Wędrówka 2009/6

Miłość i lęk

Nie ma przecież lęku w miłości; ale miłość doskonała całkowicie usuwa lęk, bo lęk powoduje udrękę, a kto się boi, nie jest doskonały w miłości. Johanan ben Zabdi (1 Jana 4:18 w tłum. autora)

Epidemia grypy sięga naszej wschodniej granicy, skutkiem kryzysu ekonomicznego będzie zwiększenie bezrobocia, globalne ocieplenie wcześniej czy później doprowadzi do klimatycznej katastrofy, zderzenie asteroidy z Ziemią jest tylko kwestią czasu, zadłużenie narodowych budżetów musi doprowadzić do hiperinflacji, katastrofalny upadek moralności spotka się z Bożą karą – wystarczy przejrzeć kilka gazet, czy to świeckich, czy religijnych, by natknąć się na jedno lub nawet więcej spośród tych haseł. Wszechobecny strach steruje działaniami rządów, kościołów, przedsiębiorstw i pojedynczych ludzi.

Dobroczynność to moralny obowiązek każdego człowieka, wyrównywanie szans krajów biednych i bogatych jest jednym z najważniejszych zdań naszych czasów, działania światowych przywódców zmierzają do osiągnięcia międzynarodowego pokoju, stabilizacji, solidarności, tolerancji, integracji – nasza zachodnio-północna kultura przynajmniej w założeniach jest cywilizacją miłości. Jeden z największych jej ideologów, Johanan ben Zabdi (I w. n.e.), twierdzi tymczasem, że miłość wyklucza strach, a występowanie strachu dowodzi niedoskonałości wiodącego uczucia naszej cywilizacji.

Amerykański psycholog Robert Plutchik (1927-2006) opracował teorię, wedle której człowiek odczuwa osiem podstawowych emocji. Stanowią one cztery przeciwstawne pary i mogą występować w różnych stopniach natężenia oraz na różnych poziomach pobudzenia. Kombinacje owych emocji pierwotnych stanowią podstawę wszelkich innych uczuć. Wedle tej teorii miłość jest diadą (czyli mieszanką dwóch emocji podstawowych) spokrewnionych z sobą emocji: radości i zaufania. Strach w połączeniu z sąsiadującą ufnością tworzy zaś poczucie uległości. Jeśli strach jest emocją podstawową, to jego występowanie nosi cechy odruchu fizjologicznego, z którym trudno byłoby walczyć. Zaś próba jego całkowitego wyeliminowania musiałaby być zadaniem bezcelowym, a może nawet szkodliwym.

Jaki jest zatem sens tytułowego stwierdzenia, że doskonała miłość całkowicie usuwa lęk? Kluczem do jego zrozumienia jest, jak się wydaje, zdanie poprzedzające, w którym czytamy: W tym udoskonaliła się miłość z nami [i] w nas, że ufność mamy w miłości [względem] sądu (1 Jana 4:17 tłum. aut. wg K. Synaickiego). Tak więc nie chodzi o to, by całkowicie pozbyć się strachu, lecz mieć ufność, że udoskonalona w nas i względem nas miłość przeprowadzi nas przez życie tak, by sąd Boży nie postawił nam żadnych zarzutów. Mogłoby to stać się prawdą o tyle, o ile bylibyśmy doskonali w miłości. Doskonałość jest jednak jak wiadomo trudno osiągalnym ideałem. Można jednak i trzeba się o niego usilnie starać.

Na tym można by właściwie zakończyć egzegezę tytułowego zdania. Można by, gdyby nie to, że lęk nie tylko obecny jest w naszym życiu jako potrzebny fizjologiczny odruch, ale także bywa często pobudzany i wykorzystywany w celach marketingowych. Sprzedawcy ubezpieczeń straszą nas możliwym kalectwem lub śmiercią. Klimatolodzy wyłudzają ogromne pieniądze na swoje badania, książki, programy telewizyjne strasząc ludzi swymi przepowiedniami. Firmy farmaceutyczne wzbudzając strach przed epidemiami wyłudzają ogromne pieniądze na sprzedaż środków zapobiegawczych. Niestety do listy straszących trzeba dopisać wiele ruchów religijnych nastawionych na szerokie propagowanie swoich ideologii. Chętnie posługują się one strachem rozbudzając nadmierne poczucie winy, a także zapowiadając rozmaite apokaliptyczne katastrofy, by przy jednoczesnym wzbudzaniu zaufania skłonić swych wyznawców do uległości.

Mechanizm ten całkowicie obcy jest duchowi Ewangelii (czyli dobrej nowiny lub wesołego poselstwa), a także idei „naprawienia” zapowiadanego przez biblijnych proroków (Dzieje Ap. 3:21). Bóg posługuje się co prawda karą, a nawet strachem przed nią, w celu wprowadzenia człowieka na słuszną drogę, jednak już po poddaniu się procesowi naprawy dominującymi emocjami winny być radość i zaufanie, które zgodnie z przytoczoną powyżej teorią emocji łączą się w uczucie miłości.

Strach jest bardzo złym doradcą. Abraham ze strachu nie powiedział całej prawdy i naraził tym swoją żonę i gospodarzy na nieprzyjemności (1 Mojż. 26:7). Saul kierowany lękiem nie wykonał Bożego polecenia (1 Sam. 15:24), a innym razem ze strachu znienawidził Dawida (1 Sam. 18:12), którego wcześniej miłował (1 Sam. 16:21). Piotr bojąc się obrzezanych nie okazał miłości nieobrzezanym (Gal. 2:12). A cała ta pętla strachu zaczęła zaciskać się na ludzkich szyjach jeszcze w Edenie, gdy zawstydzony Adam usiłował skryć się przed Bogiem między drzewami ogrodu (1 Mojż. 3:10).

Do swoich naśladowców Jezus mówi: Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo (Łuk. 12:32). To nie ze strachu przed Bogiem czy ludźmi nieliczni naśladowcy kroczą za pogodnym Mistrzem z Nazaretu. To radość i zaufanie oraz szlachetna duma wynikająca z poczucia wyróżnienia wiąże ich nierozerwalnymi uczuciami z Bogiem i Jego Pomazańcem, Jezusem. Strach w owym związku mógłby co najwyżej doprowadzić do zakopania talentów (Mat. 25:25).

Inny wielki mędrzec nauki Jezusa, Saul z Tarsu, nauczał: Nie wzięliście przecież ducha niewoli, by znowu ulegać lękowi, lecz wzięliście ducha synostwa, w którym wołamy: Abba, Ojcze! (Rzym 8:15). Uczucie wzbudzane przez diadę strachu i zaufania to uległość właściwa pozycji sługi, niewolnika. Radość połączona z zaufaniem rodzi miłość cechującą związek syna i ojca. Syn ma respekt dla ojca, gdyż często jeszcze nie w pełni rozumie jego polecenia. Jednak przekonany o jego miłości, a także sam go miłujący, pragnie okazać posłuszeństwo w przekonaniu, że ojciec wie najlepiej. Taki stosunek do Boga nie naraża naśladowców Jego Syna na lęk przed karą.

Jeszcze inny posłaniec Jezusa, Szymon-Kefas nauczał: Ale chociażbyście nawet mieli cierpieć dla sprawiedliwości, błogosławieni jesteście. Nie lękajcie się więc gróźb ich i nie trwóżcie się (1 Piotra 3:14 NB). Ludzie, którzy nie boją się kary i śmierci, gotowi są na wszystko. Ludzi złych, którzy nie czują strachu, nie można powstrzymać przed występkiem. Ludziom pełnym miłości, którzy się nie boją, nie da się przeszkodzić w czynieniu dobra. To zapewne dlatego Jezus pragnął, aby Jego naśladowcy czuli się Jego przyjaciółmi, a nie sługami (Jan 15:15). Przyjaciel motywowany jest uskrzydlającą miłością, zaś sługa – uległością wzbudzaną przez strach.

Biblia obiecuje, że dzięki zaufaniu do Boga można zapanować nad strachem (Psalm 91:5; Przyp. 3:25). Johanan ben Zabdi poucza nas zaś, że nawet jeśli odczuwamy strach, to nie powinien on sterować naszym postępowaniem. Tym bardziej też nie powinniśmy innych straszyć Bogiem, ale głosić Jego wszechogarniającą miłość, gdyż Bóg jest miłość; a kto mieszka w miłości, w Bogu mieszka, a Bóg w nim (1 Jana 4:16).

Daniel Kaleta