Spotkania Prorockie 1992/2

Oszukiwanie czasu

Wolność – najwspanialszy z przymiotów boskości, jakimi został obdarzony król ziemi, stworzony na obraz i podobieństwo Wiekuistego – ma swoją wielką cenę. Jednym z pierwszych gorzkich owoców wolności były słowa przekleństa:

„W pocie oblicza twego będziesz pożywał chleba”.

Przez wiele tysięcy lat człowiek pokornie przyjmował wyrok Boży. Uprawiał twardą ziemię, walczył ze szkodnikami i chwastami, które niszczyły owoc jego pracy, kroplami potu użyźniał nieurodzajną rolę przekleństwa: „Ona cierń i oset rodzić będzie”. Tak było aż do czasów nowożytnych, czasów tak zwanego „postępu technicznego” – naszych czasów. Człowiek najpierw siłą zwierząt, a potem siłą maszyn i energii pochodzącej ze spalania kopalin – węgla, ropy, uranu – energii „wypalonej ziemi”, począł zastępować życiodajny pot znojnej pracy odchodami zwierząt, a następnie sadzą, spalinami i odpadami radioaktywnymi. Zamiast wyjałowionej uprawami gleby, zostawiał za sobą ziemię poszarpaną wyrobiskami kopalnianymi, tajgę zalaną ropą wyciekającą z nieszczelnych rurociągów, morze promieniujące energią złomowanych reaktorów. Człowiek na swój sposób uwolnił się spod przekleństwa „pożywania chleba w pocie oblicza”; przerzucił ciężar wyroku na i tak już przeklętą żywicielkę ziemię.

Tam gdzie jest prawo, tam jest i kara za nieprzestrzeganie prawa. Przestępca prawa ma do wyboru dwa rodzaje podejścia do zawyrokowanej kary – spokojnie przyjąć karę i uzyskać rehabilitację albo uporczywie unikać organów sprawiedliwości, co nieuchronnie kończy się recydywą. Człowiek XIX i XX wieku wybrał ten drugi sposób uniknięcia Boskiego wyroku. Skryliśmy się wszyscy między drzewami urojonego raju odzyskanego, sądząc, że nikt nie dostrzeże nagości ciała grzechu społecznego, grzechu już nie przeciwko bliźniemu, ale przeciwko Ziemi, Ludzkości i Planowi Bożemu.

Ten sposób ucieczki przed Bogiem jest charakterystyczny w zastosowaniu do wszystkich przekleństw, jakie stały się udziałem człowieka grzeszącego, człowieka przestępującego Prawo Stworzenia.

Bóg powiedział: „... i w proch się obrócisz”. Współczesna medycyna walczy o życie jednego człowieka, wyrządzając niepowetowane szkody całej ludzkości. Oto jeden tylko przykład: Zastosowanie antybiotyku, największego bodaj wynalazku medycznego XX wieku, uratowało życie wielu ludziom. Wojna antybiotykowa doprowadza jednak do wynaturzenia naturalnego systemu odpornościowego całej generacji ludzkości oraz przyczynia się do powstawania takich szczepów wirusów, które wymagają stosowania coraz to silniejszych leków. Raz wyciągnięta broń musi zabijać, ofiarą zaś w tej wojnie byłaby ludzkość, gdyby nie Boska interwencja.

Bóg powiedział: „Ona cierń i oset rodzić będzie tobie”. Współczesna biologia wyhodowała odmiany zbóż, których wydajność jest dziesiątki razy większa od roślin uprawianych przez ludzkość na przestrzeni tysięcy lat gospodarowania na ziemi. Zboża te jednak wymagają przemysłowej uprawy. Bez nawozu i środków chwastobójczych nie wydadzą żadnego plonu. Rolnicza produkcja przemysłowa to tysiące hektarów monokultur wyniszczających naturalną różnorodność środowiska. Bóg zrównoważył wszystkie elementy środowiska. Przyroda ujednolicona przez człowieka jest chora i niezwykle podatna na klęski. Pozostawiona bez opieki człowieka ginie. I znów jeden tylko przykład. W Chinach za czasów Mao Partia zorganizowała masową akcję przepędzenia wróbli, które wydziobywały ryż z ubogich pól. Przez jeden dzień setki milionów ludzi wyszło na pola z kołatkami, strasząc wróble, które padały z wyczerpania. Wróble wyginęły i nie wydziobały ryżu podczas żniw. Jednakże następnego roku ryż nie urodził się w ogóle, gdyż zżarły go robaki zwykle wydziobywane przez wróble. Takich przykładów ekolodzy potrafią podać dziesiątki. Bóg powiedział:

„W boleści rodzić będziesz dzieci”.

Przez całe tysiąclecia rodziny ludzkie cieszyły się każdym nowym życiem, które przychodziło na świat. Brak potomstwa był jednym z największych przekleństw, jakie mogło spotkać rodzinę. To nie tylko zwyczaje i upodobania minionych wieków „ciemnoty” zadecydowały o takim podejściu ludzi do kwestii posiadania potomstwa. W nieskomplikowanej społeczności ludzkiej nie istniały żadne instytucje socjalne, którymi tak szczyci się współczesny świat.

Zastanówmy się. Jakże szczycić się tym, że budujemy domy opieki społecznej, usprawiedliwiające egoizm społeczności ludzkich, które usuwają spośród siebie ludzi bezradnych. Czy możemy szczycić się domami starców, które są znakiem zaniku naturalnej miłości i wdzięczności dzieci w stosunku do starych i niedołężnych rodziców. Takie „zło konieczne” jest skutkiem uwalniania się własnym sposobem spod Boskiego przekleństwa.

Dla ludzi przez całe wieki dzieci i sąsiedzi byli jedyną nadzieją na lata starości i niedołężności. Życie z taką świadomością powodowało, że rodziny nie unikały posiadania potomstwa, a wręcz czyniły wszystko, aby mieć jak najwięcej dzieci. Ograniczeniem była tu zwykle naturalna bariera płodności kobiety, która na ogół mogła urodzić tylko kilkoro dzieci. Pan Bóg zarządził w Izraelu prawo tzw. lewiratu, polegające na tym, że mężczyzna miał obowiązek wzbudzenia potomstwa w rodzinie swego zmarłego brata. Zwyczaj ten miał podłoże społeczno-ekonomiczne. Bezdzietna wdowa pozostawała bez środków do życia i bez zabezpieczenia na starość. Posiadając dziecko urodzone z brata męża, ale noszące nazwisko męża uzyskiwała jednocześnie zabezpieczenie materialne.

Prosta organizacja społeczna obywała się bez skomplikowanych instytucji, ale wymagała od ludzi wzajemnej wrażliwości i życzliwości. Dzisiaj skomplikowana struktura organizacji społecznej pozwala na łatwe korzystanie z pracy innych ludzi. Siedząc zamknięci w czterech ścianach swego niewielkiego mieszkanka i oglądając ulubiony program w telewizji mamy błogie poczucie bezpieczeństwwa i niezależności od innych ludzi oraz ich problemów, wydaje nam się, że nasze życie jest od nikogo niezależne. Czasem tylko uświadamiamy sobie, że ciepło naszych kaloryferów, to praca wielu ludzi, że prąd, który oświetla nasze mieszkanie i sprawia, że w zamrażarce możemy przechowywać większy zapas żywności, to praca wielu ludzi, że ktoś pompuje wodę i wywozi śmieci. Mamy pieniądze i płacimy – oto poczucie niezależności, które pozwala nam na egoizm i niewrażliwość na cudze problemy. Posiadanie dzieci, to kłopot, utrudnienie w pracy, również w „pracy pańskiej”, to ograniczenie wolności, swobody poruszania się i społeczności z bliźnimi. Utrzymywanie dobrych stosunków z sąsiadami, nie wydaje nam się konieczne, bo nie czujemy się od nich zależni, nie oczekujemy od nich pomocy i nie jesteśmy skłonni im pomocy udzielić. Tak tworzy się mentalność człowiek końca drugiego tysiąclecia, człowieka, który skłonny jest wyciągać z milionów brzemiennych łon nieukształtowane płody po to, aby zapewnić sobie błogie poczucie swobody i spokoju. Tak tworzy się mentalność człowieka przełomu światów, który żyjąc w złym świecie szatana, chciałby korzystać z owoców raju Bożego i unikać kary za grzech swój i swoich rodziców. Tak tworzy się mentalność człowieka, który usiłuje oszukać czas. Wkraczając w próg błogosławionego trzeciego Tysiąclecia,+ wyważa drzwi ucisku i Adamowego przekleństwa. Ale czasu i Boga oszukać się nie da.

Daniel Kaleta