Wędrówka 2005/1Co mówi Pismo Święte o rzeczach codziennychSztuka ubierania sięWydaje się, że ludzie zakładają na siebie ubrania przede wszystkim dlatego, że (1) wstydzą się przed innymi swej nagości, że (2) bez ubrania byłoby im czasami zimno, a także, że (3) niekiedy ubranie stanowi ochronę przed skaleczeniem. Gdyby jednak zagadnienie ubierania się dało sprowadzić się do funkcji użytkowych, to tematowi temu nie poświęcano by całych książek, czasopism, nie tworzono by praw odnoszących się do ubioru, a my nie mielibyśmy powodu, by pisać na ten temat i próbować rozważać to zagadnienie z perspektywy nauki Pana Jezusa, apostołów i proroków. Apostoł Paweł wymienia ubranie, oprócz jedzenia, jako podstawową i naturalną potrzebę człowieka: "Jeżeli zatem mamy wyżywienie i odzież, poprzestawajmy na tym” – 1 Tym. 6:8. Skoro jednak tak jest, to można by słusznie próbować zadać pytanie: Dlaczego Pan Bóg nie stworzył człowieka w ubraniu?Odpowiedź wydaje się prosta: Podobnie jak jedzenie rosło na drzewach, tak i materiał na ubranie znalazł się natychmiast, gdy tylko ludzie poczuli potrzebę okrycia swej nagości: "Spletli więc liście figowe i zrobili sobie przepaski” – 1 Mojż. 3:7. Pan Bóg ubrał co prawda pierwszych ludzi po swojemu: "Uczynił Pan Bóg Adamowi i jego żonie odzienie ze skór, i przyodział ich” – 1 Mojż. 3:21, ale również posłużył się produktem "naturalnym”. Tak samo jak w przypadku jedzenia, Pan Bóg stworzył potrzebne materiały, a ludzie mieli nauczyć się ich używania w celu rozumnego okrywania nagości i ochrony przed zimnem. W ogrodzie Eden ludzie byli nadzy, a jedzenie rosło na drzewach. Od wygnania z raju uzyskiwanie pokarmu i wytwarzanie ubrań, gotowanie i szycie stały się sztukami, umiejętnościami, które człowiek musiał posiąść, aby przeżyć w nieprzyjaznym świecie na wschód od Edenu. Jednak historia ze zmianą ubrania z liści figowych na ubranie ze skóry wskazuje, że ubranie spełniało już wtedy nie tylko użytkową funkcję. Niektórzy komentatorzy uważają, że figowe liście, z których Adam i Ewa uczynili sobie przepaski dla okrycia nagości, pochodziły z drzewa poznania dobrego i złego. Starali się oni użyć jako zasłony tego, co stało się dla nich przyczyną poznania własnej nagości. Nadal jednak czuli się nadzy, gdyż ukryli się przed Bogiem między drzewami ogrodu. Dopiero odzienie ze skóry zabitego prawdopodobnie zwierzęcia zapewniło im poczucie okrycia swej nagości i chyba również winy. Wydaje się, że w historii tej ubranie spełnia także funkcję symboliczną – wyraża uczucia człowieka względem Boga oraz zamiary Stwórcy względem grzesznika. Być może więc Pan Bóg stworzył człowieka nagim między innymi i po to, by opanował sztukę rozumnego i zgodnego z Jego prawem odziewania swego ciała. Ubrania, które na siebie nakładamy, są nie tylko okryciem i ochroną, ale także mogą stanowić wyraz naszych uczuć, naszego gustu i poczucia dobrego smaku. Tak jak usta mówią z obfitości serca, tak człowiek dobry i rozumny będzie się stosownie, mądrze i elegancko ubierał. Mimo to jednak nie tylko dbamy o stan serca, ale także uczymy się pięknego i umiejętnego posługiwania się językiem. Być może warto też poświęcić trochę czasu na zdobycie umiejętności rozumnego i pięknego ubierania się. Język ubioruJak w czasach biblijnych, tak i dzisiaj, ubiór może stanowić pewien język porozumiewania się między ludźmi. Nawet osoby, którym wydaje się, że nie zwracają żadnej uwagi na swój zewnętrzny wygląd, przekazują swojemu otoczeniu bardzo wyraźne sygnały swego wewnętrznego porządku myślenia i odczuwania. Inni posługują się językiem zewnętrznego wyglądu w sposób zamierzony i celowy. Kobieta, która na wieczór trudnej rozmowy z mężem zakłada sukienkę z pierwszej randki i używa tych samych, co wtedy perfum, stara się wywołać wspomnienie pierwszych gorących uczuć. Na nabożeństwo ubieramy się inaczej niż do pracy w ogrodzie, choć ubranie robocze byłoby w niedzielę równie funkcjonalne. Kiedyś uczestniczyłem w niedzielnym zgromadzeniu ewangelizacyjnym w zgromadzeniu adwentystów i zwróciłem uwagę na szczególnie niedbałe, "robocze” wręcz ubrania gospodarzy. Chcieli oni zapewne w ten sposób przekazać swemu otoczeniu informację, że nie uznają niedzieli za dzień godny odświętnego ubrania. Można by mnożyć tego typu sytuacje z naszej codzienności. Także w Biblii znajdziemy historie, w których ubiór stanowi sposób przekazania informacji. Oprócz uczucia wstydu okazywanego przez założenie odzienia z liści figowych przez Adama i Ewę, można wspomnieć także Jakuba, który wielobarwną szatą okazuje Józefowi swe uczucia (1 Mojż. 37:3), Jeftego, który na znak rozpaczy rozdziera swe szaty (Sędz. 11:35), czy Jana Chrzciciela, który ubierając się w wielbłądzią szatę i opasując skórzanym pasem informował otoczenie, że jest prorokiem działającym w duchu Eliasza. Opisane w Biblii ubranie kapłana pełne było symbolicznych znaczeń i bez słów przekazywało cały szereg informacji o Wielkim Projektancie tej szaty. Biblia ukazuje nam również inne sytuacje, w których ubiór stawał się informacją fałszywą lub wręcz nawet kłamstwem. Rebeka przebiera Jakuba w szaty Ezawa, by jej ukochany syn uzyskał błogosławieństwo pierworodztwa (1 Mojż. 27:15). Tamara, synowa Judy, "zdjęła z siebie szaty wdowie, okryła się i otuliła zasłoną” (1 Mojż. 38:14), by udawać nierządnicę i urodzić upragnione dzieci. Gibeonici założyli podarte obuwie i zniszczone szaty, by wywołać wrażenie, jakoby przyszli z daleka. Dzięki temu zawarli przymierze z Izraelitami (Joz. 9:5). Język ubioru może kłamać. Warto o tym pamiętać w obliczu największego zagrożenia związanego z ubiorem, zagrożenia obłudy: "Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach” – Mar. 12:38. Ubiór może być zatem jednym ze sposobów wyrazistego porozumiewania się z otoczeniem. Jeśli tak, to warto poznać kilka Bożych zasad związanych z tą dziedziną, aby nasze ubrania były nie tylko dziełem ziemskich projektantów i krawców, ale także przedmiotem świadomego wyboru, zgodnego z Bożym Prawem i zdrowym rozsądkiem. Pan Bóg stworzył jedzenie, a diabeł kucharzyPowiedzenie to z powodzeniem można by odnieść również do współczesnych kreatorów mody. Rzucając czasami okiem na obrazki z "wybiegów”, odnosimy wrażenie, że ubrania tam pokazywane niewielki mają związek z pierwotnym zastosowaniem okrycia ludzkiego ciała. Owszem możemy podziwiać te "kreacje” jako dzieła sztuki, ale z ubraniem mają one czasami niewiele wspólnego. Co prawda dla większości z nas świat wysublimowanej mody to raczej tylko zagadnienie do teoretycznych rozważań i dyskusji o gustach. Nie możemy jednak zaprzeczyć, że w jakiejś mierze wszyscy ulegamy ogólnym tendencjom panującym w dziedzinie ubioru. Dzieje się tak przede wszystkim z najprostszego powodu, że przeważnie nie szyjemy sobie sami naszych ubrań, tylko kupujemy je w sklepach, a tam znajdujemy produkty tylko współczesnych projektantów. Nawet gdybyśmy mieli pełny wybór, to i tak raczej nie ubralibyśmy się w przestarzałe buty, sukienki czy garnitury, żeby na ulicy ktoś nie pytał, gdzie się kręci ten film kostiumowy. Jest więc oczywiste, że ubiór rozumny, to między innymi taki, który nie wyróżnia się swoją dziwacznością. Są osoby, które chętnie noszą ekstrawaganckie ubrania, chcąc w ten sposób zwrócić na siebie uwagę otoczenia. Sądzimy, że skłonności takie trudno byłoby pogodzić z naturą chrześcijańskiej prostoty i umiarkowania (Filip. 4:5). Czasami ludzie młodzi "oryginalnym” ubiorem rekompensują sobie poczucie niższości w innych obszarach i wtedy musimy patrzeć na to z pewną wyrozumiałością i cierpliwością. Jednak na dłuższą metę, a zwłaszcza w odniesieniu do osób dorosłych, wydaje się, że skłonność do celowego wyróżniania się ubiorem nie jest do pogodzenia z ideałami skromności (1 Tym 2:9). Z drugiej jednak strony również niechlujny wygląd niedobrze świadczy o chrześcijaninie, który powinien być wzorem czystości i świętości także w obszarze życia materialnego. Rozdarta szata może być świadomym wyrazem żalu, proste ubranie – wyrazem skromności i pokory, jednak zaniedbany ubiór jest przeważnie oznaką niedbalstwa i lenistwa, których to cech nie da się pochwalić. Ubraniem możemy podkreślać i motywować naszą pobożność. Choć Pan Bóg niechętnie patrzy na przesadną skłonność do otaczania się przedmiotami kultu, to jednak nakazał Izraelitom na ubraniu uczynić znaki, które przypominać im miały o obowiązku przestrzegania przykazań: "Powiedz im, żeby oni i ich potomkowie porobili sobie frędzle na skrajach swoich szat, a przy frędzlach na skraju umieścili sznurki z fioletowej purpury. Będziecie mieli te frędzle po to, abyście, gdy na nie spojrzycie, przypomnieli sobie wszystkie przykazania Pańskie, i abyście je pełnili, a nie dali się zwieść swoim sercom i swoim oczom, które was prowadzą do bałwochwalstwa, Abyście pamiętali i wypełniali wszystkie moje przykazania, i byli świętymi Boga waszego.” – 4 Mojż. 15:38-39. Jeśli tak, to i nasze zakładanie krawatu czy marynarki za mównicę albo ubranie spódnicy, której nie nosimy na co dzień, może stanowić wyraz próby zewnętrznego okazania miłej Bogu wewnętrznej pobożności. Zakładając oczywiście, że czynione jest to z przekonania i osobistej potrzeby, a nie sekciarskiego przymusu lub chęci przypodobania się otoczeniu. "Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach” (Mar. 12:38) – przypominamy raz jeszcze tę ważną przestrogę Pana Jezusa, byśmy nie zasłaniali pychy pobożnym wyglądem. Istotnym problemem związanym ze stylem noszonej odzieży może być tendencja do okazywania swego bogactwa i społecznej pozycji. Wydaje się, że dzisiaj trudniej jest zademonstrować swą zamożność poprzez ubiór, gdyż raczej robi się to przy pomocy samochodów, domów, miejsc zamieszkania czy rodzaju urlopów. Mimo to jednak także przez ubiór da się jeszcze i dzisiaj okazać swoją materialną przewagę nad otoczeniem. Bez głębszego namyślania się, przy pomocy dwóch wypowiedzi apostolskich (1 Piotra. 3:3; 1 Tym. 2:9) można zdecydowanie potępić taką skłonność i gdybyśmy ją tylko u siebie zauważyli, to natychmiast należy podjąć z nią walkę, podobnie jak ze skłonnością do wyróżniania się. Przy rozważaniu tematu sztuki rozumnego i pobożnego ubierania się nie można nie wspomnieć zagadnienia ubioru wyzywającego. Przeważnie mówimy w tym przypadku o wyglądzie kobiet, choć przyznać należy, że dzisiaj powoli zagadnienie to zaczyna coraz częściej dotyczyć również i mężczyzn. Wydaje się, że przepis 5 Mojż. 22:5: "Kobieta nie będzie nosiła ubioru męskiego, a mężczyzna nie ubierze szaty kobiecej, gdyż obrzydliwością dla Pana jest każdy, kto to czyni” odnosi się właśnie do tego rodzaju wykroczeń. Oczywiste jest, że granica między ubiorem wyzywającym a skromnym, męskim a damskim jest umowna i uwarunkowana kulturowo. Osławione spodnie – których noszenie przez kobiety jeszcze końcem XIX wieku było w wielu krajach karalne, a do dzisiaj czasami bywa uznawane za wyzywające – dawno przestały już być męskim ubiorem i nierozsądne byłoby dzisiaj wymaganie od chrześcijanek w obszarze kultury europejskiej, by nie nosiły spodni. Podobnie ma się rzecz z odsłanianiem niektórych części ciała. Nie da się ani kulturowo, ani tym bardziej biblijnie określić długości spódnicy, głębokości dekoltu, czy pozycji paska od spodni względem pępka. Mimo to każdy z nas bez trudności wyczuwa granicę, która jest naturalna dla określonych okoliczności i miejsca. Wszyscy posługujemy się strojami kąpielowymi na basenie czy na plaży, ale nie przyjdzie nam do głowy, by w kąpielówkach przyjść na nabożeństwo. Udając się w grono braterskie wywodzące się z obszaru innej kultury, np. do Indii, również warto poinformować się o obyczajach panujących na danym terenie. Problemy z wyczuciem granicy wyzywającego stroju mają czasami ludzie młodzi, choć na ogół nie jest to sprawa niewiedzy, tylko niechęci podporządkowania się obowiązującym kanonom. Nie da się chyba w tym zakresie udzielić sensowniejszej porady nad tę, która wynika z historii księgi Estery: "Gdy więc na Esterę (…) przyszła kolej, aby pójść do króla, nie żądała niczego poza tym, co jej doradził Hegaj” – Est. 2:15. Człowiek rozsądny zawsze chętnie pozwoli sobie poradzić w takich sprawach. Również przede wszystkim ludzi młodych i ogólnie osób o słabszej osobowości dotyczy problem ślepego naśladownictwa popularnych wzorów. Wśród ludzi da się wyróżnić cztery typy postaw: człowieka-papugi, człowieka-małpy, człowieka-owcy i człowieka "właściwego”. Człowiek-papuga powtarza bezmyślnie to, co słyszy, człowiek-małpa bez zastanowienia naśladuje zaobserwowane wzory, człowiek-owca robi to, co wszyscy. Polecamy jednak postawę człowieka "właściwego”, który słucha, co mówią inni, który obserwuje wzory, zastanawia się, co i dlaczego robi większość, ale na koniec twórczo przetwarza wszystkie te informacje, porównuje ze wzorem ukazanym w Biblii i w naturze, by znaleźć właściwe dla siebie rozwiązania. Nasza indywidualność nie musi koniecznie być odmienna od otoczenia, ale niech będzie własna i przemyślana. Nie bójmy się być sobą! Poszukujmy własnych dróg piękna. Każdy z nas niech się bliźniemu podobaKiedy już wiemy prawie wszystko o tym, czego nie wolno i jak nie należy się ubierać, czas byłby wreszcie powiedzieć, jak należy się ubierać. I tutaj mamy niestety niewiele porad biblijnych, poza ogólnym stwierdzeniem, że również i w tej dziedzinie winniśmy się starać podążać za Bożym przykładem konieczności tworzenia piękna w sobie i wokół siebie. Być może najlepszym kryterium oceny właściwości naszego stylu ubierania się byłaby chęć podobania się. Oczywiście powinniśmy najpierw podobać się samym sobie, kiedy stajemy przed lustrem. Niekoniecznie musi to oznaczać pychę, miłość własną czy próżność. Stwierdzenie, że dobrze czy ładnie wyglądam, oznacza, że podoba mi się ubranie, które wybrałem na daną okoliczność. Jeśli staję przed lustrem i sam dziwię się temu widokowi, to jak mam przekonać innych, że dobrze wyglądam? Czasami ubieramy się dla innych – mój chłopak lubi tę czarną bluzkę, mojej dziewczynie podobają się czerwone dżinsy, mama chce, żebym ubrała tę spódnicę. Owszem możemy i powinniśmy czasami umieć zrobić coś dla innych, ale na stałe musimy sami przekonać się do swojego wyglądu, bo inaczej będzie to oznaczało, że wybieramy dla siebie ubrania, które sami uznajemy za brzydkie. Będziemy się czuli w nich niewygodnie i wkrótce okaże się, że z naszej ogólnej prezencji to właśnie najbardziej rzuca się w oczy. A przecież przestrzeń kompromisu jest ogromna. Pokaż chłopakowi, że świetnie wyglądasz w twojej ulubionej czerwonej bluzce, zademonstruj dziewczynie, że nogi w czarnych dżinsach równie dobrze prowadzą na spacer, przekonaj mamę, że twoje ulubione ubranie też jest ładne i odpowiednie do okoliczności. A jeśli nie masz argumentów, to sama lub sam się zastanów, czy nie należy popracować nad swoim wyglądem, tak aby podobał się on także innym. Przecież ładnie wyglądać, to znaczy również, a może nawet przede wszystkim – podobać się innym. Najlepszym przykładem chęci podobania się jest biblijna Estera. Po dwunastu miesiącach pielęgnowania skóry, przymierzania różnych ubrań i dobierania kosmetyków nadszedł wreszcie upragniony dzień, w którym miała stanąć przed królem. Na pewno miała już wyrobiony pogląd, która suknia jest najpiękniejsza, jakie dobrać dodatki, jaka kompozycja olejków najpiękniej pachnie. Na pewno chętnie pomagało jej w tym siedem towarzyszących jej dziewcząt (Est. 2:9). Ale jednego Estera nie wiedziała: W jakich sukniach i w jakich zapachach lubuje się król. A to wiedział Hegaj. Estera wygrała konkurs piękności także dlatego, że umiała skorzystać z pomocy Hegaja. Umiała najpierw spodobać się jemu, żeby potem spodobać się królowi. Być może to właśnie Hegaj był kreatorem jej wyglądu, a dobry kreator umie dobrać ubiór, który nie tylko podoba się jurorom, ale także najlepiej odpowiada urodzie modelki. Bądźmy dla siebie i dla innych takimi kreatorami. Nie wiemy dokładnie, jak ubierali się bohaterowie biblijni. Również w Prawie nie ma szczególnych przepisów o wyglądzie ubrań dla ludzi pobożnych. Na szczęście jednak w przyrodzie przechowały się wieczne wzory Bożej pomysłowości. I przyznać trzeba, że w świecie roślin i zwierząt, zwłaszcza ptaków i ryb, Boża różnorodność nie zna prawie żadnych granic. Patrząc na barwne upierzenie ptaków czy rozmaitość kształtów i kolorów ryb, można by pomyśleć, że w świecie ludzkiej mody nic nie jest nowego pod stworzonym przez Boga słońcem. Może więc na zakończenie powinniśmy powiedzieć, że zasadą Bożej harmonii jest niczym nieskrępowana i nieograniczona różnorodność. Człowiek nie musi wyglądać jak rajski ptak, ale nie sposób przejść obojętnie obok piękna Bożych kreacji. A przy tym warto zawsze pamiętać, że podstawową cechą elegancji jest umiar. I jeszcze wspomnijmy słowa Mistrza skromności, który nosił przecież zupełnie niepowtarzalną szatę (Jan 19:23): "A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie?”, które są najlepszym powodem, by w tym miejscu zakończyć to nieco przydługawe rozważanie, pamiętając że tak naprawdę to nie szata zdobi człowieka i że winniśmy jak najczęściej przyglądać się liliom polnym, które "nie pracują ani przędą, a (…) nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich.” Daniel Kaleta |