Komentarz do:
|
|
– Zapowiedź zburzenia świątyni (Mar. 13:1-2) – Pytanie o znaki wypełnienia tej zapowiedzi (13:3-4) – Wielkie proroctwo Jezusa o czasach ostatecznych (13:5-27) – Przypowieść o drzewie figowym (13:28-29) – Konieczność czuwania (13:30-37) – Postanowienie kapłanów i teologów o zgładzeniu Jezusa (14:1-2) – Uczta w Betanii (14:3-9) – Zdrada Judasza (14:10-11) – Przygotowanie wieczerzy paschalnej (14:12-16) – Ostatnia Pascha Jezusa (14:17-21) – Ustanowienie Pamiątki (14:22-25) – Góra Oliwna (14:26-42) – Pojmanie (14:43-54) – Przesłuchanie przed Sanhedrynem (14:55-65) – Zaparcie się Piotra (14:66-72) –
Jezus ostatecznie opuszcza świątynię, która za sprawą niegodziwej postawy swych przedstawicieli nie zasługuje na Jego nauczanie. Zapowiada przy tym zburzenie imponującej budowli. Jest to niewyobrażalne nawet dla Jego najbliższych przyjaciół i zwolenników. Na pytanie o czas tych wydarzeń Jezus wygłasza kazanie, w którym najpierw zwraca uwagę na możliwość zwodzenia przez fałszywych wyznawców Jego imienia. Kazanie kończy również nawoływaniem do czujności. Konieczna jest ona nie tylko wobec trudności z rozpoznaniem czasu, ale zwłaszcza w związku z działaniem zwodniczych duchów. Kazanie to zamyka właściwie publiczne nauczanie Jezusa. Następnego dnia przywódcy Izraela podejmą decyzję o konieczności zgładzenia Jezusa. Znajdują do tego dobrą okazję, gdy zgłosi się do nich jeden z uczniów Jezusa, gotowy zdradzić Nauczyciela. Historia o uczcie w Betanii, która w rzeczywistości odbyła się nieco wcześniej, wpleciona jest w to opowiadanie, by dobitniej ukazać motywy działania Judasza. Ostatnia Pascha odbywa się w domu mężczyzny, który nosił wodę. Tam Jezus żegna się ze swymi uczniami łamiąc z nimi chleb i dzieląc się kielichem owocu winnej latorośli. Zwyczaj ten jako Pamiątka Jego śmierci obchodzona będzie odtąd rokrocznie, zgodnie z życzeniem Mistrza. Samotna modlitwa w ogrodzie na zboczu Góry Oliwnej rozpoczyna najtrudniejszy dzień ziemskiej misji Jezusa...
Ale ja nie!
Panie, gdybyś tu był...
Panie, wieczorem siadam u Twych stóp i rękoma Marii z Betanii pomazuję Twe stopy kosztownym olejem mojej miłości. Panie, z gorliwością wsłuchuję się w słowa Twego wspaniałego kazania o czasach zburzenia świątyni, czasach Twego chwalebnego powrotu i zakończenia porządku złego świata. Chłonę sercem i umysłem każde słowo, chcę rozpoznać już pierwsze oznaki zbliżającego się lata. Marzę o Twym Królestwie. Panie, z wdzięcznością biorę z Twej ręki złamany chleb Twego ciała i wznoszę do ust puchar Twego cierpienia. Cóż oddam Twemu Ojcu, za Jego wszystkie dobrodziejstwa? Wezmę z Twoich rąk kielich zbawienia. Panie, chętnie czuwam z Tobą w godzinie samotnej walki. Nie zasnę. Gdy przyjdziesz spojrzeć w me pełne współczucia oczy, będę gotowy. Panie, stanę w Twojej obronie, gdy nadciągnie zgraja, ale nie sięgnę po miecz. Nie będę uciekał, nie zgorszę się. Panie, choćby się wszyscy zgorszyli... Panie, na dziedzińcu arcykapłana chętnie przyznam się do Ciebie i Twej nauki, Panie, Panie...
Po kilkunastu minutach czuwania na ustach powoli gasną słowa: choćby wszyscy... ale ja nie!
A rano? Gniewam się na tych, co marnują pieniądze na kwiaty, gdy tyle dzieci mrze na świecie z głodu. Kazań wolę słuchać w wielkich świątyniach, a nie siedząc na kamienistym zboczu w gronie trzech, czterech odmieńców. Cierpienie? Panie, wybacz, ale nie jestem męczennikiem. To było może dobre w Średniowieczu, w zakonach. Chcę żyć, chcę cieszyć się życiem. To przecież Ty nam je dałeś. Wiem, że przyjdzie Twoje Królestwo, ale dzisiaj, w tym złym świecie, jakże sam stanę przeciwko tłumom, przeciwko prawu, przeciwko sile. A jeśli już, to raczej może skorzystam z pomocy prawnika. Panie, wybacz, dzisiaj jestem taki zmęczony. Poza tym, z Tobą spędziłbym chętnie choćby i noc całą, ale ci natrętni ludzie...
Panie, gdzie jesteś...?
|
|