Wędrówka, 3/2001

Czytanie w księgach

Bo czytali w księgach zakonu Bożego wyraźnie, a wykładając zmysł objaśniali to, co czytali.” – Neh. 8:8

Przepiękny opis odczytywania Ksiąg Zakonu przez Ezdrasza i Nehemiasza jest dla Żydów do dzisiejszego dnia podstawą ich „liturgii Słowa”. Jednym z ważnych elementów czytania Biblii jest objaśnianie – „wykładanie zmysłu”. Tak niestety bywa, że nie wszyscy równie łatwo posługujemy się książką. Częściowo jest to talent, ale równie ważną rolę odgrywa wykształcenie. Czytania ze zrozumieniem trzeba się po prostu nauczyć. Jeszcze innym problemem są obce języki. Można się domyślać, że dla Żydów przybyłych z Babilonii językiem „ojczystym” był aramejski, którym posługiwali się Chaldejczycy. Księgi Zakonu napisane były jednak po hebrajsku. Być może było więc tak, że Ezdrasz odczytywał fragment Pisma Świętego po hebrajsku, ale komentował go po aramejsku, czyli przy okazji dokonywał tłumaczenia na bardziej zrozumiały język. Taki był prawdopodobnie początek komentarzy biblijnych.

Komentarz to spotkanie człowieka z Biblią. Pismo Święte jest jak partytura – zawiera muzyczne skarby, ale dopiero realizacja zapisu muzycznego uobecnia genialne dzieło. Niewielu ludzi potrafi słyszeć muzykę patrząc na czarne znaczki opisujące jej brzmienie. Pismo Święte jest cudowną partyturą. Można całe życie poświęcić na badanie papieru, na którym została napisana, sposobu zapisu, wewnętrznych związków i harmonii. Ale dzieło zaistnieje dopiero wtedy, gdy ktoś go wykona, gdy znajdą się umiejętni śpiewacy o pięknych i wdzięcznych głosach (Ezech. 33:32), którzy zaśpiewają spisane w Biblii pieśni. Na tym oczywiście nie koniec. Pieśni Boże nie są sztuką dla sztuki – one potrzebują tancerzy, którzy przełożą pieśń na ruch, potrzebują żołnierzy, którzy ożywieni rytmem ruszą do boju, potrzebują słuchaczy, którzy upoją się cudownym brzmieniem. Ale to wszystko byłoby niemożliwe, gdyby Biblia pozostała nieczytaną ozdobą naszej biblioteki, gdyby każdy z nas w zaciszu swej pracowni czytał Pismo Święte sam i tylko dla siebie. Komentarz, to spotkanie człowieka z Biblią.

Dlatego najchętniej ze wszystkich książek czytam komentarze do Biblii. Są bardzo różne komentarze i różni komentatorzy. Jedni biorą Pismo Święte jak harfę do ręki i pozwalają rozbrzmiewać jej cudownym tonom. Po chwili nie wiesz, że jest ręka, że jest człowiek, który delikatnymi muśnięciami palców budzi dźwięk, rozwibrowuje struny. Słuchasz i myślisz – harfa, muzyka, pieśń. Ale bywa i tak, że słychać człowieka, jego głos, widać jego ręce, które teatralnym ruchem mieszają powietrze, skupiają uwagę, ale nie tworzą muzyki.

Komentarz do Biblii to spotkanie człowieka ze Słowem. Komentarz do Biblii czytany przez innego człowieka to spotkanie przy Słowie. Spotkanie dwóch ludzi, którzy opowiadają sobie o najcudowniejszych fascynacjach swojego życia. Komentarz nie powinien pouczać czytelnika jak „należy rozumieć”, ale zachwycać Słowem, przeżywać Go, pobudzać do „tańca” na chwałę Bogu.

Po takim wstępie trudno byłoby mi wymienić komentarz lub komentatora, który spełnia tak wygórowane wymagania. Na pewno nie jest to jeden komentarz i jeden komentator. Bardzo szanuję komentarze C.T. Russella. Zwłaszcza te, które bezpośrednio ustosunkowują się do tekstu. Problem z tym, że Russell rzadko pisywał bezpośrednie komentarze do tekstu. Częściej opisywał on pewne zjawiska, porządkował wydarzenia i idee posługując się przy tym dobrze zrozumianym tekstem biblijnym – objaśniał życie Biblią.

C.T. Russell „Wykłady Pisma Świętego”, Na Straży, Kraków 1992-?

Gdy czytam Torę, lubię mieć pod ręką komentarz Rashiego. To spotkanie Żyda z Zakonem. Rashi nie jest współczesnym Żydem, mającym świadomość powstania państwa izraelskiego i emancypacji narodu wybranego. Rashi umarł blisko tysiąc lat temu i komentował Biblię w oderwaniu od współczesnych zjawisk teologicznych i krytycznych. Dziś, gdy odpadnie nam kawałek tynku ze ściany, wołamy firmę budowlaną, która naprawia usterkę. Dawniej ludzie sami budowali dom i sami umieli go naprawić. Spotkanie człowieka z Biblią tysiąc lat temu opierało się w znacznie większym stopniu na osobistym przeżywaniu tekstu, na rozmowach z tysiącami innych miłośników Biblii, na ustnym przekazie doświadczeń minionych pokoleń za pośrednictwem ulubionego mistrza wywodzącego się z ulubionej szkoły. Dzisiaj poprzez łatwy dostęp do tysięcy książek i opracowań mamy ogromne problemy z wyborem, nasz kontakt z Biblią jest ukształtowany przez przypadkowy często dobór komentatorów, którym bezwiednie ulegamy, pozwalamy wpływać na nasz sposób myślenia. Dawniej było nieco inaczej. I taki jest właśnie komentarz Rabbiego Shlomo Itzchaki.

„Raschis Pentateuchkommentar von Rabbiner dr. Selig Bamberger” Victor Goldschmidt Verlag, Basel 94

Przy czytaniu Jeremiasza chętnie sięgam po homilie Orygenesa (ok. 242 r. n.e.). Choć był on wielkim naukowcem – biblistą, językoznawcą i teologiem, to jego homilie, czyli kazania, tchną dobrym ciepłem i zrozumieniem dla ludzi prostych, którzy nie potrafią może odróżnić aorystu od perfektum, ale wiedzą dobrze kim jest Bóg i dlaczego go kochają. Zadziwia mnie swoboda w przemawianiu o rzeczach trudnych do ludzi prostych, umiejętność doszukiwania się prostoty Prawdy w starożytnej poezji zapisanej w obcym, martwym dla nas języku.

Orygenes „Homilie o Księdze Jeremiasza, Komentarz do Lamentacji Jeremiasza” ATK, Warszawa 83

Proroka Zachariasza pomagał mi zrozumieć David Baron. To Żyd, który uwierzył w Chrystusa. Czasami aż do przesady doszukuje się podobieństwa Mesjasza w każdym słowie i określeniu, czasami ulega pokusie identyfikowania Jezusa w Jego przedludzkim istnieniu z Wszechmocnym Bogiem, ale w każdym razie jest to spojrzenie Żyda na żydowską księgę, który myśli, patrzy i mówi po hebrajsku dla tych, którzy o języku hebrajskim mają niewielkie pojęcie.

David Baron „Commentary on Zechariah”, Kregel Publications, USA 88

Gdy szukam dokładnej informacji o tekście i możliwych podejściach do niego, chętnie sięgam po komentarz Johna Gilla. Nie bardzo wiem, kim był ten człowiek i w co wierzył, jakie prawdy wyznawał i których błędów nie odrzucił. Może tylko tyle, że był brytyjskim baptystą z XVII wieku i znał zapewne Wesleya oraz Whitefielda, że na dla baptyzmu trzeba było w tamtych czasach porzucić kościół uznawany za powszechny. Wszystko jedno. Ten człowiek wierzył w Boga i kochał Jego Słowo. Potrafił również fachowo zgromadzić na jednym miejsce wszystkie informacje o tekście, jakie były dostępne w jego czasie.

John Gill „Exposition of the Old Testament” „Exposition of the New Testament”, Online Bible, Timnathserah Inc. 97

W rozumieniu symboliki hebrajskiej liczb i liter bardzo pomógł mi Friedrich Weinreb. To zupełnie niezwykły człowiek. Żyd ze Lwowa, matematyk z wykształcenia, a mistyk i kabalista z zamiłowania. Dzięki niemu zainteresowałem się żydowską kabałą i przeczytałem „Zohar”, główne dzieło tego kierunku, które jest świetnym żydowskim komentarzem do licznych miejsc Biblii hebrajskiej, a zwłaszcza Tory. Weinreb nie tylko pomógł mi rozumieć hebrajski tekst na zupełnie nieznanym mi poziomie, ale także obalił wiele mitów i przesądów, które wiązałem dotychczas ze słowem „kabała”.

Friedrich Weinreb „Der Götliche Bauplan der Welt”, Origo 1966; „Buchstaben des Lebens”, Herderbücherei; „Selbstvertrauen und Depression”.

Gdy szukam rozwiązań ludzkich dylematów z pogranicza psychologii i teologii (czyli wiedzy o człowieku i o Bogu) sięgam czasami po książki Józefa Tischnera. Ten człowiek przemawia do mnie szczególnie ciepło, bo był Polakiem, żył mniej więcej w tym samym czasie i miejscu co ja. Tischner znał badaczy z Chrzanowa, gdzie był katechetą, choć myślał, że to Świadkowie. Pozytywnie wyrażał się o ich religijności i odwadze wyznawania swoich poglądów. Może dlatego chcę mu się odwdzięczyć tym samym i z szacunkiem odnieść się do jego wspaniałego duchowego dorobku i teologicznej odwagi.

Józef Tischner „Nieszczęsny dar wolności” Znak, Kraków 97; „Jak żyć”, TUM, Wrocław 95.

Bardzo lubię też książki i wiersze Romana Brandstaettera. Jego stosunek do Boga i Biblii, tyle żydowski, co polski, jest mi szczególnie bliski. Chciałbym mieć odwagę nawrócić się na judaizm, tak jak on nawrócił się na chrześcijaństwo. Jego „Krąg Biblijny” to książka, którą moim zdaniem powinien przeczytać każdy badacz Pisma Świętego. Jest to nie tylko komentarz do niektórych interesujących miejsc Pisma Świętego, ale także komentarz do komentarzy, czyli o tym jak czytać i przeżywać Pismo Święte, aby nie było ono jedną z „pozycji” w katalogu dekoracji naszego mieszkania.

Roman Brandstaetter „Krąg Biblijny”, PAX, Warszawa 86; „Prorok Jonasz” PAX, Warszawa 86; „Patriarchowie”, PAX Warszawa 83, „Wiersze” w wydaniu PAX, które ktoś ode mnie wiele lat temu pożyczył i dobrze byłoby gdyby oddał.

Długo trzeba by pewnie jeszcze wymieniać różne książki i autorów, którzy oprócz wymienionego już C.T. Russella, mającego szczególne miejsce w moim sercu i umyśle, wywarli znaczący wpływ na mój sposób rozumienia i przeżywania Boga oraz bliźnich. Dotychczas wymieniałem jedynie osobistości życia religijnego, autorów, którzy znani są szerokiej publiczności, a ich książki czytają miliony ludzi. Jednak zanim zacząłem ich czytać, było jeszcze kilka innych osób, które odegrały znacznie większą rolę w moim życiu, gdyż dzięki ich słowom, również tym pisanym i możliwym do przeczytania jeszcze i dzisiaj, poznałem Boga i zapragnąłem zostać Jego sługą. Wśród tych braci na pierwszym miejscu chciałbym wymienić mojego ojca Stanisława Kaletę, któremu oczywiście zawdzięczam najwięcej i którego duchowym spadkobiercą się dzisiaj czuję, ale także mojego duchowego ojca Carla Hagensicka, który dwadzieścia lat temu zachwycił mnie i zaraził swoim entuzjazmem w czytaniu Biblii, a obecnie prowadzi jedno z najlepszych badackich czasopism „The Herald”. Bardzo dużo uczyłem się także od A.O. Hudsona, który był wieloletnim redaktorem i autorem większości artykułów w „Bible Study Monthly”. Z moich obecnych przyjaciół i braci chętnie czytuję Piotra Krajcera i Michała Targosza. Żałuję tylko, że tak niewiele publikują.

„Na Straży”, „Wędrówka”, „The Herald” „Bible Study Monthly”, „Beauties of the Truth”

Nie sposób wymienić wszystkich, nie sposób opisać całej mojej biblioteki, gdyż dzięki nowym nośnikom informacji dysponuję obecnie dostępem do wielu tysięcy książek. Jednak najważniejsze jest dla mnie to, by spotkania z przyjaciółmi przy Słowie Bożym służyły temu najważniejszemu spotkaniu z najwspanialszymi Autorami, którymi są Bóg i Jego Słowo-Logos.

Daniel Kaleta