Czytano więc z tej księgi, księgi Prawa Bożego, dobitnie, z dodaniem objaśnienia, tak że lud rozumiał czytanie. | ||||||
20 Adar 5767 - 10 marca 2007
Czytanie Tory:
Przeczytaj tekst
• Podatek od spisu (30:12-16) • Przepis o umywalni (30:18-21) • Przepis o olejku do pomazywania (30:23-33) • Przepis o kadzidle (30:34-38) • Powołanie Besalela i Oholiaba (31:1-11) • Zachęta do przestrzegania Szabbatu (31:13-17) • Danie kamiennych tablic przymierza (31:18) • Kult złotego cielca (32:1-6) • Wstawiennictwo Mojżesza za narodem (32:7-14) • Zejście Mojżesza z góry (32:15-18) • Rozbicie tablic (32:19) • Kara dla ludu za grzech bałwochwalstwa (32:20-29) • Powtórne wstawiennictwo Mojżesza (32:30-35) • Polecenie wyruszenia w dalszą wędrówkę pod wodzą anioła (33:1-6) • Ustawienie namiotu zgromadzenia za obozem (33:7-11) • Prośba Mojżesza o ukazanie się chwały Bożej (33:12-23) • Nakaz sporządzenia drugich tablic i wstąpienia na górę (34:1-4) • Ukazanie się chwały Bożej (34:5-9) • Powtórzenie najważniejszych przepisów Prawa (34:10-27) • Zejście Mojżesza z góry po 40 dniach (34:28-35) •
Wyrażanie niewyrażalnego
„On będzie mówił za cię do ludu, i stanie się, że on będzie tobie za usta, a ty mu będziesz za Boga;” (2 Mojż. 4:16)
Aaron miał być prorokiem Mojżesza, Mojżesz – „bogiem” dla Aarona i faraona (2 Mojż. 7:1). Gdy Pan Bóg powoływał Mojżesza, by wyprowadził naród Izraela z niewoli Egipskiej, Mojżesz wzbraniał się przed podjęciem tej misji. Wśród wielu argumentów, które przedstawiał Bogu, dlaczego nie powinien był być użyty do tego zadania, na końcu wymienił również i ten, że nie potrafi mówić – jest „ciężkich ust i ciężkiego języka” (2 Mojż. 4:10). Pomocą Mojżeszowi w tym zakresie miał być jego brat Aaron, który powinien był umieć wyrazić wszystko to, co usłyszał od Mojżesza.
Aaron miał starać się wyrazić to, czego nie potrafił lub nie chciał wyrazić Mojżesz. W rolach tych dwóch przywódców Izraela rozgrywał się odwieczny dylemat kontaktów Boga z człowiekiem: Jak wyrazić niewyrażalne. Bóg jest duchem, Bóg jest niewidzialny i niepojęty dla materialności człowieka. Człowiek jest co prawda obrazem Boga, odbiciem Jego chwały, ale po wygnaniu Adama z raju wiele cech owego obrazu zostało zatartych, pokrytych kurzem materialnego świata – wręcz zagubionych. Kiedy Bóg zamierza ponownie objawić się człowiekowi – nie pojedynczemu, wierzącemu, zdecydowanemu na wszystko przyjacielowi, ale całemu narodowi, tysiącom, milionom ludzi – potrzebuje środków wyrazu, potrzebuje języka, którym wyrażone zostanie niewyrażalne. Elementem tego języka był Aaron i jego służba.
Aaron miał być kapłanem. Miał w szatach chwały stawać przed ludem i być widzialnym obrazem Niewidzialnego. Aaron w imieniu Boga miał przyjmować ofiary ludu i w imieniu Boga ludowi błogosławić. Aaron i jego synowie mieli nauczać lud, jak żyć według wzoru pokazanego na górze. To właśnie na granicy niewidzialnego i widzialnego, wyrażalnego i niewyrażalnego powstaje niebezpieczeństwo bałwochwalstwa.
Tymczasem Mojżesz nie wracał z góry. Mojżesz nie troszczył się o nastroje wśród ludu. Mojżesz nauczył się milczenia przez czterdzieści lat pasienia owiec po pustkowiach. Mojżesz istniał dla Boga i był „bogiem” dla Aarona. Mojżesz zostawił Aarona z ludem na długie czterdzieści dni pod górą, do której nie wolno było się nawet zbliżyć. Mojżesz był daleko, może zbyt daleko od ludu – tak przynajmniej mogło wydawać się Aaronowi.
Czy Aaron popełnił grzech z premedytacją? Czy zamierzył złamać przykazanie o nieczynieniu obrazu rzeczy widzialnych po to, by się im kłaniać. Być może zamierzał jedynie sporządzić widzialne wyobrażenie niewidzialnego Boga, który wywiódł Izraela z ziemi egipskiej. Złoto podarowane przez buntowników wrzucił do ognia i ulał się z nich cielec. Sam się ulał. Bałwochwalstwo rodzi się „samo” i najchętniej na granicy widzialnego i niewidzialnego.
W czasie gdy Mojżesz na górze otrzymywał przepisy o tym, jak wykonać i urządzić materialne miejsce duchowego spotkania z Bogiem, lud pod górą pod przywództwem Mojżesza na znany sobie, zapożyczony z Egiptu sposób postanowił zrobić to samo po swojemu, i tak „sam” zrodził się kult złotego cielca. Pan Bóg nie wzbrania się przez materialnym, symbolicznym wyrażeniem swego niematerialnego kultu. Daje Izraelowi Przybytek, ofiary, widzialnych kapłanów. Urządzenia te same z siebie nie miały wartości, przez samo swoje istnienie nie zapewniały kontaktu z Bogiem. Dopiero niematerialne, niewidzialne duchowe przeżycie człowieka wywołane usługą świątyni mogło doprowadzić człowieka do Boga. Jednak owo niematerialne sedno społeczności z Bogiem potrzebowało posługiwania się owym materialnym wyrazem radości, uwielbienia, skruchy czy żalu.
My ludzie potrzebujemy materialności. Potrzebujemy złożonych rąk, określonej postawy, chustki na głowie lub jej braku, potrzebujemy określonego miejsca, określonych słów, aby to, co mówimy stało się modlitwą, stało się ofiarą dla Boga. Ale to przecież nie postawa, nie chustka i nawet nie słowa same stanowią modlitwę. Modlitwą jest owa czysta emocja radości czy smutku kierowana ku Bogu, emocja, która czasami skutecznie obywa się bez słów i innych materialnych atrybutów. Ale mimo to potrzebujemy widzialnego i materialnego. Gdzie jest owa granica, po przekroczeniu której „widzialne” staje się „lanym obrazem”?
Wielbienie Boga w duchu i w prawdzie – ale jeszcze w ciele – będzie dla nas ludzi żyjących na tym świecie zawsze walką między widzialnym i niewidzialnym, wyrażalnym a niewyrażalnym. Jako dzieci uczymy się pewnych form „kultu” po to, by jako dorośli albo napełnić je treścią, albo całkiem po prostu odrzucić. Lepiej być celnikiem niż faryzeuszem. Prawo Boże zachęca nas do posługiwania się symbolicznymi, materialnymi wyobrażeniami duchowych i niewidzialnych uczuć dla Boga i ludzi. Jednak posługiwanie się nimi musi cechować się niezwykłą ostrożnością, gdyż granica między zewnętrznymi przejawami pobożności a bałwochwalstwem jest bardzo cienka i szybko może okazać się, że tęskniąc za niewidzialnymi cherubami ubłagalni póki co tańczymy sobie wokół złotego cielca.
„Dziateczki! strzeżcie się bałwanów. Amen.” 1 Jana 5:21
|