Wędrówka 2005/5

Tak mówił, jakby wkładał w człowieka wszystkie słowa

Rozmowa z siostrą Janiną Fietz na temat jej autorytetów

(Posłuchaj nagrania wywiadu MP3)
Obejrzyj sprawozdanie z pogrzebu s. Janiny

Czy mogłabyś nam, Siostro, powiedzieć, jakie osoby w Twoim życiu były dla Ciebie autorytetem? Czy ktoś stanowił dla Siostry wzór postępowania?

Były takie osoby w rodzinie – Tatko i Mamusia. Ja widziałam, że Tatko bardzo dobrze znał Biblię i miał dar „czystej” mowy; jak coś powiedział, to było: „tak i amen”; on nigdy nie kłamał, zawsze było tak, jak on mówił.

Ojciec Siostry był starszym, prawda?

Tak, był starszym przez długie lata, prawie do samego końca. Oprócz niego jeszcze dwaj inni bracia byli starszymi zgromadzenia: br. Józef Ryl i br. Stanisław Ryl.

Czy i inni bracia też byli dla Siostry autorytetem?
Tak, np. brat Edward Ryl, który jeszcze żyje. On był zawsze taki „prawdziwy”.

Gdy była jakaś ważna sprawa, problem, pytanie, coś do załatwienia, to jak Siostra postępowała – pytałaś zgromadzenia, modliliście się razem?

Raczej nie stawiano pytań indywidualnie, tylko były wcześniej zadawane fragmenty do przeczytania i potem wspólnie się nad nimi zastanawiano. Także moja Mamusia brała aktywny udział w badaniach i umiała bardzo dobrze wypowiedzieć się na różne tematy. Nigdy nie rozważano problemów i pytań samodzielnie, tylko pytaliśmy się jeden drugiego: Jak ty to rozumiesz? Gdzie znaleźć odpowiedź? I staraliśmy się szukać odpowiedzi w Biblii, w tomach i tak wszystko „rozbieraliśmy”. W domu się trzeba było do badania przygotować, ale pamiętam, że badania były bardzo, bardzo „gorące”. Później, niestety, doszło do podziału i wyszło na jaw, kto mówił prawdę, a kto kłamał.

W kwestiach biblijnych zastanawialiście się wspólnie, a gdy Siostra miała jakieś życiowe problemy, to kogo się radziła?

W tych sprawach zawsze pytałam Tatkę i Mamusię. Tatko był dla mnie na co dzień jak zakon. W bardziej poważnych sprawach, np. związanych z zamążpójściem, pytałam też o radę brata Stahna. Bardzo dobrze znaliśmy tego brata, bo wiele razy bywał w naszym domu i usługiwał w naszym zborze. Zrobiłam tak, jak mi on doradził, ale potem wybuchła wojna i gdy wychodziłam za mąż, sytuacja była zupełnie inna.

Jakie stanowisko zajęli rodzice Siostry co do Twojego kształcenia? Mówiła Siostra wiele razy, że bardzo ubolewa nad tym, że nie mogła chodzić do szkoły. Czy miała Siostra żal do nich?

To chyba było tak, że wtedy, gdy osiągnęłam wiek szkolny, nie było jeszcze obowiązku szkolnego i rodzice mnie do szkoły nie posłali, a gdy miałam 10 lat i wprowadzono powszechny obowiązek szkolny, skorzystało z niego moje młodsze rodzeństwo, zaś troje starszych dzieci, w tym ja, nie rozpoczęliśmy nauki, bo musieliśmy pomagać w gospodarstwie.

Czy rodzice tłumaczyli to jakoś Siostrze, próbowali wyjaśniać?

Nie, ale ja szanowałam wolę Tatka i Mamusi. Nigdy nie było żadnego sprzeciwu. Jak rodzice coś powiedzieli, postanowili, to tak było. I to była u nas świętość w domu.

Gdy potem Siostrę wywieziono na Syberię, to kto ci pomagał, doradzał, np. jaką podjąć pracę?

Ze wszystkim radziłam sobie sama. Do pracy mnie skierowano. Było to dojenie krów. Mogłam pracować w polu, ale bardzo nie podobały mi się sowieckie piosenki, tańce, kino, zabawy, na które tam chodzono. Tak bardzo tego nie lubiłam, że wolałam bardzo ciężkie, na ogromnym mrozie, dojenie krów. Tam byłam sama, miałam więcej spokoju. U mnie w duszy zawsze było przekonanie, że trzeba Bogu służyć. To było moje pragnienie, więc gdy trzeba było wybrać pracę, to się pomodliłam i sama podjęłam decyzję. A praca i życie tam były straszne, zwłaszcza przez pierwsze dwa lata, zanim dołączyła do mnie i moich dwóch córek (mąż był pięć lat w „tiurmie”) moja Mamusia. Tamte tereny to było takie zacofane pustkowie, że czegoś podobnego nigdy wcześniej nie widziałam i nie myślałam, że tak jeszcze można żyć.

Niech nam Siostra opowie coś więcej o bracie Stahn. Czy był on dla innych braterstwa też autorytetem? Czy radzono się go tylko w sprawach biblijnych, czy i życiowych także?

Brat Stahn kładł wielki nacisk na podstawy, doktryny, ale i do zasad przywiązywał wielką wagę. Gdy więc w naszym zgromadzeniu pojawiły się poglądy epifaniczne, to brat Stahn tylko orzekł, że to, co oni głoszą, nie jest prawdą. Natomiast nikogo nie poniżał, nie okazywał jakiegoś wyraźnego sprzeciwu, lecz traktował tych braci tak „czysto” i z miłością. Cieszył się on wielkim uznaniem i był autorytetem tak dla naszego zgromadzenia, jak i dla innych braci, tak jak o nim słyszeliśmy od innych, np. od braterstwa z Białegostoku, gdzie brat Stahn mieszkał z kimś z dalszej rodziny. Swojej rodziny nie miał. Gościłam w jego domu i opowiadał, że po tym, jak nie powiodła się pierwsza próba poślubienia kogoś, już więcej nie starał się o żonę. Jeszcze przed wojną odwiedzałam go, zawożąc prowiant przygotowany przez Mamusię, a innym razem z moim bratem, który w Białymstoku przyjmował chrzest. Brat Stahn bardzo dobrze znał Biblię, mówił piękne wykłady, a poza tym miał taki dar wymowy, że gdy coś przedstawił, to było wiadome i pewne, że tak właśnie jest.

A kto inny z objazdowych braci cieszył się w Siostry zborze uznaniem?
Brat Gumiela.
Ale brat Gumiela, był młody. Bracia chcieli go pomimo to słuchać?
Tak, ale choć był młody, to tak mówił, jakby wkładał w człowieka wszystkie słowa.
Na czym to polegało?

Nie umiem dokładnie powiedzieć, ale gdy brat Gumiela przemawiał, zalegała na sali taka cisza, jakby wszyscy zamierali, tacy byli zasłuchani.

A czy odwiedzał was brat Mikołaj Grudzień?
Tak, ale nie pamiętam go zbyt dobrze. Chyba tylko raz gościł w naszym domu, natomiast brat Stahn wielokrotnie.

Gdy Siostra była sama na Syberii i czasem może brakowało sił, to wspominała sobie Siostra kogoś szczególnie, aby się pokrzepić?

Nie wolno było z niczym się ujawniać, więc gdy było mi ciężko, to się modliłam. Nie przyklękając na odosobnieniu, lecz prawie stale, w środku; modliłam się wykonując moją pracę, prosząc, aby mi Bóg dodał siły, bym nigdy nie przestała w Niego wierzyć. A z ludzi, to zawsze najważniejsi byli dla mnie: Mamusia i Tatko. To tak, jakbym miała dwóch „bogów” – Pan Bóg w niebie i moi rodzice.

Gdyby Siostra miała powiedzieć, komu oprócz Pana Boga zawdzięcza to wytrwanie w Prawdzie, w wierze, pomimo trudnych warunków i odosobnienia, to kto by to był?

Trudno tak jednoznacznie powiedzieć, ale na pewno byli to Tatko i Mamusia oraz ci bracia, o których już mówiłam, ale najbardziej wierzę, że to Pan Bóg sprawił, że wszystko przetrwałam.

A człowiek o imieniu Denis, z ugrupowania Świadków, którego często Siostra wspomina, opowiadając o latach przeżytych w Kirgizji?

On był moim dobrym sąsiadem, pomagał mi, gdy miałam bardzo ciężko na gospodarstwie. Zanim mu zaufałam, upewniłam się dobrze, kim on jest i jaki jest. Miał żonę, dzieci, mieszkali niedaleko, sami chcieli mi pomagać. Choć byli bardzo dobrzy i uczciwi i wiele z nimi o Prawdzie rozmawiałam, a nawet uczestniczyłam w ich zebraniach, to prawdę mówiąc – nie przyjaźniłam się z nimi, bo bałam się ich, bałam się ludzi z innych wyznań, aby mnie nie odwiedli od Prawdy, gdy zacznę ich popierać. A ja zawsze mocno wierzyłam w jedną i tę samą Prawdę, od dzieciństwa. Uważałam, i uważam do dziś, że nie ma większej Prawdy od tej, którą wywiódł brat Russell. Ja wierzę, że ona pozostanie na wieki.

Czyli w sprawach wiary autorytetem jest dla Siostry brat Russell?

Tak, ale ponieważ rodzice mnie wychowali, dali mi pewną dyscyplinę, to ich też uważam za bardzo ważnych w moim życiu. Zawsze ich słuchałam i wykonywałam to, co kazali mi zrobić.

Mówiłaś, Siostro, że brat Stahn udzielił Ci kiedyś ważnej życiowej porady. Powie nam Siostra, o co chodziło?

Nie mogę powiedzieć, to sprawa bardzo osobista. Tak będzie lepiej. Była to rozmowa w cztery oczy. Brat Stahn miał wielką mądrość, był wykształcony i miał wielkie doświadczenie życiowe. Postąpiłam tak, jak mi poradził. Nie chodzi o jakiś grzech, bo nie mam nic, co bym musiała ukrywać. Pan Bóg wszystko wie i widzi. Zależy mi tylko na zbawieniu w Chrystusie, bo wiem, że niewiele mi już zostało do końca. Najbardziej pragnę Królestwa Bożego, żeby przyszło na ziemię. Jeśli Bóg uzna, że będę godna Królestwa w niebie, to On mnie tam postawi, ale jeśli nie, to przyjmę miejsce tu, na ziemi. Pan Jezus był doskonały, a prosił Ojca o tę chwałę, którą miał u Niego na początku. Tak samo i ja, proszę tylko o to, by być z Bogiem, a gdzie to będzie, to zależy od Bożej łaski. My sobie na życie wieczne nie możemy zasłużyć. Wszystko mamy z łaski.

A jeśli chodzi o Pismo Święte i pomocną literaturę – czy ma Siostra jakieś ulubione księgi, fragmenty, któryś z tomów?

Bardzo kocham czytać Biblię, całą Biblię. Przeczytałam ją w całości kilka razy, podobnie jak i tomy, „Fotodramę”, „Książkę pytań i odpowiedzi”. Z tomów najbardziej lubię piąty i szósty. Staram się dużo czytać i wszystko jest dla mnie tak samo piękne, mądre i ważne. Bez czytania nie ma nic. Choć jest coraz trudniej, to jednak ciągle proszę Boga, aby mi dozwolił zachować przytomność umysłu, bym mogła czytać, rozumieć i zapamiętywać. To wszystko, co mi zostało w mej starości.

Z siostrą Niną rozmawiali: Barbara i Daniel Kaleta