Komentarz do:
Byli przytomni - Łuk. 13-14

Szabbat   21 Siwan 5766
17 czerwca 2006



– Wina Galilejczyków, Siloańczyków i Jerozolimy (Łuk. 13:1-5) – Przypowieść o drzewie figowym na winnicy (13:6-9) – Uzdrowienie w sabat i spór o sposób jego przestrzegania (13:10-17) – Przypowieści o ziarnie gorczycy i o kwasie (13:18-21) – Elitarność powołania (13:22-30) – Ostrzeżenie przed Herodem (13:31-35) – Ponowne uzdrowienie w sabat w domu faryzeusza (14:1-6) – Trzy przypowieści o uczcie (14:7-24) – Konieczność poważnej oceny swego poświęcenia sprawie Jezusa (14:25-35) –

Jezus okazuje się krytycznym nauczycielem. Nie szczędzi swym słuchaczom twardych słów, skłaniających ich do samooceny, czy są wystarczająco zdeterminowani, by pokonać w sobie grzech i znaleźć drogę do Królestwa za ciasną bramą. W przypowieści o drzewie figowym ze smutkiem stwierdza, że jego trzyletnie nauczanie nie przyniosło spodziewanego owocu. Jezus uzdrawia w sabat nie zważając na krytykę fanatycznych zwolenników tradycji. Pan Bóg nie zabronił bowiem dobrze czynić w sabat. Po dwóch przypowieściach pozornie sugerujących, szybki i szeroki rozwój głoszonego przez Niego królestwa, Jezus zaskakuje słuchaczy stwierdzeniem, że tylko nieliczni znajdą drogę do Jego królestwa wiodącą przez ciasną bramę. Ostrzega też swych braci Izraelitów, że zostaną odrzuceni, aż do czasu, gdy nie powitają Błogosławionego, który idzie w Imieniu Pana. W trzech przypowieściach o uczcie Jezus udziela nauki moralnej o sposobie zachowania się w roli uczestnika, a także gospodarza i organizatora takich społeczności. Opowiada też alegorię o tym, że zaproszeni goście czasami odmawiają przybycia na wspaniałą ucztę, z czego korzystają inni, pozornie mniej zacni od zaproszonych. Pouczał w ten sposób Żydów, że jeśli oni nie skorzystają z Jego zaproszenia, to zostaną zaproszeni poganie, którzy zapełnią dom Boży. Na koniec Jezus przedstawia warunki swego powołania. Chce mieć tylko poważnych naśladowców. Jego zaproszenie skierowane jest do elity, która byłaby skłonna wyrzec się wszystkiego, nawet własnego życia. Jezus szuka soli ziemi, najcenniejszego pierwiastka, który ze swej natury jest rzadki.

Sól ziemi

Zaskakujące w zaproszeniu Jezusa jest to, że nie szuka On popularności. To nie liczba naśladowców jest dla Niego ważna. Wydaje się niekiedy, że odstrasza niektórych chętnych do naśladowania Go. Jezus wie, że swymi cudami i nadzwyczajnymi przejawami mocy mógłby natychmiast zgromadzić wokół siebie miliony ludzi. Być może to właśnie ta świadomość daje mu spokój poszukiwania prawdziwych klejnotów, wyjątkowych osobowości, rzadkich minerałów, z których nie da się zbudować głównej konstrukcji Królestwa zbawionych, ale da się zapewnić mu podstawy i zarys. Sól stanowi niezbędny składnik wszelkich potraw. Konserwuje i dodaje smaku. Jednak sól sama z siebie nie jest potrawą. Sól w ziemi jest niezbędnym minerałem zapewniającym jej urodzajność, ale jej obecność w składzie ziemi musi ze swej natury pozostać mniejszościowa. Za to jakość soli powinna być bez zarzutu, gdyż zwietrzały minerał do niczego się nie nadaje. Sól może spełniać swą rolę tylko wtedy, gdy jest słona.

Jezus opowiada dwie przypowieści o szybkim rozwoju Jego Królestwa. Niewielkie ziarenko gorczycy wrzucone w ziemię wyrasta na wielką roślinę. Niewielka ilość kwasu włożona do ogromnej dzieży powoduje skwaśnienie całego ciasta. Tak szybko miało rozwinąć się chrześcijaństwo, nowa religia zapoczątkowana czynem i nauką Mistrza z Nazaretu. Na pytanie o ilość zbawionych Jezus odpowiada jednak przypowieścią o Królestwie za ciasną bramą, do którego dostaną się tylko nieliczni przedstawiciele narodu wybranego. Czy zapowiedź przyjścia innych zaproszonych oznacza, że poganie łatwiej będą znajdować wejście przez ciasną bramę? Z pewnością nie! Warunki naśladowania Jezusa są trudne do spełnienia: wyrzeczenie się rodziny, majątku, szacunku ludzi a nawet samego życia – to wszystko nie zachęca do łatwego przyjęcia chrztu w śmierć Mesjasza. Każdy, kto chciałby pójść tą drogą, powinien dobrze zastanowić się, czy czuje powołanie do walki na śmierć i życie.

Jezus niektórymi stwierdzeniami jakby zniechęcał ludzi nieprzygotowanych do pójścia za Nim. Nie chce, by Jego uczniami zostawali ludzie liczący na popularność, zyski, zemstę nad wrogami, wyniosłą pozycję. Jezusowi zależy na tym, by Jego naśladowcami byli ludzie skłonni do wyrzeczeń, oddani na śmierć i życie Jego idei, zdeterminowani w walce z własnym grzechem. To nie jest usłana różami droga pokoju i radości, ale walka i zapieranie się samego siebie, czyli odrzucanie nawet tego, co samo z siebie mogłoby być nawet dobre, ale utrudniałoby podążanie za ideą Królestwa. To jest powołanie dla mocarzy, nawet jeśli dziś wydają się oni być zmęczonymi śmieciami tego świata.