Artykuł dla witryny zbawienie.pl, na bazie wykładu okolicznościowego 2006

Wiedząc czas

Rzym 13:11-14 A to [czyńcie], wiedząc czas, iż już [przyszła] godzina, abyśmy się ze snu ocucili; albowiem teraz bliższe nas jest zbawienie, aniżeli kiedyśmy uwierzyli. Noc przeminęła, a dzień się przybliżył; odrzućmyż tedy uczynki ciemności, a obleczmy się w zbroję światłości. Chodźmy uczciwie jako we dnie, nie w biesiadach i w pijaństwach, nie we wszeteczeństwach i rozpustach, nie w poswarkach ani w zazdrości; Ale obleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa, a nie czyńcie starania o ciele ku wykonywaniu pożądliwości.

Na przełomie roku juliańsko-gregoriańskiego więcej niż zwykle myślimy o czasie, o sposobie jego liczenia, o przemijaniu. Spoglądamy wstecz, dokonujemy rozliczeń i podsumowań. Na orbicie Ziemi wokół Słońca nie ma znaczników, które pozwalałyby dzielić krąg czasu na mniejsze odcinki. Gdybyśmy takich znaczników chcieli koniecznie poszukać, to pewnie byłyby one bardziej związane z wiosennym lub jesiennym przesileniem, niż z datą 31. grudnia. W pewnym sensie można jednak powiedzieć, że najdłuższa noc na północnej półkuli, przypadająca z 21. na 22. grudnia, również jest wyznacznikiem podziału czasu.

Tak więc 31. grudnia stoimy na pewnej wyznaczonej przez człowieka krawędzi czasu i zastanawiamy się, co pozostało za nami, a co czeka nas w nadchodzącym okresie, aż do następnego punktu podziału czasu. Rok słoneczny jest bardzo dobrym okresem na dokonywanie rozliczeń, gdyż rytm przyrody wymusza na nas pewne podobne zachowania gospodarcze i społeczne zależne od pór roku.

Apostoł w tytułowym wersecie pośrednio zachęca nas do obserwowania czasu, a właściwie do obserwowania stosownej pory. Język grecki ma trzy słowa na określenie czasu. Najogólniejsze z nich to „chronos”. Oznacza ono ogólny upływ czasu. Słowo użyte przez Pawła w rozważanym fragmencie to „kairos”, które raczej oznacza stosowny czas, określoną porę lub pewien okres. Jest jeszcze słowo „hora”, które oznacza najkrótszy okres czasu lub najdokładniejszy moment. Słowo to najchętniej przekładamy na polską godzinę. Również i tym słowem posługuje się Paweł w rozważanym fragmencie, gdy mówi, że przyszła już godzina, abyśmy się ze snu ocucili.

Jeśli mamy rozpoznać właściwą porę na uczynienie czegoś, właściwą godzinę nawet, to musimy umieć mierzyć czas i porządkować go wedle pewnych zewnętrznych zjawisk. Mogą to być zjawiska astronomiczne czy ogólniej fizykalne lub biologiczne. Ale możemy także obserwować pewne socjalne zachowania ludzi, by wiedzieć, kiedy należy coś uczynić. Apostoł odwołuje się właściwie do tej pierwszej kategorii. Oświadcza bowiem, że skończyła się noc, że nastał dzień i że to jest najlepszy powód, by się zbudzić i czynić to, co należy do zadań dziennych.

W podobnej wypowiedzi apostoła Pawła z 1 Tes. 5:6-10 czytamy: Przeto nie śpijmy jako insi, ale czujmy i bądźmy trzeźwymi. Albowiem którzy śpią, w nocy śpią, a którzy się upijają, w nocy się upijają. Lecz my [synami] dnia będąc, bądźmy trzeźwymi, oblekłszy się w pancerz wiary i miłości, i w przyłbicę nadziei zbawienia. Gdyż Bóg nie postawił nas ku gniewowi, ale ku nabyciu zbawienia przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który umarł za nas, abyśmy lub czujemy, lub śpimy, wespół z nim żyli.

Apostoł odwołuje się tutaj do pewnych społecznych zachowań i pisze, że ludzie upijający się, robią to przeważnie w nocy. Jeśli to czynimy, to znaczy, że znajdujemy się w środowisku duchowej nocy. Jeśli zaś jesteśmy trzeźwi i odziani w pancerz wiary i miłości, przyłączamy się do tych zachowań, które znamionują dzień i światło.

Jeszcze jedną wypowiedź apostoła Pawła o przebudzeniu znajdujemy w Efezj. 5:14 Dlatego mówi Pismo: Ocuć się, który śpisz i powstań od umarłych, a oświeci cię Chrystus. Trudno ustalić, jakie „Pismo” miał Apostoł na myśli. Niektórzy uważają, że odwołuje się on tutaj do przepisu o brzmieniu noworocznego Szofaru, którego dźwięk na Rosz Ha Szana, 1 dnia miesiąca Tiszri, budzi grzeszników do pokuty i życia z Bogiem. Szofar ten symbolizuje także brzmienie wielkiej trąby, która obudzi umarłych, śpiących w grobach snem śmierci.

Wszystkie te miejsca wiążą zagadnienie obserwacji czasu z koniecznością przebudzenia się, czyli wykazania się pewnym działaniem, które przynależy do dnia. Złymi czynnościami nocy i ciemnością są: ucztowanie, pijaństwo, wszeteczeństwo, rozpusta, kłótnia, dogadzanie ciału. Zaś ich przeciwieństwem jest trzeźwość, czujność, przyodzianie szaty Jezusa, zbroi wiary i miłości, oraz korzystanie z cudownego światła, jakim Chrystus rozjaśnia nasze duchowe życie.

Czym jest duchowy sen? Po czym poznać, że śpimy. Jak nie zasnąć? Jak dać się obudzić? Oto pytania, na które powinniśmy odpowiadać sobie przy okazji świąt kalendarzowych, gdy określamy stosowną porę na działanie, gdy dokonujemy okresowych podsumowań.

W czasie snu człowiek nieruchomieje, częściowo traci świadomość, jego zmysły pozbawione są części swej wrażliwości, zwalniają się podstawowe rytmy życiowe, spada tętno i ciśnienie, zwalnia się rytm oddechowy. Częstotliwość fal mózgowych, która w stanie czuwania może wynosić od 14-60 Hz, w czasie snu spada nawet poniżej 4 Hz. W czasie snu pojawiają się także marzenia senne.

Przenosząc te obserwacje na poziom duchowy możemy powiedzieć, że objawami duchowego snu są: brak aktywności w działaniu, spowolnienie funkcji duchowych organów, takich jak nerki sumienia, czy serce uczuć, zmniejszone zapotrzebowanie na tlen ducha świętego. Nasz duchowy umysł zostaje spowolniony w działaniu. Mniej zastanawiamy się nad Bożymi sprawami. Nasze duchowe oczy stają się częściowo niewrażliwe na światło Prawdy, a uszy nie dosłyszą cichego głosu Pana, wskazującego nam drogę, którą powinniśmy chodzić (Izaj. 30:21). W czasie snu pojawiają się marzenia senne. Śpiącemu wydaje się, że coś robi, ale nie ma realnych skutków tej pracy, zdaje mu się, że kogoś odwiedza, ale nikt się z tego nie cieszy, wydaje mu się, że je, ale nie posila organizmu i może w tym czasie umrzeć z głodu, zdaje mu się – jak dziewczynce z zapałkami – że grzeje się przy kominku, a może w tym czasie zamarznąć na śmierć.

Jak nie zapaść w sen? Senności, jak wiadomo z doświadczenia, sprzyja bezruch, przejedzenie oraz nadużywanie alkoholu. Człowiek, który chciałby przedłużyć okres czuwania, powinien zachowywać aktywność ruchową, robić coś, ruszać się. Nie powinien przedtem się najadać i absolutnie nie pić alkoholu. Niewielka dawka alkoholu wprawdzie pobudza, ale jest to działanie krótkotrwałe, które następnie zrekompensowane zostaje wzmożoną sennością.

W duchowym znaczeniu chcąc nie zapaść w sen powinniśmy zachowywać aktywność. Szukać okazji do wykonywania dobrych uczynków. Nawet gdy tak naprawdę nie mamy nic do zrobienia, albo nie wiemy, co moglibyśmy robić, powinniśmy się przynajmniej duchowo „gimnastykować”, by nie zasnąć. Powinniśmy szukać jakiejkolwiek formy duchowej aktywności – regularnego czytania, uczestniczenia w społecznościach, pracy dla potrzebujących, byle tylko utrzymać organizm w stanie aktywności.

Również przejadanie się duchowym pokarmem, zwłaszcza tym ciężkostrawnym, oraz picie nadmiaru duchowego wina ludzkich nauk i teorii sprzyja duchowej senności. Tak niestety się zdarza, że biblijne teoretyzowanie staje się czasami czynnością zastępczą. Zamiast duchowego życia bawimy się słowami i teoriami. Zamiast zdrowej nauki wynikającej z Biblii rozwijamy teorie, które mogą owszem być ciekawe, ale w nadmiarze staną się winem odurzającym duchowe zmysły i powodującym senność. Nadmiar pokarmu i wina powoduje większą skłonność do marzeń sennych. W takim stanie śpimy, ale zdaje nam się, że jesteśmy ożywieni, że działamy, że jesteśmy aktywni, tymczasem jest to tylko sen.

Człowiek śpiący nie słyszy cichych dźwięków i nie widzi słabo oświetlonych obiektów. Budzi go jednak głośny dźwięk, jasne światło lub dotknięcie. Możemy więc zostać obudzeni głosem, błyskiem lub dotknięciem. Odgłosy życia, które dobiegają śpiącego często wywołują u niego pewne skojarzenia senne. Stopniowo wraz z powrotem świadomości wojenne odgłosy ze snu okazują się być grzmotami zza okna. W taki sam sposób może przemawiać do nas Pan Bóg, pragnąc obudzić nas ze snu. Budzące nas odgłosy docierają powoli. Są to czasami skojarzenia z Pisma Świętego, słowa braci, czasami też jakieś głośne nawoływania, które docierają do nas z wielkich ruchów religijnych. Możemy nakryć się szczelnie kołdrą, przycisnąć głowę do poduszki i próbować spać dalej. Możemy, jak dzieci, które mama budzi do szkoły, wołać do Pana Boga: „Pozwól nam jeszcze chwilkę pospać”. I może rzeczywiście tak się stać, że Pan Bóg zrezygnuje z budzenia nas, pozostawiając nas w stanie duchowej śmierci. Czy chcielibyśmy, aby nam się to przytrafiło? Z pewnością nie! Dlatego też powinniśmy bardzo uważnie wsłuchiwać się w głosy, które do nas docierają, aby prędko wstać, gdy tylko usłyszymy Boże wezwanie.

Czasami duchowemu budzeniu towarzyszy jasny błysk światła. W taki sposób Bóg potrafi obudzić nie tylko pojedynczych ludzi, ale całe ruchy. Błyskawica, to światło sądu, które wywołuje strach – ludzie wtedy chętniej szukają Bożej rady – ale także dobre światło słonecznego poranka. Do życia budzą przyrodę ciepłe promienie wiosennego, coraz wyższego słońca. W taki sposób Bóg obudził świat na powtórne przyjście swego Syna – zarówno promieniami ciepłego słońca jak i błyskawicami sądu.

Czasami jednak, aby obudzić śpiącego nie pomaga ani głos budzącego, ani zapalone światło w pokoju. Trzeba śpiochem potrząsnąć, aby zmobilizował się do wstania z łóżka. Takim budzącym dotknięciem Bożym bywają niekiedy cierpienia i trudne doświadczenia życia. Jakże chwalebną rolę spełniają one w naszym życiu. Gdy zdarzy nam się tak zająć materialną codziennością, że zapominamy o całym Bożym świecie, bywa, że pojawiają się wstrząsy, które naruszają naszą wymarzoną równowagę, które nie pozwalają nam spokojnie wypić herbaty i przeczytać gazety w ulubionym fotelu. Wtedy po okresie drzemania znów zaczynamy się zastanawiać, czy aby na pewno wszystko w naszym życiu przebiega zgodnie z postanowieniami uczynionymi w dniu naszego ofiarowania się. Bogu niechaj będą dzięki, że nie ustaje w wysiłkach budzenia nas do duchowego życia zgodnego z Jego wolą.

Z pewnością jest już godzina, abyśmy się ze obudzili ze snu. Z pewnością przeminęła noc i przybliżył się dzień. Z pewnością bliższe jest nas dzisiaj zbawienie niż wtedy, gdyśmy uwierzyli. Jeśli prawdą było to w czasach apostoła, to o ileż prawdziwsze słowa te wydają się dzisiaj, po blisko dwóch tysiącach lat od ich napisania. Co moglibyśmy wymienić jako oznaki zmieniającego się czasu, jakie wydarzenia lub obliczenia przekonują nas, że żyjemy w szczególnym czasie, że nadeszła sposobna chwila, w której najwyższy jest już czas, abyśmy się obudzili.

Od ponad stu lat badacze Biblii różnych grup wyznaniowych, wywodzący się nie tylko z ruchu adwentystycznego, dokonują rozmaitych wyliczeń dowodzących, że żyjemy w czasach końca. Niektórzy uważają, że nie należy się tym sugerować, bo takie wyliczenia pojawiały się około roku 500 naszej ery, czy też około roku 1200, a dzisiaj mamy już XXI wiek i ciągle żyjemy w starym świecie ludzkich cywilizacji budowanych od czasów Noego. Przyznać jednak należy, że w każdej z tamtych historycznych epok zachodziły bardzo ważne przemiany. Tak więc wyliczenia, choć nie wskazały tak zwanego „końca świata”, nie całkiem były pozbawione słuszności. Wierzymy, że i w naszych czasach wyliczenia chronologiczne wskazały na pewien przełom. Wiarą przyjmujemy, że jest to przełom ostatni i ostateczny.

Na horyzoncie Bożych zdarzeń obserwujemy także liczne światła, które budzą do życia cały Boży wszechświat. Jest to przede wszystkim światło dobrej Bożej prawdy, światło świadomości i wolności. Nikt nie zaprzeczy, że na przestrzeni ostatnich dwustu lat dokonały się na świecie epokowe przemiany. Ktoś mógłby powiedzieć, że owszem są to ważkie wydarzenia, ale w przyszłości może zdarzyć się coś jeszcze większego. Trudno oczywiście temu zaprzeczyć, bo przyszłość zakryta jest przed naszym wzrokiem. Wydaje się jednak, że społeczne i polityczne systemy obecnego porządku świata wyczerpały już swe możliwości geograficznego poszerzania zakresu działania, a także dokonywania wewnętrznych przemian, a nie widać na horyzoncie żadnego innego systemu zdolnego do zastąpienia tego, co zawiodło już w przeszłości.

Za ostatecznością przełomu, w czasie w którym żyjemy, przemawia także odnowienie narodu Izraela. Jeszcze nigdy nie było tak w historii, by na ziemi zostały zbudowane realne podstawy porządku Królestwa Bożego. Wierzymy, że zacznie się ono od Jerozolimy i narodu Izraela. Od 60 lat Izrael jest jednym z państw, jest pełnoprawnym narodem, który od 1981 roku ma swoją stolicę w Jerozolimie. Trudno sobie wyobrazić, aby były to przemiany pozorne, aby Bóg jeszcze raz rozproszył zgromadzony Izrael. Jeśli więc Izraelici zostali ponownie zgromadzeni do swej ziemi, jeśli przygotowują się do przejęcia roli nauczyciela narodów, to znaczy, że bliski jest czas, gdy Królestwo Boże będzie ustanowione na ziemi.

Oprócz Bożego światła rozwoju, cywilizacji i kultury obserwujemy także wyładowania gniewu, które ustawicznie z coraz większym nasileniem towarzyszą rozwojowi ostatnich dwustu lat. Domyślamy się, że największy wstrząs Bożego gniewu objawianego w groźnych błyskawicach na duchowym niebie, jest jeszcze przed nami. Jednak dwie ostatnie wojny, a także w ostatnich latach rozwój terroryzmu i walki z nim, dowodzi, że żyjemy w czasach wielkich wyładowań na niebie Bożego gniewu. Niechaj te światła sprawią, że w życiu prywatnym, a także zborowym zapanuje większa aktywność, godna dnia, do którego przynależymy i w trakcie którym żyjemy.

Starajmy się obserwować czas, aby nie zasypiać. Jeśli ogarnia nas duchowa senność, czyńmy wszystko, aby utrzymać aktywność. Wyszukujmy okazji do pełnienia dobrych uczynków. Służmy sobie wzajemnie. Nie uciekajmy przed społecznością w „głębokie” rozważania. Dzielmy się z bliźnimi, a szczególnie z braćmi w Chrystusie, wszystkim, co tylko udało nam się zgromadzić, czy to w zakresie nauk Słowa Bożego, czy też w innych obszarach duchowej i materialnej aktywności. A to szczególnie dlatego, że rozpoznajemy stosowną porę na przebudzenie się, że rozumiemy, iż nadeszła stosowna pora na osiągnięcia zbawienia. Ocuć się, który śpisz i powstań od umarłych, a oświeci cię Chrystus.

Daniel Kaleta