Vigy, 9 kwietnia 2007

Obejrzyj prezentację do wykładu w formacie PDF (w jęz. francuskim)

Tomasz Didymos

Drodzy braterstwo! Brat Stefan Thieme przekazał Wam już zapewne wczoraj pozdrowienia od naszego zgromadzenia z Ludwigshafen. Dołożę do nich jeszcze osobiste pozdrowienie od siostry Janiny Fietz, z którą zgromadzamy się na cotygodniowym badaniu Ewangelii.

Zgodnie z życzeniem braci zapraszających mnie do tej usługi spróbuję przemówić do Was po francusku, choć nie znam dobrze tego języka. Przepraszam więc, jeśli nie będę czytał zbyt płynnie i będę popełniał błędy w wymowie. Mam jednak nadzieję, że mimo wszystko w ten sposób lepiej mnie zrozumiecie. Nie oczekujcie jednak, że po wykładzie odpowiem na Wasze pytania po francusku.

Drodzy w Chrystusie bracia i siostry!

Według biblijnego kalendarza księżycowego mamy dzisiaj 21. dzień miesiąca Nisan. Dokładnie tydzień temu, w poniedziałek 2. kwietnia, przypadała rocznica śmierci Pana Jezusa. Był to 14. dzień miesiąca Nisan. Warto przy tej okazji wspomnieć, że w tym roku, księżycowa rocznica daty śmierci Jezusa zbiega się dość dokładnie z rocznicą słoneczną. W roku śmierci Jezusa, czyli w 33. roku naszej ery, święto Paschy 14. Nisan wypadało bowiem w piątek, 3. kwietnia.

Jeśli 14. Nisan przypadał w poniedziałek, to rocznicę zmartwychwstania, według kalendarza księżycowego, obchodziliśmy w minioną środę, 4. kwietnia, kiedy to przypadał 16. dzień miesiąca Nisan. W tym właśnie dniu, dokładnie 1974 słoneczne lata temu, zmartwychwstały Jezus ukazał się kilkakrotnie: Marii Magdalenie przy grobie, kobietom, które przyszły go namaścić, Szymonowi (Łuk. 24:34), uczniom w drodze do Emaus, a wieczorem ukazał się apostołom zgromadzonym w wieczerniku. Jednego z nich brakowało jednak przy tym zdarzeniu. I dlatego, jakby specjalnie dla niego, Pan Jezus ukazuje się raz jeszcze tydzień później, czyli w niedzielę 23. Nisan 33. roku naszej ery. Oznacza to, że pojutrze, w środę, obchodzić będziemy księżycową, a także prawie słoneczną rocznicę owego drugiego ukazania się Pana Jezusa w wieczerniku.

Dlatego właśnie chcielibyśmy dzisiaj przypomnieć to wydarzenie, a w szczególności postać owego spóźnionego ucznia. Nasze rozważania zatytułowaliśmy „Tomasz Didymos”. Historia, o której mówimy, zapisana została w Ewangelii Jana, w 20 rozdziale od 24 do 29 wersetu (Jan 20:24-29), gdzie czytamy:

„A Tomasz, jeden ze dwunastu, którego zwą Dydymus, nie był z nimi, gdy był przyszedł Jezus. I rzekli mu drudzy uczniowie: Widzieliśmy Pana. Ale im on rzekł: Jeśli nie ujrzę w ręku jego znaków gwoździ, a nie włożę palca mego w znaki gwoździ, a nie włożę ręki mojej w bok jego, nie uwierzę. A po ośmiu dniach byli zasię uczniowie jego w domu, i Tomasz z nimi. I przyszedł Jezus, gdy były drzwi zamknięte, a stanął w pośrodku nich, i rzekł: Pokój wam! Potem rzekł Tomaszowi: Włóż sam palec twój, a oglądaj ręce moje i ściągnij rękę twoją, i włóż ją w bok mój, a nie bądź niewiernym, ale wiernym. Tedy odpowiedział Tomasz i rzekł mu: Panie mój, i Boże mój! Rzekł mu Jezus: Żeś mię ujrzał, Tomaszu, uwierzyłeś; błogosławieni którzy nie widzieli, a uwierzyli.”

Z Biblii niewiele dowiadujemy się o naszym bohaterze, Tomaszu. Jego imię wywodzi się od hebrajskiego słowa TaOM, które oznacza „bliźniak” i pochodzi od rdzenia TaAM – „być podwójnym, być bliźniaczym” (Numery Stronga odpowiednio: grecki 2381 od hebrajskich 08380 i 08382). Tomasz nosił też przydomek Didymos (Strong 1324), które to słowo jako przymiotnik po grecku oznacza „podwójny, dwojaki, bliźniaczy”, a w rzeczownikowym zastosowaniu – „bliźniak”. Didymos jest zatem greckim tłumaczeniem hebrajskiego imienia apostoła, które w oryginale brzmiało zapewne „Thoma”.

Nie wiadomo, czy na podstawie znaczenia tego imienia można wnioskować, jakoby Tomasz miał brata bliźniaka. Niektórzy tak się domyślają. W oparciu o listę apostołów, gdzie Tomasz wymieniany jest w bezpośrednim sąsiedztwie Jakuba syna Alfeusza i jego brata Judy, uważa się niekiedy, że Tomasz również był synem Alfeusza i być może nawet bliźniaczym bratem Judy. Do potencjalnego grona krewniaków dodać można by jeszcze Mateusza, którego ojciec również nazywał się Alfeusz (Mar. 2:14).

Nie będziemy jednak wdawać się w spekulacje na temat możliwych powiązań rodzinnych Tomasza. Nie będziemy też wnikać w to, czy prawdą jest, jakoby Tomasz po śmierci Jezusa głosił Ewangelię w Persji, a później w Indiach, gdzie też wedle tradycji miał zginąć męczeńską śmiercią. Zauważymy tylko, że postać Tomasza jest bardzo popularna w literaturze apokryficznej. Przypisuje mu się napisanie Ewangelii, Objawienia oraz historii dzieciństwa Jezusa. Jest on także bohaterem apokryficznej historii Abgara oraz Dziejów Tomasza, które opisują wspomnianą legendarną działalność tego apostoła w Indiach. Postaramy się raczej zająć tym, co na temat Tomasza Didymosa dowiadujemy się z Biblii.

Jego imię występuje na wszystkich czterech listach apostołów w drugiej czwórce, która zawsze zaczyna się od Filipa. W grupie tej wymieniany jest on dwa razy na ostatnim miejscu. Mateusz przesuwa skromnie Tomasza na trzecie miejsce, a siebie zapisuje jako czwartego w tej drugiej grupie.

Mat. 10:2-4

Mar. 3:16-19

Łuk 6:14-16

Dzieje Ap. 1:13

Szymon Piotr

Szymon Piotr

Szymon Piotr

Piotr

Andrzej

Jakób, syn Zebedeuszowy

Andrzej brat Szymona

Jakób

Jakób syn Zebedeusza

Jan, brat Jakóbowy

Jakób

Jan

Jan, brat Jakóba

Andrzej

Jan

Andrzej

Filip

Filip

Filip

Filip

Bartłomiej

Bartłomiej

Bartłomiej

Tomasz

Tomasz

Mateusz

Mateusz

Bartłomiej

Mateusz

Tomasz

Tomasz

Mateusz

Jakób, syn Alfeuszowy

Jakób, syn Alfeuszowy

Jakób, syn Alfeuszowy

Jakób Alfeuszowy

Lebeusz Tadeusz

Tadeusz

Szymon Zelotes

Szymon Zelotes

Szymon Kananejczyk

Szymon Kananejczyk

Judasz, brat Jakóbowy

Judas Jakóbowy

Judasz Iszkaryjot / Paweł

Judasza Iszkaryjot / Paweł

Judasz Iszkaryjot / Paweł

-

Pewne wnioski można też próbować wysnuć z opisu Nowego Jeruzalem z 21 rozdziału Objawienia, gdzie czytamy, że owo cudowne miasto wzniesione zostało na dwunastu fundamentach podpisanych imionami dwunastu apostołów Baranka (Obj. 21:14): „A mur miasta miał gruntów dwanaście, a na nich dwanaście imion dwunastu Apostołów Barankowych.” Dalej czytamy też, że owe dwanaście fundamentów ozdobione było dwunastoma rodzajami szlachetnych kamieni (Obj. 21:19-20). Może to oznaczać, że każdy z wymienionych szlachetnych kamieni odpowiada w pewnej mierze cechom charakteru jednego z apostołów Jezusa. Jeśli porównamy listę kamieni z listą apostołów w zapisie Ewangelii Mateusza, to przekonamy się, że Tomaszowi odpowiada kamień o nazwie chrysolit.

Mat. 10:2-4

Obj. 21:19-20

Szymon Piotr
Andrzej
Jakób syn Zebedeusza
Jan, brat Jakóba
Filip
Bartłomiej
Tomasz
Mateusz
Jakób, syn Alfeuszowy
Lebeusz Tadeusz
Szymon Kananejczyk
Judasz Iszkaryjot / Paweł

jaspis
szafir
chalcedon
szmaragd
sardoniks
sardyjusz
chrysolit
beryllus
topazyjusz
chrysopras
hijacynt
ametyst

Chrysolit, czyli po grecku „złoty kamień” (chrysos = złoto, lithos = kamień), to minerał znany dzisiaj raczej pod nazwą oliwinu albo w jego szlachetnej jubilerskiej odmianie peridotu (od francuskiego „peritot” – nieczysty). Jest to piękny przeźroczysty kamień o szlachetnej zielonej barwie. Nazywany jest czasami „szmaragdem ubogich”, gdyż jest nieco popularniejszy i tańszy od szmaragdu, a bardzo do niego podobny. Twierdzi się nawet, że niektóre ze słynnych szmaragdów, którymi w starożytności szczyciła się egipska królowa Kleopatra, były właśnie peridotami. Na naszej liście kamieni i apostołów zauważamy też, że szmaragd przyporządkowany jest Janowi. Może to znów nie jest przypadek, że właśnie od tego Ewangelisty najwięcej dowiadujemy się o Tomaszu. Widocznie byli do siebie podobni.

Chrysolit oprócz innych właściwości, typowych dla szlachetnych kryształów, cechuje się silną dwójłomnością. Dwójłomność to specyficzna cecha niektórych przeźroczystych minerałów, które ze względu na swą budowę krystaliczną załamują monochromatyczne światło pod dwoma różnymi kątami. Powszechnie znane jest zjawisko rozszczepienia światła w kryształach, które powoduje, że białe światło staje się kolorową wiązką tęczy. Kryształy dwójłomne nie tylko rozszczepiają białe światło na poszczególne barwy, ale jeszcze każdy kolor oddzielnie zostaje rozszczepiony na dwie oddzielne wiązki. I tak przedmiot obserwowany przez dwójłomny kryształ widziany jest podwójnie. (Nawiasem wspomnimy, że podobne cechy wykazuje także beryl, który mógłby odpowiadać Tomaszowi, gdybyśmy przyjęli kolejność apostołów według Marka i Łukasza.)

Czyż ta cecha chrysolitu nie nawiązuje wspaniale do znaczenia imienia Tomasz oraz przydomka Didymus, które obydwa oznaczają „podwójny”? Owej podwójności można przypisać różne znaczenia. Apostoł Jakub w rozdziale 1. i wersecie 8. pisze, że (Jak. 1:8): „Mąż umysłu dwoistego jest niestateczny we wszystkich drogach swoich.” Z drugiej jednak strony każde badanie, każde rozważanie polega przecież na rozłożeniu zagadnienia na pojedyncze składniki. Takie też jest znaczenie słowa „analiza”, którym posługujemy się, gdy mówimy o rzetelnym, wnikliwym badaniu naukowym, także o badaniu Biblii. Tak więc owa cecha rozszczepiania światła kojarzy się z rozważaniem, z dogłębnym badaniem, z dociekliwością, rozpatrywaniem różnych możliwości.

Badacz po przeprowadzeniu analizy tekstu, czy też jakiegoś innego zagadnienia, próbuje następnie dokonać syntezy, czyli połączenia różnych rozważonych składowych problemu w jeden wniosek. Taka synteza nie jest możliwa bez analizy. Trzeba najpierw zagadnienie „rozebrać”, aby można go było następnie złożyć w jednolity, logiczny wniosek. Umysł, który cały czas poprzestawałby na analizie, nie dokonując żadnej syntezy, byłby rzeczywiście chwiejny, gdyż nie potrafiłby ze swoich rozważań wyciągnąć żadnych wniosków. Z drugiej jednak strony „doświadczony robotnik” na Pańskiej niwie powinien nauczyć się „dobrze rozbierać Słowo prawdy” (2 Tym. 2:15).

Ową zasadę podwójności zauważamy także jako ogólną cechę stworzonego świata. Bóg stwarzał materialną rzeczywistość przez podział. Najpierw napisane jest, że Bóg stworzył niebo i ziemię. Następnie stworzył światło i oddzielił je od ciemności. W drugim dniu stworzenia oddzielone zostały wody dolne od górnych. Następnie z wód dolnych wyłonił się suchy ląd. Cała seria sześciu dni stworzenia dzieli się na dwie trójki, gdzie w pierwszej tworzone jest środowisko, a w drugiej jest ono napełniane: niebo ciałami niebieskimi, wody i niebo – rybami i ptakami, a ląd zwierzętami. Człowiek został stworzony podwójnie – jako mężczyzna i kobieta. Nasze ciało zbudowane jest symetrycznie i ma wiele podwójnych organów: Oczy, uszy, ręce, nogi. Podwójne są płuca, nerki, a także serce ma dwie komory. Nasz mózg podzielony jest na dwie półkule.

Podwójność jest zatem ogólną cechą naszej materialnej rzeczywistości. Również przy zmysłowym postrzeganiu zjawisk rozróżniamy między przeciwieństwami: jasny – ciemny, głośny – cichy, słodki – gorzki, gładki – szorstki, pachnący – cuchnący. Dla określenia jakości zjawisk potrzebujemy wyznaczenia granic skrajności, punktów podziału, miejsc rozszczepienia. W taki sposób stworzył nas Bóg. Podzielił, abyśmy nauczyli się odróżniać jedno od drugiego: ciemność od światłości, prawdę od fałszu, dobro od zła. Dlatego też w ogrodzie Eden posadził Bóg dwa drzewa – znów podwójność – drzewo żywota i drzewo poznania dobra i zła. Proces poznania wymaga zaś dalszego dzielenia – oddzielania dobra od zła. Taki jest głęboki sens całego doświadczenia ludzkości – nauczenie się odróżniania dobra od zła.

Tak więc w dziele stworzenia Bóg rozdwajał nasz materialny świat. Jednak ów podział miał być w Jego zamierzeniu tylko stanem przejściowym. Najdobitniej ukazane jest to w akcie podziału człowieka na mężczyznę i kobietę. W 1 Mojż. 2:22 (zauważcie braterstwo numer tego wersetu :)) czytamy (1 Mojż. 2:22): „I zbudował Pan Bóg z żebra onego, które wyjął z Adama, niewiastę”. Ale zaraz potem napisane jest też (1 Mojż. 2:24): „Przetoż opuści człowiek ojca swego i matkę swoją, a przyłączy się do żony swojej, i będą jednem ciałem.” Dlaczego Bóg rozdzielał człowieka, skoro życzył sobie, aby ta przez Niego rozdwojona para ponownie stała się jednym ciałem? Właśnie dlatego, że w owym trudnym i bolesnym nieraz procesie syntezy po dokonanej wcześniej analizie dokonuje się poznanie dobra i zła. Jest to proces niezbędny dla osiągnięcia doskonałości.

W napierśniku kapłana chrysolitowi odpowiada pierwszy kamień z czwartego rzędu o hebrajskiej nazwie TaRSziSZ (nr Stronga 8658). Na każdym kamieniu napierśnika zapisane było imię jednego pokolenia Izraela. Różne są koncepcje przyporządkowania kamieni do imion synów Jakuba. Jedna z nich wiąże cztery rzędy po trzy kamienie z czterema obozami po trzy pokolenia, które obozowały po czterech stronach Przybytku. Wedle tej koncepcji tarszisz-chrysolit odpowiadałby pokoleniu Dana. Dan znaczy po hebrajsku „sędzia”. Czyż sądzenie nie jest związane z analizą, z rozdzielaniem? Tak też błogosławił Jakub Danowi (1 Mojż. 49:16-17): „Dan sądzić będzie lud swój, jako jedno z pokoleń Izraelskich. Dan będzie wężem na drodze, żmiją na ścieżce, kąsając pięty końskie, że spadnie nazad jeździec jego.”

Inni znów uważają, że kamienie napierśnika należy podpisać imionami synów Jakuba według kolejności urodzenia. Wtedy ósmy kamień Tarszisz-Chrysolit odpowiadałby ósmemu w kolejności synowi Jakuba – Aszerowi. Imię Aszera (po hebr. „błogosławiony, szczęśliwy”) w błogosławieństwach Jakuba związane zostało ze słowem „tłustość”. Czytamy w 1 Mojż. 49:20: „Z Asera tłusty chleb jego, a on wyda rozkoszy królewskie.” Tłustość (hebr. SzaMeN) oznacza po hebrajsku oliwę z oliwek (hebr. SzeMeN), której przepiękny kolor tak bardzo przypomina barwę kamienia chrysolitu, czyli w dzisiejszym języku właśnie oliwinu!

Po tej porcji filozofii powróćmy jednak do historii naszego „podwójnego” Tomasza i spróbujmy przekonać się, czy zapisy Pisma Świętego potwierdzają cechy, które próbowaliśmy określić na podstawie charakterystyki kamienia odpowiadającego Tomaszowi.

Oprócz wspomnianych już czterech list apostołów, imię Tomasza pojawia się jeszcze w czterech zapisach biblijnych. Wszystkie one występują w Ewangelii Jana. Jeden z nich to właśnie nasza tytułowa historia ukazania się Jezusa w tydzień po zmartwychwstaniu. Do niej powrócimy na końcu.

W Ewangelii Jana 11:16 znajdujemy krótką wypowiedź Tomasza Didymosa. Przeczytajmy ją wraz z poprzedzającymi ją słowami Jezusa (Jan 11:14-16): „Tedy im rzekł Jezus jawnie: Łazarz umarł. (...) ale pójdziemy do niego. Rzekł zatem Tomasz, którego zwano Dydymus, współuczniom: Pójdźmy i my, abyśmy z nim pomarli.” Czyjej śmierci dotyczyła wypowiedź Tomasza? Z kim był on zdecydowany umrzeć? Z kim mieli być gotowi umrzeć jego towarzysze?

Na pierwszy rzut mogłoby się wydawać, że chodzi o wspomnianą przez Jezusa śmierć Łazarza. Ale cóż w tym kontekście mogłaby oznaczać chęć umierania razem z Łazarzem. Przecież ich przyjaciel już nie żył. Nie można było z nim współczuć, wydatkować swych żywotnych sił, by powstrzymać jego umieranie.

Wydaje się zatem, że logiczniej jest powiązać tę wypowiedź Tomasza ze zbliżającą się śmiercią Jezusa. Tomasz nie czerpie informacji o śmierci Jezusa z poprzedzającej wypowiedzi. Jego krytyczny umysł sam potrafi dokonać sprawnej analizy, czyli „rozdwojenia” sytuacji i wyciągnąć na podstawie tej analizy syntetyczny wniosek: Pójście z Jezusem do Jerozolimy oznacza narażenie się na śmierć.

Jakże słuszna była to ocena. Kilka miesięcy wcześniej Jezus ledwie uszedł z życiem, gdy tłum chciał Go pojmać za to, że nazwał się Synem Bożym (Jan 10:39). Wiadomo było, że faryzeusze podjęli już starania, by zgładzić proroka z Nazaretu (Jan 7:1). Szukał go Herod (Łuk. 13:31). Publiczne wystąpienie Jezusa w Jerozolimie musiało też doprowadzić do konfliktu z polityczny zarządem Judei, który nie był zainteresowany drażnieniem Rzymian rozruchami o narodowym charakterze (Jan 11:50). Czy w tej sytuacji bezpiecznie mogli się czuć uczniowie i współpracownicy ściganego proroka?

Te wszystkie argumenty szybko przewinęły się przez myśli Tomasza, a jego racjonalny umysł dokonał syntezy i podpowiedział słuszny wniosek: „Pójdźmy i my, abyśmy z nim [czyli z Jezusem] pomarli.” Jakaż spokojna rozwaga bije z tej krótkiej wypowiedzi. Być może prostsze umysły innych apostołów łudziły się jeszcze, że Jezus obejmie władzę w Jerozolimie, że uczyni ich swoimi zarządcami nad dwunastoma pokoleniami Izraela. Być może marzycielski umysł Judasza podsuwał mu jakieś pomysły na cudowne rozwiązania skomplikowanych okoliczności. Tymczasem Tomasz swym „rozdwajającym” umysłem dokonuje szybkiej analizy sytuacji i podejmuje słuszną, a przy tym jakże odważną decyzję.

Druga krótka wypowiedź Tomasza zapisana jest w Ewangelii Jana 14:5. Znów przeczytamy ją z poprzedzającym kontekstem (Jan 14:2-5): „W domu Ojca mego wiele jest mieszkania; a jeśli nie, wżdybymci wam powiedział. Idę, abym wam zgotował miejsce; (...) A dokąd ja idę, wiecie, i drogę wiecie. Rzekł mu Tomasz: Panie! nie wiemy, dokąd idziesz, a jakoż możemy drogę wiedzieć?”

Z naszą dzisiejszą świadomością wydaje nam się, że wypowiedź Jezusa była całkowicie jasna i że dotyczyła Jego śmierci oraz odejścia do nieba, które jest domem Jego Ojca. Ale prawdopodobnie bez późniejszych wydarzeń i świadectw też nie bylibyśmy tacy mądrzy. „Dom Ojca” to mogło być np. określenie świątyni. Pan Jezus mówił przecież o budowie nowej świątyni. A może miał na myśli świątynie jerozolimską? Co prawda owo „odejście” można było zrozumieć jako śmierć, gdyż tak już raz Pan Jezus się wyraził i został dobrze zrozumiany. Czytamy o tym w Ewangelii Jana 8:21-22: „Ja idę, i będziecie mię szukać, (...) gdzie ja idę, wy przyjść nie możecie. Mówili tedy Żydowie: Alboż się sam zabije, że mówi: Gdzie ja idę, wy przyjść nie możecie?”

Podobne słowa padają i tutaj. Jezus mówi nieco wcześniej do Piotra (Jan 13:36): „Dokąd ja idę, ty teraz za mną iść nie możesz, ale potem pójdziesz za mną.” Być może uczniowie także zrozumieli, że mówi o swojej śmierci. Ale czy człowiek może sobie śmierć zaplanować? Chyba, że zamierzałby popełnić samobójstwo, jak o to posądzili Jezusa Żydzi. Czy to możliwe, żeby Mistrz planował samobójstwo?

Umysł Tomasza znów zadawał słuszne pytania: Panie, skoro nawet nie wiemy, dokąd idziesz, skąd mamy wiedzieć, jaką drogą iść, żeby Cię znaleźć. Powiedz nam wyraźnie, co zamierzasz. Czy dziwią nas te pytania? Czy dziwiły one Jezusa? Z pewnością nie. Jakże wdzięczni jesteśmy racjonalnemu Tomaszowi, że zadał to pytanie, gdyż odpowiedź Jezusa jest jedną z najwspanialszych i najgłębszych definicji roli Mesjasza (Jan 14:6): „Rzekł mu Jezus: Jamci jest ta droga, i prawda, i żywot.” Oto cudowna odpowiedź godna dobrego pytania, zadanego przez „podwójny” umysł Tomasza!

Po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa znajdujemy Tomasza w gronie siedmiu uczniów, którzy na wezwanie Szymona Piotra postanawiają wrócić do rybackiego zawodu. Czytamy Ewangelię Jana 21 rozdział, 2 i 3 werset (Jan 21:2-3): „Byli pospołu Szymon Piotr i Tomasz, którego zowią Dydymus, i Natanael, który był z Kany Galilejskiej, i synowie Zebedeuszowi, i drudzy dwaj z uczniów jego. Rzekł im Szymon Piotr: Pójdę ryby łowić. Mówią mu: Pójdziemy i my z tobą.”

Oto Tomasz, zaraz za Szymonem znajduje się w gronie rybaków. Czy był to jego zawód? Wiemy na pewno, że rybakami byli Piotr, Andrzej, Jan i Jakub. Być może także inni Galilejczycy – Natanael i Filip z Betsaidy. To może właśnie Andrzej i Filip są owymi dwoma nie wymienionymi z imienia uczniami. Nie ma w tym gronie synów Alfeusza. Skąd wziął się Tomasz? Może znów jego racjonalny umysł podpowiedział mu, że coś trzeba robić, że nie warto tak bezczynnie siedzieć. Może dlatego jako pierwszy poparł Piotra w zamiarze udania się na połów ryb. A może też jego analityczny umysł podpowiedział mu, że nad jeziorem najłatwiej będzie spotkać Jezusa, który umówił się z nimi w Galilei. Jeśli taka była kalkulacja Tomaszowego rozsądku, to znów się nie pomylił. Nie tylko spotkali Pana – prawdopodobnie jedynie ci, którzy poszli łowić ryby – ale jeszcze otrzymali tyle wspaniałych nauk, ciesząc się znów, i to chyba przed dłuższy czas, miłą społecznością z Mistrzem.

I na koniec wróćmy do naszej tytułowej historii, która zapewniła Tomaszowi wieczną pamięć i przydomek „niewierny”. I tutaj znów umysł Tomasza stawia wierze słuszne pytania. Widzieliście Pana, dobrze! A może wam się tylko wydawało. Pan pokazał wam ręce i bok. Ale czy Go dotykaliście? Może to tylko jakaś sztuczka, może zbiorowa sugestia. Wszyscy bardzo byśmy chcieli, żeby Pan był znów z nami, ale te cudowne objawienia trzeba koniecznie zweryfikować. Gdybym mógł Go dotknąć, to bylibyśmy pewni, że to nie była żadna zjawa czy złudzenie.

Czy te pytania i zastrzeżenia wydają się nierozsądne? Pomyślmy bracia. Gdyby dzisiaj stanął między nami ktoś, kto by powiedział, że wczoraj w nocy widział Jezusa w Jego drugiej obecności, co byśmy zrobili? Czy łatwo byśmy w to uwierzyli? O nie! Nasz rozsądek i doświadczenie słusznie podpowiadałyby nam konieczność wątpienia w takie świadectwo. Oczywiście dzisiaj wydaje nam się, że wtedy sytuacja była całkiem inna. Z punktu widzenia Tomasza nie była jednak inna. Słusznie pragnął zweryfikować zmysłem dotyku to, co inni apostołowie tylko widzieli. I Pan uszanował to jego pragnienie. Specjalnie ze względu na jego racjonalne wątpliwości Jezus ukazuje się raz jeszcze w podobieństwie zranionego ciała, by umocnić wiarę Tomasza i naszą.

Jakże wdzięczni jesteśmy i tym razem Tomaszowi, że jego krytyczny umysł i słuszne wątpliwości dostarczyły nam jeszcze jednego wspaniałego dowodu zmartwychwstania Jezusa. Jakże też piękna jest nauka, której przy tej okazji udziela Pan Jezus: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. Tomasz nie skorzystał co prawda z tego błogosławieństwa. Ale dzięki niemu my dzisiaj nie domagamy się już namacalnych dowodów ani zmartwychwstania Jezusa, ani Jego drugiej obecności. Wierzymy bez widzenia i dotykania, gdyż „wiara jest z słuchania” (Rzym. 10:17), a nie z widzenia i dotykania.

Jakże piękne jest też wyznanie wiary Tomasza, który nie był już więcej niewiernym, ale stał się wiernym (Jan 20:28): „Pan mój i Bóg mój!” Jezus stał się dla Tomasza już nie tylko nauczycielem, ale także władcą – Panem, i to w duchowym kształcie – jako istota boska (Elohim). Wyznanie to może świadczyć, że Tomasz jako pierwszy wyznał boskość natury Jezusa od zmartwychwstania, tak jak kiedyś Piotr jako pierwszy wyznał synostwo Boże i mesjaństwo Mistrza.

Drodzy Braterstwo! Apostoł Paweł napisał o nas ludziach, że „powątpiewamy, ale nie zwątpimy” (2 Kor. 4:8). Nasze racjonalne umysły, ludzi wychowanych w racjonalistycznych czasach, często zadają naszej wierze niewygodne pytania. Nie bójmy się tych pytań. Tu zwracam się szczególnie do młodzieży, która częściej niż my dorośli zadaje racjonalne pytania zmierzające do dostarczenia wierze niezbędnych dowodów. Nie bójcie się tych pytań umysłu. Wasz analityczny rozum jest dziełem Bożym, jest wspaniałym instrumentem, którym powinniśmy nauczyć się posługiwać. Zadajcie te pytania Biblii, zadajcie je Bogu, pytajcie doświadczonych braci. Z pewnością Bóg uszanuje wasze wątpliwości i dostarczy wam powodów do tego, byście z niewiernych stali się wiernymi. Jeśli stłumicie w sobie te pytania rozumu, być może przegapicie szansę utwierdzenia swojej wiary albo nawet wiary innych wierzących.

Również i nam, bardziej utwierdzonym, umysł zadaje niekiedy trudne pytania. Dzieje się tak zwłaszcza w cierpieniu, gdy dotyka nas niesprawiedliwość, gdy chorują i przedwcześnie odchodzą nasi najbliżsi. Czy wtedy nie wołamy do Pana tak jak Ijob: Dlaczego Panie! Za co mnie to wszystko spotyka! Nie bójmy się tego wołania. Pan cierpliwie nas wysłucha i odpowie: Skryłem się na chwilę za chmurą. Wytrzymaj jeszcze trochę, a ukażę Ci się złotym promieniem słońca, jasnym ciepłem po deszczu. A wtedy, tak jak Ijob, będziemy mogli powiedzieć: „Przedtem tylko ucho słyszało o tobie; ale teraz oko moje widzi cię.” (Ijoba 42:5)

Błogosławiona wiara, która jest ze słuchania. Jednak jej potwierdzeniem może być oglądanie i dotykanie Bożej łaski. Gdy nauczymy się korzystać z rozumu jako danego nam przez Boga instrumentu, jeśli nauczymy się akceptować nasze i cudze wątpliwości poszukujące podstaw dla wiary, to na koniec będziemy też umieli wyznać naszą wiarę pięknymi słowami Tomasza: „Pan mój i Bóg mój”. Amen.

Daniel Kaleta

9