Wędrówka 1/2005

Moje Credo (6)

O powstaniu umarłych

„Nauki o chrzcie i o wkładaniu rąk, i o powstaniu umarłych, i o sądzie wiecznym” – Hebr. 6:2

Zakreślając grunt Bożej nauki, Apostoł ustawia w nim cztery narożne kamienie. Chrzty i wkładanie rąk wytyczają człowiekowi Bożemu drogę życia w tym ciele i na tym świecie. Powstanie umarłych i wieczny sąd – to rzeczywistość trwałej przyszłości, która już tu i teraz kształtuje poświęconą Bogu teraźniejszość. Chrzest świadomego przemijania oddzielony jest od wieczności Bożego sądu zasłoną haftowaną w cheruby, która z tej strony wygląda jak śmierć, po tamtej zaś – znaczy zmartwychwstanie.

Prawda to oczywista, ale nie zapomni o niej Apostoł: „Jeźli tylko w tym żywocie w Chrystusie nadzieję mamy, nad wszystkich ludzi jesteśmy najnędzniejszymi” – 1 Kor. 15:19. Nawet krótkie życie, nawet w niedoskonałym ciele, nawet gdyby na wieki miało skończyć się w grobie – i tak miałoby swój sens, i tak mogłoby być radosne i pełne niezapomnianej wartości. Niektórzy ludzie dokonaniami krótkiego życia pozostawili po sobie wieczne pomniki ludzkiej wdzięczności. Ale jakiż sens miałoby składanie tego okruchu życia na ofiarnym ołtarzu? Jakiż sens miałoby cierpienie i wyniszczenie Syna Bożego – gdyby nie było powstania umarłych? Doprawdy, lepiej byłoby nam wszystkim jeść i pić, rozkoszować się życiem, pieścić chwilę, dopóki tylko oczy nasze widzą blask słońca.

Ale jest powstanie umarłych! To prawda, która spływa jak olej na posypane popiołem serca matek tracących synów i synów składających swych ojców do prochu, z której powstali. Zmartwychwstanie to radość ponownego spotkania z bliskimi i dalekimi, z tymi, których kochamy i tymi, których podziwiamy. Chętnie zapytalibyśmy ich o to i owo, ale umarli – dziesięć, sto, tysiąc lat temu. Obojętne. Powstaną! I to nie w jakimś sferycznym wymiarze, w którym wszystkie ziemskie pytania nie mają już sensu – to będzie prawdziwa rozkosz spotkania. Jakże radośnie witamy na świecie dziecko, które dopiero co pierwszym krzykiem staje się duszą żywiącą. O ileż wspanialsze będzie spotkanie z gotowym człowiekiem, który choć może znany, tyle ukrył jeszcze przed nami tajemnic. Zabrał je w grób, w otchłań snu, gdzie myśl gaśnie i nie ma radości. Ale jest powstanie umarłych! I pewnie nawet wieczności nie starczy, żeby nacieszyć się tym wszystkim, co tutaj złożyć musieliśmy do ziemi.

Nauka o powstaniu umarłych sprawia, że spłakane oczy lśnią radością na myśl o spotkaniu tych, których pragniemy zobaczyć. Ale przecież Apostoł oświadczał się kiedyś przed ludzkim trybunałem: „Mam też w Bogu nadzieję, ... że nastąpi zmartwychwstanie sprawiedliwych i niesprawiedliwych – Dzieje Ap. 24:15 (BT). Spotkamy więc także w zmartwychwstaniu tych, których śmierć przyjęliśmy być może z ulgą, których już nigdy nie chcielibyśmy spotkać. Tysiące, miliony ofiar ujrzą swych prześladowców, mordercy staną twarzą w twarz z ofiarami. I być może nie tylko po to, żeby się wstydzić. Będą przy zmartwychwstaniu spotkania pełne łez radości, ale będą i takie, przy których zacisną się wargi i pięści. I stanie się powstanie umarłych trudną szkołą pokory, skruchy i wybaczania.

I więcej jeszcze. Będzie też zmartwychwstanie – mimo całego swego przełomowego znaczenia – dalszym ciągiem drogi, którą przerwała śmierć: „Na któremkolwiek miejscu upadnie to drzewo, tam zostanie” – Kazn. 11:3. Odłożone przed śmiercią narzędzie znów znajdzie siłę w ręce, zaplanowane spotkanie odwlecze się może o tysiące lat, ale przecież się odbędzie. To, jak żyjemy dzisiaj, znajdzie odbicie po drugiej stronie lustra: „I osądzono zmarłych z tego, co w księgach zapisano, według ich czynów” – Obj. 20:12 (BT).

Czy wierzysz w zmartwychwstanie? Na pytanie to twierdząco odpowiedziałyby dziś może dwa miliardy ludzi. Ale czy żyjesz tak, abyś po zmartwychwstaniu z radością kontynuował dzieło, które wcześniej czy później przerwie śmierć? Przed takim pytaniem wszyscy z pokorą pochylamy głowę. Nie chcemy kroczyć szeroką drogą, która teraz czy potem skończy się zatraceniem. W gąszczu codzienności szukamy ścieżki życia, ale wciąż się gubimy. Jakie dzieło będziemy kontynuowali, gdy Bóg łaskawie pozwoli nam zacząć jeszcze raz. Czyń co chcesz, ale „wiedz, że z tego wszystkiego będzie cię sądził Bóg” – Kazn. 11:9 (BT). Wyrok może być Bożą pochwałą. Oby był.

Jest więc zmartwychwstanie nadzieją, jest radością, ale jest i zobowiązaniem. Zasłona śmierci i zmartwychwstania przedzieli nasze istnienie na dwie bardzo nierówne części. Po jednej stronie zostawimy wspomnienie kilku chwil – ale jakże ważkich, bo kształtujących całą wieczność – a po drugiej żyć będziemy bez końca z pełnym świadomości spojrzeniem na te kilka lat, w ciągu których przywiązywaliśmy wielką wagę do tak wielu nieważnych spraw, a to, co miało zaważyć na naszym wiecznym bytowaniu, czasami zlekceważyliśmy. To prawda, że mały kamyk w bucie bardzo uwiera i utrudnia wędrówkę. Ale wyrzuć go na ścieżkę i wyjdź na wielką górę. Czy go jeszcze zobaczysz? Warto już dzisiaj na małe problemy naszego życia spoglądać z perspektywy wielkiej góry Królestwa.

Nie ma życia po śmierci, nie ma życia po życiu, ale jest życie po zmartwychwstaniu. Warto już dzisiaj żyć tak, aby wieczność mogła szczycić się doczesnością.

Daniel Kaleta