Spotkania Prorockie 1992/2

Dzień Ofiary (wstęp do numeru)

„Umilknij przed obliczem panującego Pana, gdyż bliski jest dzień Pański; bo Pan zgotował ofiarę, i poświęcił wezwanych swoich. A w dzień ofiary Pańskiej nawiedzę książąt i synów królewskich” – Sof. 1:7-8.

„Ze stepów Donu, Wołgi, Kaukazu i okolic morza Kaspijskiego wtargnęły do Medji niezliczone hordy, barbarzyńskie, okrutne, szkaradne – dzicy Scytowie czyli Sakowie, wspierani przez ujarzmione plemiona; tłuszcza ta na koniach cały kraj zalała, rabując, plądrując, szerząc zniszczenie i pożogę, żywej duszy nie przepuszczając. (...) Koczownicze to plemię w pogoni za grabieżą i łupem obfitym przeciągnęło też, jak burza niszcząca, przez Asyrję. Stąd zwrócili się na zachód, ku zasobnym miastom Fenicji, następnie pomknęli wzdłuż wybrzeża morskiego do kraju Filistyńskiego (ok. 632), zamyślając zalać i Egipt, który nęcił ich swemi skarbami. Ale król Psametych skłonił ich bogatym okupem do poniechania jego państwa. Jeden hufiec pozostał w kraju Filistynów, gdzie spalił świątynię asyryjskiej bogini nierządu (Mylitty). Z Filistei roje barbarzyńców spadły i na sąsiedni kraj judzki i nawiedziły go okropnem zniszczeniem, uprowadzając bydło pasterzom i w perzynę obracając miasto i sioła. Do Jerozolimy nie wtargnęli może: młodociany król Jozjasz wyszedł prawdopodobnie na ich spotkanie i skarbami skłonił do oszczędzenia stolicy.

Owa epoka grozy, kiedy to przerażające wieści o spalonych miastach, okrutnie pomordowanych ludziach wszystkie dokoła narody ustawicznie zdejmowały lękiem, potężne wywarła w Judei wrażenie”. (Heinrich Graetz, „Historja Żydów”, str.189-190)

Tak opisuje historię z czasów króla Jozjasza i proroka Sofoniasza H. Graetz. Nie były to zapewne łatwe czasy dla mieszkańców Judei. Hordy Scytów dłuższy czas krążyły wokół granic tego niewielkiego i słabego przecież, nieledwie bezbronnego państewka. Nagła wojna jest może mniej straszna niż ustawiczne zagrożenie. Nieprzyjaciel w granicach domagający się stawienia mu czoła nie daje czasu na refleksję. Ludzie tamtego czasu byli przyzwyczajeni do wojowania. Ale nieustannie dochodzące wieści o potwornościach dokonywanych przez barbarzyńskie hordy musiały wywrzeć wrażenie na Judejczykach. H. Graetz relacjonuje dalej o Jozjaszu:

„Wstrząsające zdarzenia posłużyły mu za zbawienną naukę; pojął, że wraz z ludem na błędnej znajduje się drodze. (...) Stronnictwo proroków pracowało też usilnie, by skłonić Jozjasza do przywrócenia należnej czci Bóstwu praojców i do wyparcia kultu obcego. On tymczasem jeden krok tylko uczynił; postanowił podźwignąć osierociałą i zapadającą świątynię Jehowy” (Tamże, str. 190).

Dziś znów, jak za czasów Jozjasza, na stepach Donu, Wołgi, Kaukazu, między morzami Kaspijskim i Czarnym kłębią się narody stłamszone dotąd niewolą. Narody pragnące wolności i poszukujące tożsamości historycznej. Ludy biedne i często zdziczałe, a przecież w ich rękach w każdej prawie chwili może się znaleźć śmiercionośna broń jądrowa. Wieści te spędzają sen z oczu politykom, nie tylko na Bliskim i Środkowym Wschodzie. Dziś, inaczej niż za dni Jozjasza, wieści wartkim strumieniem rozlewają się po całym nieomal świecie, szerząc niepewność i strach. Dziś większy niż za dni Jozjasza jest zasięg działania wojsk barbarzyńców. Wojny i wieści o wojnach sprawią niebawem, że „ludzie drętwieć będą przed strachem i oczekiwaniem tych rzeczy, które przyjdą na wszystek świat”.

Na to prorok Sofoniasz w drugim wersecie swej księgi pisze: „Wszystko zapewne zniosę z oblicza tej ziemi, mówi Pan”. Nie jest to może radosna nowina, Ewangelia Królestwa, ale na pewno Słowo Boże, więcej Słowo Boże według czasu rzeczone. Strach i stres jest nieodłącznym elementem rzeczywistości końca drugiego tysiąclecia naszej ery. Czy jest to strach wynikający jedynie z kolejnego zakrętu w dziejach Europejskiej cywilizacji, pokaże najbliższa przyszłość. Nie to zresztą jest w tym momencie najistotniejsze. Najważniejszy jest rezultat i owoc strachu.

Strach zwykle paraliżuje działania człowieka, ale bywa i tak, jak za dni Jozjasza. Żydzi, wstrząśnięci wydarzeniami i zgnębieni ustawicznym zagrożeniem, przeprowadzili jedną z najchlubniejszych reform religijnych w dziejach Izraela. Prorok Sofoniasz wołał do tamtych i do naszych czasów: „Szukajcie Pana wszyscy pokorni na ziemi, którzy sąd jego czynicie; szukajcie sprawiedliwości, szukajcie pokory, snać się ukryjecie w dzień zapalczywości Pańskiej”. Wyroki Boże nie są nieodwracalne. Bóg nie raz już dowiódł, że potrafi zmiłować się nad grzesznikiem. Nie umarł przecież Dawid ani nie została spalona Niniwa. Bóg nie kocha się w śmierci grzesznika. Ciągle zatem stoi przed ludzkością, przynajmniej teoretyczna, droga powrotu do Boga. Nawet jeżeli wszyscy z niej nie skorzystają i nieuchronna zagłada spadnie na ziemię, to przecież sprawiedliwi i pokorni ukryją się przed ogniem gniewu Bożego. I będą tacy na pewno, bo na ten czas przywróci Bóg narodom wargi czyste, któremiby wzywali wszyscy imienia Pańskiego. Czarna chmura ucisku, wymalowana przez proroka Sofoniasza, ozdobiona jest srebrną obwódką nadziei.

Daniel Kaleta