza, Barabbasza i Szymona Cyrenejczyka.
Piłat – wysoki przedstawiciel rzymskiej władzy. Cóż go obchodzą żydowskie kłótnie. Ale musi zająć jakieś stanowisko, bo inaczej znów pójdą do Rzymu donosy. Najchętniej ułaskawiłby Jeszuę z Nazateru. Wie przecież, że człowiek ten złego nic nie uczynił. Jest popularnym nauczycielem, którego jedynym grzechem jest to, że nie trzymał się elit. Nawet żona Poncjusza czuje, że nie należy przyczyniać się do śmierci Sprawiedliwego – ostrzega męża. Z drugiej strony Jerozolimscy kapłani i przywódcy Sanhedrynu – zdecydowani na wszystko, byle tylko pozbyć się znienawidzonego proroka. Gdyby było jakieś wygodne wyjście z tej skomplikowanej sytuacji, Piłat z pewnością by z niego skorzystał. Ale nie było. Czasami granica między złem a dobrem jest cienka i ostra jak brzytwa. Nie da się na niej zbyt długo ustać. W którą stronę skierował się prokurator Judei, gdy skończył swą służbę? Czy prędko zapomniał o tym małoznaczącym epizodzie z okresu swego urzędowania...
Judasz – opętany strachem, porzucony i zniszczony przez tego, który pokierował jego losami. Lepiej byłoby mu się nigdy nie urodzić. Ale przecież musiało się wypełnić proroctwo. Gdyby Judasz się nie urodził, znalazłby się inny „przyjaciel” zdradzający swego Nauczyciela. Czemu zdrajca nie umie znaleźć w sobie siły do płaczu i skruchy? Trzy lata doświadczał miłości i przebaczenia, uczył się od Tego, który był cichy i „pokornego serca”. Dlaczego nie uwierzył, że Jeszua może mu przebaczyć? A może to poczucie sprawiedliwości zawiodło Judasza pod drzewo śmierci. „Przeklęty, który wisi na drzewie” – na taką śmierć wydał Przyjaciela. Czy odkupił swój uczynek własną śmiercią na drzewie? ...Niezmierzone są zasoby Bożego miłosierdzia...
Barabbasz – był pierwszym człowiekiem na tej ziemi, któremu Jezus swą śmiercią uratował życie. Bez jego wiedzy i udziału. Czy opuszczając celę śmierci spoglądał z wdzięcznością na wzgórze Golgoty, czy czuł się winny śmierci Niewinnego. To nie on dokonał tego wyboru, tylko kapłani i starsi, którzy wiedzieli, że morderca-patriota więcej znajdzie uznania w oczach motłochu niż Ten, który jak owca na rzeź się daje się prowadzić. Jakie uczucia rodziły się w sercu Barabbasza, gdy słyszał swe imię wyrywające się z tysięcy izraelskich gardeł? Czy czuł się bohaterem, czy jeszcze jedną ofiarą politycznej gry Sanhedrynu? ...Dzięki Ci Jezu, że swoją śmiercią uratowałeś życie mnie, mordercy...
Szymon Cyrenejczyk – musiał być mocnym chłopiskiem. Za cherlakiem by się żołnierze nie oglądnęli. Belka krzyża, którą dźwigał na skatowanych ramionach strzęp człowieka, nie była listewką. Zapewne się nie opierał. Strach przed żołnierzami, a może jednak współczucie dla skazańca. Umazane krwią drewno ujął mocnymi dłońmi bez lateksowych rękawiczek ochronnych. Jaki ślad pozostawiła na jego rękach ta krew. Czy jego synowie Aleksander i Rufus (Mar. 15:21), którzy prawdopodobnie zostali chrześcijanami, z dumą opowiadali potem o ojcu, który pomógł Jezusowi w pokonaniu ostatniego wzniesienia, który szedł z Odkupicielem na Golgotę...
Mateusz jako były celnik był wnikliwym obserwatorem. Ileż to razy ludzie usiłowali ukryć przed nim swoje dochody, ile razy chcieli go przekupić, ukryć swój strach albo właśnie go zastraszyć. Nauczył się zauważać w ludziach to, czego zwykle nie widzieli inni. Jeśli wystawia nam za przykład tych mimowolnych „bohaterów” Jezusowego „przejścia”, to zepewne widzi w nich coś godnego nauki Ewangelii, która miała nosić Jego imię, imię celnika, w którym też wszyscy ludzi widzieli kiedyś samo zło.
Daniel K.