Na okoliczność ślubu, 1998

Rozkosze zamkniętego ogrodu

Pieśń nad Pieśniami 4:10-5:6

Oblubieniec:

O jakoż są ucieszne miłości twoje, siostro moja! oblubienico moja!
O jako daleko zacniejsze miłości twoje, niż wino,
a wonność maści twoich nad wszystkie rzeczy wonne!
Plastrem miodu opływają wargi twoje, oblubienico moja!
miód i mleko pod językiem twoim,
a wonność szat twoich, jako wonność Libanu.
Ogrodem zamknionym jesteś, siostro moja, oblubienico moja!
źródło zamknione, zdrój zapieczętowany.
Szczepki twoje są sadem jabłek granatowych
z owocem wdzięcznym cyprysu i szpikanardu;
Szpikanardu, i szafranu, kasyi, i cynamonu,
ze wszystkiemi drzewami kadzidło przynoszącemi! myrry, i aloesu,
ze wszystkiemi osobliwemi rzeczami wonnemi.

Oblubienica:

O źródło ogrodne, zdroju wód żywych, które płyną z Libanu!
Powstań wietrze północny, a przyjdź wietrze z południa, przewiej ogród mój;
niech płyną wonności jego,
niech przyjdzie miły mój do ogrodu swego, a niech je rozkoszne owoce swoje.

Oblubieniec:

Przyszedłem do ogrodu mego, siostro moja, oblubienico moja!
zbieram myrrę moję z rzeczami wonnemi mojemi;
jem plastr mój z miodem moim, piję wino moje z mlekiem mojem.
Jedzcież, przyjaciele! pijcie, a pijcie dostatkiem, mili moi!

Oblubienica:

Jać śpię; ale serce moje czuje, i słyszy głos miłego mego, kołaczącego i mówiącego:
„Otwórz mi, siostro moja, przyjaciółko moja, gołębico moja, uprzejma moja!
albowiem głowa moja pełna jest rosy, a kędzierze moje kropli nocnych”
I odpowiedziałem:
„Zewlekłam suknię moję, jakoż ją oblec mam?
umyłam nogi moje, jakoż je zmazać mam?”
Miły mój ściągnął rękę swoję dziurą,
a wnętrzności moje wzruszyły się we mnie.
I wstałam, abym otworzyła miłemu memu,
a oto z rąk mych kapała myrra,
a z palców moich myrra ciekąca na rękojeść zawory.
Otworzyłam miłemu memu; ale miły mój już był odszedł i minął.
Omdlała była dusza moja na głos jego;
szukałam go, alem go nie znalazła;
wołałam go, ale mi się nie ozwał.

Wiele tysięcy lat już minęło od czasu, gdy Bóg zakazał naszym pierwszym rodzicom wstępu do cudownego rajskiego ogrodu. Na wschód od Edenu postawił dwóch cherubinów i miecz płomienisty, ku strzeżeniu drogi do drzewa żywota. Człowiek nigdy tak naprawdę nie pogodził się z Boskim wyrokiem. Wspomnienie, jakie Adam wyniósł z zamkniętego ogrodu, wspomnienie utraconego raju szczęścia, nie dało mu nigdy spokoju. Bóg tak chciał, by człowiek tęskniąc za Nim myślał o rozkoszach zamkniętego ogrodu, by odczucie rozkoszy kojarzyło mu się z najwyższym szczęściem, które tam pozostawił.

Radosne chwile odżywają znacznie łatwiej, gdy wspominane są razem z osobą, która również była ich uczestnikiem. Rozmyślając o utraconym ogrodzie szczęścia Adam bez wątpienia spoglądał na swą żonę, która z jednej strony była żywym wspomnieniem najpiękniejszych chwil jego szczęśliwego życia, gdy obudzony ze snu zobaczył obok siebie istotę wspanialszą od jego najskrytszych marzeń, a która z drugiej strony stała się przyczyną grzechu i powodem wygnania z raju.

Czy i my nie przeżywaliśmy naszych ogrodów Eden? Czy w półśnie rozkoszy nie dotykaliśmy kiedyś wilgotnej ręki naszego szczęścia? Czy nie towarzyszyło nam przy tym poczucie grzechu, gdy łamaliśmy w sobie bariery wstydu, by znaleźć ujście dla żaru kotłujących się w nas namiętności? Czy po latach nie wspominaliśmy tych kilku chwil rozkoszy jako zamkniętego ogrodu szczęścia, do którego nie umiemy, a może nie chcemy odszukać drogi powrotu?

O tak, każdy z nas przeżywa na nowo wypędzenie z raju. Podążamy drogą grzechu Adamowego, by z perspektywy oddalenia lepiej oceniać uroki zamkniętego ogrodu wiecznej szczęśliwości. Tęsknota sprawia, że nasze uczucia stają się szlachetniejsze. Pozbawione przedmiotu swej realizacji przybliżają się w swej istocie od boskiego ideału szczęścia.

Taki właśnie ideał przedstawia Salomonowa Pieśń nad Pieśniami.

„Ogrodem zamknionym jesteś, siostro moja, oblubienico moja!
źródło zamknione, zdrój zapieczętowany.”

Jest to szczęście utracone, albo raczej nigdy nie pozyskane, nigdy nie spełnione. Piękna śniadolica dziewczyna sprzedana przez rodzinę do haremu wielkiego króla Salomona tęskni za swym idealnym pasterzem ze wzgórz Libanu. Być może pasterz ten nigdy w rzeczywistości nie istniał i jest jedynie tworem jej wyobraźni, być może marzy ona o tym, by wielki król zamiast wzywać ją na swą ucztę, zakradł się do niej kiedyś potajemnie w nocy i porwał ją w dalekie krainy szczęścia, gdzie nie ma służalstwa, pokłonów i dworskiej etykiety. Jak by nie było szczęście i miłość dziewczyny są przeżyciem mistycznym, przeżyciem tęsknoty i niespełnienia.

Dlaczego Bóg chciał, by prawdziwa rozkosz szczęścia była tak krótka i ulotna, że zawsze wydawać się będzie nieosiągalnym stanem utraconego raju? Przecież tak wielu ludziom owo poczucie nieosiągalności szczęścia utrudnia, lub wręcz uniemożliwia zaakceptowanie niedoskonałej rzeczywistości, która z trudem tylko przypomina to, o czym marzyliśmy kiedyś dotykając drżącej ręki szczęścia. Być może to właśnie tęsknota pozwala nam sobie uzmysłowić rzeczywistość szczęścia, takiego, jakim zaplanował go Bóg. Doczesność i cielesność przygniata szczęście brzemieniem pożądliwości i grzechu, podczas gdy tęsknota odrywa nasze uczucia od ziemi, od ciała, od myśli nawet przenosząc nas wprost na białe łąki niedostępnych wyżyn trzeciego nieba.

Tęsknota zmienia nasze życie na wzór tego, o czym marzymy. Czasami wywołuje rozgoryczenie i niezadowolenie, ale nawet i te negatywne uczucia mogą być twórczym napędem do wznoszenia naszego wyobrażenia o rozkoszy na coraz wyższe poziomy szczęścia. Tęsknota jest tajemną siłą wzrostu i dojrzewania zamkniętego ogrodu.

Dojrzałość ogrodu, o którym czytaliśmy w Pieśni Salomona, to nie jednoroczna dojrzałość owoców, ale dojrzałość drzew, której nie można doznać zmysłem smaku, ale wzrokiem i powonieniem.

„Powstań wietrze północny, a przyjdź wietrze z południa, przewiej ogród mój;
niech płyną wonności jego”

To właśnie zapach ogrodu i marzenie o delikatnym smaku jego owoców jest źródłem najwyższego szczęścia. Jakże często bywa tak, że doczesne spełnienie owej tęsknoty oddala nas w rzeczywistości od samej istoty rzeczy. Nie jest to jednak powód, by mniej cenić ową doczesność, owe okruchy szczęścia, jakimi obdarza nas Bóg. To właśnie one dają nam wyobrażene o jego pełni. To one właśnie pozwalają nam rozwijać wizję wiekuistej rozkoszy prawdziwego zespolenia uczuć. Przecież bez owych krótkich chwil rozkoszy nie wiedzielibyśmy za czym tak naprawdę powinniśmy tęsknić.

Wieloletnia dojrzałość drzew ogrodu, to także dojrzałość czasu, dojrzałość umiejętności oceniania czasu. Nie można oczekiwać dojrzałości przed upływem określonego czasu. Nawet dojrzałe owoce niedojrzałego drzewa nie dają pełni wyobrażenia o rzeczywistym smaku prawdziwej rozkoszy. Spełnieniem jest dopiero dojrzały owoc dojrzałego drzewa. A przecież ogród to nie tylko jedno drzewo. Dojrzałość ogrodu to dojrzałość wielu drzew przynoszących różnoraki owoc:

„Szczepki twoje są sadem jabłek granatowych
z owocem wdzięcznym cyprysu i szpikanardu;
Szpikanardu, i szafranu, kasyi, i cynamonu,
ze wszystkiemi drzewami kadzidło przynoszącemi! myrry, i aloesu,
ze wszystkiemi osobliwemi rzeczami wonnemi.”

Wśród owoców owego ogrodu, właściwie żaden nie nadaje się do jedzenia. Nawet jabłka granatowe są raczej ozdobą niż pożywieniem. Ten ogród cieszy wzrok i daje rozkosz zmysłowi powonienia. Dlatego właśnie wcale nie trzeba przebywać w ogrodzie, by cieszyć się jego wdziękami. Potrzebny jest jednak wiatr:

„Powstań wietrze północny, a przyjdź wietrze z południa, przewiej ogród mój;
niech płyną wonności jego”

To oblubieniec jest wiatrem, który rozwiewa woń zamkniętego ogrodu na całą okolicę. To on sprawia, że jego zapach staje się jeszcze intensywniejszy.

„O źródło ogrodne, zdroju wód żywych, które płyną z Libanu!” – woła oblubienica do swego pasterza. To on jest wodą, która daje wzrost drzewom jej ogrodu. To on jest wodą, która wypełnia owoce i odświeża zieleń drzew. Oblubieniec jest jak powietrze i woda. Powietrze nie pachnie samo z siebie. Woda sama w sobie nie ma smaku. To ogród sprawia, że powietrze wypełnia się wonnością drzew, a woda nabiera smaku owoców. Mężczyzna jest życiodajną siłą, ale pachnie zapachem kobiety i smakuje jej smakiem. Sam z siebie bywa często bezwonny i bez smaku. Podobnie jak kobieta usycha bez życiodajnych wód Libanu, a jej woń nie cieszy nikogo bez wiatru północy i południa.

Dlatego tak bardzo potrzebujemy siebie na wzajem. Dlatego nie umiemy bez siebie żyć. Dlatego szukamy siebie i wydaje nam się, że znajdujemy, ale tak naprawdę w życiu okazuje się, że podobnie jak Bóg i Biblia, drugi człowiek jest tak do końca niepoznawalny i nieodkrywalny. Nasze życie składa się z poszukiwań. Gubimy się i znajdujemy:

„Otworzyłam miłemu memu; ale miły mój już był odszedł i minął.
Omdlała była dusza moja na głos jego;
szukałam go, alem go nie znalazła;
wołałam go, ale mi się nie ozwał.”

Jeśli tęsknota jest istotą prawdziwej i idealnej miłości, to owo chwilowe zagubienie jest elementem przybliżającym nas do raju. Nie traćmy tych okazji do pozostawiania po sobie śladów, w których kochająca osoba będzie odkrywała żar uczuć, którymi ją darzymy:

„a oto z rąk mych kapała myrra,
a z palców moich myrra ciekąca na rękojeść zawory.”

Owa myrra dobrych uczuć i miłości, którą oblubieniec pozostawia jako swój ślad na klamce pochodzi z ogrodu oblubienicy. Nieco wcześniej oblubieniec mówił:

„Przyszedłem do ogrodu mego, siostro moja, oblubienico moja!
zbieram myrrę moję z rzeczami wonnemi mojemi;”

To że się gubimy i znajdujemy, nie oznacza, że dzieje się cokolwiek złego. Owe poszukiwania są zupełnie naturalne w procesie poznawania duszy drugiego człowieka. Niechaj jednak procesowi temu towarzyszy „obieg myrry” dobrych uczuć. Przez ogrodzenie zamkniętego ogrodu niech przedostaje się dobra, rozkoszna woń ciepła i radości. Niech na klamce pustych drzwi pozostaje myrra szlachetnych i dobrych uczuć.

Oboje jesteście już dojrzałymi i ukształtowanymi ludźmi. Wasze ogrody szczęścia pełne są dobrych, wonnych owoców. Wykorzystajcie dobrze okres zmiękczenia waszych dusz żarem miłości. Pozwólcie waszym ukształtowanym już charakterom i przyzwyczajeniom dobrze się do siebie w tym okresie dopasować. Pozwalajcie by wasze dobre uczucia przenikały przez glinianą zasłonę ciała. Zdradzajcie sobie jak najwięcej sekretów, które potem pozwolą wam przetrwać trudne chwile zamkniętych ogrodów i pustych drzwi. Niech Bóg wam błogosławi w poszukiwaniu najprawdziwszej, wytęsknionej miłości, owego rzeczywistego Eden rozkoszy i szczęścia. Niech wasze życie będzie codziennym przykładem miłości Boga do ludzi. Amen.

Daniel Kaleta

4