Wysoki obłokI stało się roku wtórego, miesiąca wtórego, dnia dwudziestego tegoż miesiąca, że się podniósł obłok przybytku świadectwa. 4 Mojż. 10:20 Nie lubię zmian. Łatwo przyzwyczajam się do miejsc, okoliczności, obyczajów. Nie wiem, czy zawsze taki byłem, czy może dopiero ostatnio, kiedy osiągnąłem słuszny wiek, zasługujący na pewną stabilizację... W obozie izraelskim wiele było osób po czterdziestce i pięćdziesiątce. Też może liczyli na jakąś minimalną stabilizację. Opuścili Egipt. Pewnie nie mieli wyjścia. Sami nie mogli zostać, gdy młodzi ciągnęli na pustynię, na wolność. Tutaj pod Górą stali już ponad rok. Wydeptali ścieżki. Mniej więcej ustabilizowali rodzinną codzienność. Okolica w sumie niebrzydka. Góry, pustynia, ale dużo płaskiego, na wiosnę robi się zielono, łatwo się bronić w zamkniętej z trzech stron dolinie. Wędrowni kupcy wszystko przywiozą i wymienią na produkty hodowlane. W zasadzie można by się stąd nie ruszać. Słup Obecności widać było z całego obozu. W dzień lśniącobiała mgła, w nocy ogień. Pewnego poranka jego wygląd dziwnie się zmienił. Słup stał się krągłym obłokiem na niebie, rydwanem uszykowanym do drogi. Bóg ruszał w podróż. Co rano chętnie patrzę na słup Bożej Obecności w moim małym, ustabilizowanym życiu. Z trwogą czasami myślę o tym, że Bóg kiedyś może ruszyć w drogę. Przecież nie powiem Mu: „z Bogiem”, czyli po francusku „adieu”. Daniel |