Liczenie braci
Obliczcie sumę wszystkiego zgromadzenia synów Izraelskich według narodów ich, i według domów ojców ich według imion ich, każdego mężczyznę według głów ich.
4 Mojż. 1:2
Dwa razy nakazywał Bóg Mojżeszowi, by policzył lud. Raz przed rozpoczęciem wędrówki i raz tuż przed jej ukończeniem. To pewnie po to, by udowodnić nam, ludzkim niedowiarkom, swą cudowną skuteczność. Prawie wszyscy ci, co wyszli z Egiptu, zginęli na pustyni. Mimo to do Kanaanu Bóg wprowadził prawie tyle samo Izraelitów, co wyszło z Egiptu. Gdyby nie bałwochwalstwo w Baal-Peor, to pod murami Jerycha stanęłoby więcej Izraelitów, niż było tych, którzy suchą nogą przeszli przez Morze Sitowia.
Raz jeszcze w historii Izraela zdarzyło się, że ktoś policzył lud i poniósł za to srogą karę (2 Sam. 24:15). Do dzisiaj nie bardzo rozumiem, dlaczego Bóg tak surowo ukarał Dawida, a właściwie Izrael, za tamto liczenie. Ktoś kiedyś podsunął mi myśl, która chyba już na zawsze osadziła się w mojej pamięci i przychodzi na myśl zawsze w określonych okolicznościach. Gdy zaczynamy dzielić braci "według narodów, domów ojców, imion", choć Pan nas do tego wcale nie upoważnił, to tak, jakbyśmy liczyli lud Pański bez oddania stosownego okupu pół szekla (2 Mojż. 30:15). Skomplikowana to trochę myśl i trzeba się przez chwilę zastanowić, by ją powiązać z przykazaniami o liczeniu Izraela, ale ma sens i warto nad nią pomedytować.
Jeśli więc czasami zdarza mi się choćby w myślach liczyć lud Boży, dzielić go na „narody, domy ojców i imiona”, to warto się wcześniej zastanowić, czy oddałem przepisowe pół sykla srebra mądrości, które miałoby szansę przydać się przy odlewaniu podstawek Bożej Świątnicy. Inaczej mogę znaleźć się w sytuacji Dawida. A wtedy, daj Boże, żeby w odpowiednim momencie „uderzyło mnie serce” (2 Sam. 24:10).
Daniel
Przeczytaj Tekst z Biblii Gdańskiej