Szukanie duszy

Bo kto by chciał duszę swoję zachować, straci ją; a kto by stracił duszę swoję dla mnie, znajdzie ją. Mat. 16:25

Jezus jest między innymi Mistrzem w posługiwaniu się antonimami (terminami przeciwieństwnymi). Pierwsi będą ostatnimi. Kto chciałby być wielkim, niech będzie sługą. Także nazywanie błogosławionym (szczęśliwym) człowieka ubogiego, smutnego i prześladowanego, jest zapewne zamierzonym zestawieniem przeciwstawnych znaczeń. No i może najbardziej szokujące zestawienie przeciwstawnych terminów w nauczaniu Jezusa: Kto chce żyć, niech umrze!

Niełatwo zrozumieć tę naukę. Ale jeszcze trudniej zrealizować ją w życiu. Nie ośmielę się tutaj szerzej komentować tego zdania, bo umieranie, zwłaszcza powolne, przez stopniowe odcinanie kuponów życia, nie jest moją specjalnością. Chciałbym, żeby to było prawdą mojego życia. Bóg niech oceni, czy jest.

Łatwiej mi jest zrozumieć pierwszy człon tego zestawienia. Dobrze rozumiem, co znaczy troska o zachowanie duszy, ludzkiego istnienia na tym świecie. Wiem też, jak łatwo traci się wtedy kontakt z życiem wiecznym, jak w zabieganiu doczesności więdnie „nowe stworzenie”. Dlatego umiem sobie wyobrazić odwrotność tego stanu.

Tylko przez negację udaje mi się czasami poczuć, w jaki sposób szukanie wiecznych wartości prowadzi do osłabienia mej ludzkiej witalności. Czy jest to tracenie duszy, by ją znaleźć? Bóg Jedyny wie. I Jezus, Arcykapłan mojej ubogiej ofiary.

Daniel

Przeczytaj Tekst z Biblii Gdańskiej