Pokropienie krwią i olejkiem
Wziąwszy zaś ze krwi, która na ołtarzu, także z olejku pomazywania, pokropisz Aarona, i szaty jego, i syny jego, i szaty synów jego z nim; i będzie poświęcony on i szaty jego, i synowie jego, i szaty synów jego z nim.
2 Mojż. 29:21
Gdzieś w głębi duszy w każdym z nas tkwi marzenie o „magicznej” przemianie. Słyszałem, że popularne jest oczyszczenie przez „chrześcijańskich” szamanów z Ameryki Południowej. Oczywiście jako atrakcja turystyczna. Pewnie nikt tego poważnie nie traktuje. Ale już egzorcyści działają ze śmiertelną powagą. A podobno można u nich zamówić nawet wypędzanie demona uzależnienia od nikotyny, alkoholu, czy seksu. To może obcy dla nas obszar. Ale przecież wielu z nas czuje się lepiej, czyściej i piękniej po niedzielnym nabożeństwie, poruszającej modlitwie, wzniosłej pieśni, nie mówiąc już o chrzcie czy obchodzeniu Pamiątki. Zbliża się ten czas, kiedy złamiemy się chlebem, podzielimy winem z jednego kubka. Niektórzy z nas odczują, że to uroczystość zbyt zwyczajna, inni doprowadzą samych siebie do stanu uniesienia, by w uroczystym akcie zrzucić z siebie roczny zapas grzechu i otworzyć nowe konto dla Bożej łaski. Nie, nie, bynajmniej nie uważam, że jest w tym coś złego. No może z wyjątkiem tych szamanów i egzorcystów...
Czego dokonał w Aaronie i jego synach „zabieg” pokropienia krwią i olejkiem? O Saulu napisane jest, że po pomazaniu go na króla „Bóg zmienił jego serce na inne” (1 Sam. 10:9 BT). Czyli jednak zabieg ten miał jakieś „magiczne” znaczenie. Oczywiście Bóg ma moc zmienić człowieka, dokonać cudu, by stał się kimś całkowicie innym. Czy zrobił to na przykład w przypadku pierwszego króla Izraela raz na zawsze? Pamiętamy, jak nietrwała była ta zmiana serca u Saula...
Można by po prostu powiedzieć, że pewne czynności rytualne, takie jak chrzest, uczestniczenie w Pamiątkowej Wieczerzy, nałożenie rąk, pomazanie olejkiem, same z siebie nie mają żadnego działania, stanowiąc jedynie zewnętrzny wyraz rzeczywistości, którą świadomie chcielibyśmy realizować. Wtedy ważniejszy staje się akt woli prowadzący do wyrażenia czegoś takim a nie innym gestem czy obrzędem. Z drugiej jednak strony czujemy często, że jest inaczej, że same te symboliczne czynności wywierają na nas pewien zwrotny wpływ. Tak jak wypowiadane słowa są właściwie wyrazem naszych myśli i uczuć, ale jednocześnie kształtują nas poprzez zakres pojęciowy, którym się posługujemy, tak też język symbolicznych gestów i rytuałów, choć przede wszystkim stanowi wyraz naszej woli czynienia czegoś lub poddania się pod jakiś wpływ, wywiera na nas jednak zwrotny wpływ, otwierając być może Bogu drogę do cudownego oddziaływania na nasze serce.
Język „liturgii” może być skromniejszy lub bardziej wyszukany, ale wszyscy się nim posługujemy w naszym religijnym życiu społecznym oraz indywidualnym. Potrzebujemy tych gestów: odpowiedniej postawy przy modlitwie, starannego wyglądu na nabożeństwie, ubierania lub nieubierania pewnych części garderoby. Wobec dość złożonej symboliki gestów i obrzędów, które Bóg w swym Prawie zaproponował Izraelowi można powiedzieć, że widocznie jest to naturalną potrzebą naszej duchowej konstrukcji, a może nawet gesty te otwierają Bogu kanały oddziaływania na naszą wewnętrzną strukturę. Pozwalajmy więc Bogu, aby przez pokropienie krwią ofiary swego Syna i pomazanie olejem ducha mógł poświęcać nasze serca i szaty. Czyńmy to przede wszystkim w obszarze woli, ale może też nie wzbraniajmy się przed wyrażaniem tego symbolicznym słowem i gestem.
Daniel K.
Przeczytaj Tekst z Biblii Gdańskiej