Godna żywność...godzien jest robotnik żywności swojej. Mat. 10:10 Strasznie trudno w tych dniach oderwać się od tematów społecznych. Jezus mówił o pracy dla Ewangelii – by ludzie, którzy dla niej pracują, mieli prawo do gościny w domach, gdzie głoszą. I chyba tylko tyle. Dzisiaj to wszystko wygląda inaczej. Wolimy hotele. I goszczący i goszczeni. Ale za hotel trzeba zapłacić, więc głoszącemu trzeba dać pieniądze. I tutaj zaczynają się schody. Ale nie o tym chciałem... Wczoraj słyszałem kazanie, w którym mówca z pokusy Szatana o zamianie kamieni w chleb wyciągnął symboliczne wnioski o tym, w jaki sposób Jezus jednak zamieni kamienie w chleb – żywe kamienie swoich naśladowców w chleb życia dla zmartwychwstałych w Królestwie. Ja trochę na tej samej zasadzie. Trudno dzisiaj określić, co to jest „godna żywność”, pewnie po hebrajsku byłby to „dobry chleb”. Dla Indyjczyka może to być miska ryżu, a dla Niemca – wygodny dom, elegancki samochód, urlop dwa razy w roku i możliwość wychodzenia raz w tygodniu do restauracji; oprócz codziennych spraw, ma się rozumieć. Jednak między tymi krańcowościami jest jakiś środek, w którym mogłaby się zmieścić zdecydowana większość ludzi – pracować 40 godz. w tygodniu i móc za to mieszkać, jeść i jakoś się ubrać. Jeśli ktoś uczciwie pracując zarabia przykładowo 100 grajcarów, a mieszkanie kosztuje 80 i do tego jedzenie 40, a jeszcze trzeba się ubrać, to musi przymierać głodem, kombinować albo iść na barykady, żeby wydusić swoje. Dzisiaj ludzie decydują się na to ostatnie. I mają rację. „Godna żywność” to nie tylko zasada gościnności względem sług Ewangelii, ale także reguła sprawiedliwości Królestwa. Błogosławieni jesteśmy, gdy dla niego cierpimy. Ale biada nam bogaczom, jeśli ktoś z naszego powodu cierpi nagość czy głód. Daniel |