Polemiki wokół materiału „Kilka spostrzeżeń na temat obecnej sytuacji w Izraelu” (W2001/4), a zwłaszcza jego ostatniego akapitu

Tajemne i jawne rzeczy

„Rzeczy tajemne należą Panu, Bogu naszemu, a jawne nam i synom naszym aż na wieki, abyśmy czynili wszystkie słowa zakonu tego.” (5 Mojż. 29:29) „Wszystkie te rzeczy piętnowane stają się jawne dzięki światłu, bo wszystko, co staje się jawne, jest światłem.” (Efezj. 5:13-14 BT)

Niełatwo jest pogodzić się z grzechem, jeszcze trudniej do niego się przyznać. Jednak Pismo Święte zachęca nas do jednego i do drugiego. Grzech jest przemijający i jako taki jest złem i doczesnością. Z drugiej jednak strony dozwolenie go przez Stwórcę wszechrzeczy nadaje grzechowi obiektywnie nieco inny charakter niżby to wynikało z naszego codziennego doświadczenia, zwłaszcza wtedy, gdy żądło grzechu bliźnich kłuje nasze oczy i ciała. Grzech jest złem, ale umiejętność obcowania z jego nieuniknionością należy do podstawowych umiejętności życia w Bogu. Dlatego właśnie pokutę wymienia apostoł jako pierwszy z dwóch fundamentów zbawienia (Hebr. 6:1).

Zwykle myślimy o grzechu w kategoriach indywidualnych. To pojedynczy człowiek popełnia grzech. Tylko czasami dociera do naszej świadomości fakt, że grzech może popełnić jakaś społeczność. Możliwość wystąpienia takiego grzechu przewidywało Prawo Boże: „Jeźliby też wszystko zgromadzenie Izraelskie z nieobaczenia zgrzeszyło, a byłaby rzecz zakryta od oczu zgromadzenia tego, i uczyniliby przeciw któremu ze wszystkich przykazań Pańskich, coby być nie miało, a byliby winni (...)” (3 Mojż. 4:13).

Biblia opisuje wiele przykładów takiego grzechu. Może najsłynniejszym z nich jest kult złotego cielca, który św. Paweł wymienia jako przestrogę dla nas (1 Kor. 10:7). Był to grzech bałwochwalstwa. Czy każdy pojedynczy Izraelita tańczył przy cielcu i brał udział w libacji? Zapewne nie. Przecież w obozie był Kaleb i wielu innych szlachetnych ludzi. Gdy Mojżesz skierował do ludu wezwanie: „Kto Pański, przystąp do mnie”, zebrali się wokół niego wszyscy synowie Lewiego. Czy tańczyli przy cielcu i jedli bałwochwalcze ofiary? Trudno to sobie wyobrazić. Kara za ten grzech spadła jednak na cały lud. Lewici przypasali miecze i zabijali każdego, kogo spotkali, nie pytając, czy brał udział w kulcie cielca. Ta kara i tak nie oczyściła zgromadzenia. Uczyniło to dopiero wstawiennictwo Mojżesza, który ofiarował swe życie, aby przebłagać Boga za grzech swego ludu (2 Mojż. 32:31-32). Szlachetna postawa Mojżesza otwarła drogę do złożenia ofiary za grzech w Przybytku, który miał być dopiero zbudowany. Po tych wydarzeniach Mojżesz wstąpił jeszcze raz na górę, by ponownie otrzymać tablice przymierza, których umieszczenie w skrzyni świadectwa w Przybytku umożliwiło następnie złożenie ofiar ustanawiających pokój między Bogiem i zgromadzeniem Izraela.

Inny przykład zastosowania zasad zbiorowej odpowiedzialności znajdujemy w historii Dawida, który nakazał policzenie ludu (2 Sam. 24:1-25). Był to przede wszystkim grzech Dawida. Jednak Dawid sam nie był w stanie zrealizować swojego grzesznego zamysłu, tak więc w sumie odpowiedzialność spadła na cały lud. Wszystkie kary, które otrzymał do wyboru Dawid dotyczyły ludu, a nie jego samego – siedem lat głodu, trzy miesiące wojny albo trzy dni epidemii. Również i w tym przypadku tylko wstawiennictwo Dawida, który bierze na siebie i swój dom, swój własny grzech, odwraca gniew Boży od Jerozolimy i ustanawia pokój, który przejawił się między innymi zbudowaniem ołtarza. Dopiero ofiary złożone na tym ołtarzu ubłagały Pana ziemi (2 Sam. 24:25).

W obu tych przypadkach widać, że grzech ludu sprowadzał najpierw karę, która przyprowadzała lud do opamiętania. Wyznanie grzechu przez jednego człowieka ustanawiało pokój między Bogiem a zgromadzeniem poprzez złożenie ofiary. W obu tych przypadkach w pewien pośredni sposób grzech ludu wiązał się z powstaniem świątyni. W pierwszym był to Przybytek na puszczy, w drugim chwalebna świątynia Salomona.

Obydwa opisane przypadki dotyczą wybranego ludu Izraela, który zbiorowo zobowiązał się przed Bogiem wypełnić warunki Jego przymierza. Ciekawe jest jednak to, że zobowiązanie to zostało zaciągnięte również w imieniu przyszłych pokoleń (5 Mojż. 29:15), których przedstawiciele zgodnie z naszym wyczuciem sprawiedliwości słusznie mogliby powiedzieć: Przecież my się do niczego nie zobowiązywaliśmy. Jednak Prawo, aż do czasów Mesjasza, nie przewidywało takiej możliwości.

Nie tylko Izrael został objęty zasadą zbiorowej odpowiedzialności. W podobny sposób traktował Pan Bóg narody, z którymi nie zawierał takiego przymierza jak z Izraelem. Na przykład w Księdze Amosa, w pierwszych dwóch rozdziałach można przeczytać przykłady narodowych grzechów sąsiadów Izraela. Czy kara na cały naród za to, że wojska pancerne jego króla pustoszyły tereny izraelskie (Amos 1:3) była sprawiedliwa. Na pewno cierpiało przez to wielu ludzi, którzy wcale nie brali udziału w tych wyprawach wojennych, a może nawet byli im przeciwni. W podobny sposób zostanie, jak się wydaje, oceniona współczesna cywilizacja. Gniew wylany na całą ziemię tylko w niewielkim stopniu będzie uwzględniał skalę udziału jednostki w grzechach całej społeczności ludzkiej (Sof. 2:3).

Pan Bóg nie zawierał z narodami takich przemierzy, jakie zawarł z Izraelem na górze Synaj, jednak poprzez sam fakt wyznaczenia im granic zamieszkania (5 Mojż. 32:8, Dzieje Ap. 17:26) oraz danie sumienia każdemu człowiekowi, zobowiązał ich do przestrzegania podstawowych zasad przymierza Noego (1 Mojż. 9:9). I dlatego nie ma sprawiedliwego ani jednego (Rzym. 3:9-10), a wszyscy zbiorowo oraz indywidualnie stali się dłużnikami swego Stwórcy.

Pana Jezus obciążył faryzeuszy i nauczonych w Piśmie odpowiedzialnością za przelanie krwi proroków począwszy od Abla, aż do Zachariasza syna Jojady (Mat. 23:35). Oskarżeni mogli się słusznie bronić, że przecież to nie oni zabijali proroków, a nawet budowali im groby, by móc oddawać cześć męczennikom Izraela.

DLACZEGO PAN BÓG STOSOWAŁ ZASADĘ ZBIOROWEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI?

Na pytanie to można odpowiedzieć tylko w kontekście rozważania roli, jaką pełni grzech w dziejach zbawienia ludzkości. Grzech nie jest wynikiem niedopatrzenia Stwórcy, a kara nie jest skutkiem jakiejś domniemanej mściwości Pana Boga. Tak wina jak i kara mają zadanie wychowawcze. Dotyczy to przede wszystkim pojedynczego człowieka, który musi osiągnąć taki stopień rozwoju duchowego, aby mógł świadomie wybierać dobro znając zło. Nie jest to nauczanie mechaniczne. Człowiek, który popełnił grzech, a następnie się opamiętał, miał przyprowadzić ofiarę. Jednak, jak się wydaje, Panu Bogu nie tyle chodziło o jakieś magiczne działanie krwi zabitego zwierzęcia, ile w znacznie większym stopniu o wyznanie grzechu, poprzedzające złożenie ofiary: „Będąc tedy winien w jednej rzeczy z tych, wyzna grzech swój; I przywiedzie ofiarę za winę swoję Panu za grzech swój, którym zgrzeszył” – 3 Mojż. 5:5-6 (zob. też 4 Mojż. 5:7)

Grzechy miały być wyznawane prawdopodobnie przed kapłanami, którzy zjadając mięso ofiary za grzech, symbolicznie „nosili nieprawość wszystkiego ludu na oczyszczenie ich przed obliczem Pańskim” (3 Mojż. 10:17). Tak więc kapłan był nie tylko urzędnikiem i rzeźnikiem, ale przede wszystkim powiernikiem grzesznika, a następnie tym, który nosił jego grzech i pokutę na oczyszczenie przed obliczem Bożym. Możemy sobie wyobrazić jak wielkim obciążeniem psychicznym była dla kapłanów świadomość wielości i rozmaitości grzechów ludu, który został im powierzony.

Również grzechy całego zgromadzenia wymagały wyznania grzechu. Przytaczaliśmy już historię kultu złotego cielca i spisu Dawida. Również Daniel, Ezdrasz, czy Nehemiasz wyznawali grzechy ludu, w których niekoniecznie mieli swój udział (Dan. 9:4-5; Ezdr. 10:1; Neh 1:6). Ludzie Ci w kapłańskiej usłudze nosili grzechy całego ludu, aby wypełnić zobowiązanie wynikające z przepisu: „Ale jeśli wyznają nieprawość swoję, i nieprawość ojców swych (...) Tedy ja też wspomnę na przymierze moje z Jakubem” – 3 Mojż. 26:40-42.

Najwspanialszym przykładem kapłańskiej usługi noszenia nieprawości ludzi był Pan Jezus, który wyznał i poniósł na krzyż grzechy nas wszystkich, ustanawiając pokój (Kol. 1:20), który wkrótce stanie się podstawą pojednania wszystkich ludzi z Bogiem.

Wyznanie grzechu, nawet jeśli wyznający go nie popełnił, ale czynili go jego ojcowie lub inni przedstawiciele jego społeczności, prowadzi do osądzenia grzechu, do uznania jakiegoś postępowania za grzeszne i złe. I nie wystarczy, aby uczynił to sam tylko grzesznik. W ten sposób każdy przedstawiciel społeczności ludzkiej musiałby przeżywać każdy rodzaj grzechu i jego skutki, by nauczyć się, że jakieś postępowanie nie podoba się Panu Bogu. Wyznawanie cudzych grzechów, negatywna ocena postępowania poprzednich pokoleń, czy też innych ludzi żyjących w otaczających nas społecznościach wyrabia w nas system odporności na dany rodzaj zła i grzechu. Pozwala również tym społecznościom wyrabiać sobie przekonanie o szkodliwości pewnych typów zachowania. Poza tym, jeśli takie wyznawanie grzechu odbywa się w imieniu społeczności i z powołaniem się na kosztowną ofiarę krwi Jezusa, może prowadzić i będzie prowadziło do pojednania między człowiekiem i Bogiem.

Oczywiście nikt nie jest w stanie rozpoznać wszystkich rodzajów zła i nie da się osądzić każdego konkretnego przypadku grzechu popełnionego w otaczającej nas społeczności. Dlatego właśnie Mojżesz nauczał nas, że tajemne rzeczy należą Bogu, ale jawne nam ludziom i naszym synom, abyśmy czynili to, co napisane w słowach Zakonu. Rzeczy napiętnowane przez jednostki i społeczności stają się cennym doświadczeniem na całą wieczność i jako takie stają się światłem, o którym pisał św. Paweł do braci Efezjan (5:13-14).

PROBLEM MNIEJSZOŚCI

Każda mniejszość, która konstytuuje się na zasadzie zanegowania pewnych przekonań uznawanych przez ogół, ma pewien problem z wyznawaniem grzechów popełnianych przez społeczność, od której w swoim mniemaniu się odłączyła. Gdy jednak spokojnie rozważamy zasady wyznawania grzechu w celu poszerzania kręgu światła Bożego, to będziemy się starali przyjmować postawę, która z jednej strony będzie gwarantowała oddzielenie od grzechu, a jednocześnie nie pozwoli na izolowanie się względem społeczności, dla której, jak nie teraz to w przyszłości, chcielibyśmy być kapłanami. Być kapłanem, to nosić cudzy grzech w celu oczyszczenia go przed obliczem Bożym. W przypadku wyznania Dawida, wyznający był jednocześnie grzesznikiem, a jednak jego wyznanie stało się fundamentem nowej świątyni.

To właśnie powołani przez Boga ludzie, którzy odłączyli się od tego świata, ale jednak nie zostali z tego świata zabrani (Jan 17:15-16), mają jako kapłani wyznawać i nosić grzechy ludzi, aby grzechy te mogły być kiedyś odkupione przez ofiarę krwi Jezusa. Takie wyznawanie grzechu pozwala nam samym oraz ludziom z naszego otoczenie zapałać nienawiścią i obrzydzeniem do pewnych typów zachowań i postaw, a także czasami zabezpiecza nas przed ponownym popełnieniem wyznawanego grzechu.

Czasami też wydaje nam się, że dobre uczynki niektórych przedstawicieli społeczności oczyszczają nas albo i całą społeczność i nie jest już potrzebne wyznawanie grzechu. Polacy zawsze szczycili się tym, że pomagali Żydom w czasie nazistowskich prześladowań. Obiektywną prawdą jest przecież to, że najliczniej reprezentowaną narodowością wśród nagrodzonych odznaczeniem „Sprawiedliwy wśród narodów świata” są właśnie Polacy. Jednak Prawo Boże nie zna metody oczyszczania grzechów innymi dobrymi uczynkami. Najlepsze nawet uczynki nie zmywają grzechu poprzednich przewinień, a tym bardziej najlepsze nawet postępowanie jednostki nie oczyszcza społeczności od przewinień społecznych. Jedynym sposobem oczyszczenia winy jest wyznanie grzechu i przyprowadzenie ofiary.

Współczesnym przykładem mniejszości wyznającej grzechy ogółu społeczności mogą być Żydzi mesjanistyczni, którzy nie unikają odpowiedzialności za narodowy grzech Izraela – odrzucenie i ukrzyżowania swojego Mesjasza. Większość Żydów rozumiejących, że było to przewinienie względem Boga, korzystało do tej pory z możliwości stania się członkiem społeczności Ciała Chrystusowego, w którym nie ma „Żyda ani Greka”. Takie przystąpienie do Chrystusa było zarówno przez pozostałych Izraelitów, jak i przez Boga traktowane jako śmierć dla Zakonu. Jednak obecnie zbliża się epokowa zmiana, która będzie wymagała od narodu wybranego wyznania swego narodowego błędu. Wielki krok w tę stronę czynią właśnie Żydzi mesjanistyczni, którzy pozostając Żydami przepraszają świat i Boga, za to że ich ojcowie wzgardzili wielką miłością Bożą. Zdjęcie zasłony z oczu Izraelitów i wylanie ducha świętego już niebawem sprawi, że wyznanie to zostanie przyjęte w imieniu całego narodu. W tym sensie współcześni Żydzi mesjańscy już dzisiaj spełniają rodzaj kapłańskiej posługi względem swego narodu, polegającej na noszeniu ich nieprawości przed Bogiem i ludźmi.

WYZNANIE GRZECHU ANTYSEMITYZMU I ANTYIZRAELIZMU

Świat stoi u progu kolejnej wielkiej fali antysemityzmu, a może raczej antyizraelizmu. Jaką postawę zajmiemy wobec prześladowców, którzy ponownie skierują swoje jadowite żądła przeciwko wybranemu narodowi. Czy potępimy ich metody działania, przyznając jednocześnie, że działa przez nich Pan Bóg, karząc krnąbrnego syna, Izraela? Prześladowcy, tak jak to już bywało w przeszłości, nie oczekują, że będziemy czynnie wspierali ich działania. Łatwo znajdą wystarczająco podłych ludzi, którymi się posłużą. Nie potrzebują oni nawet naszego duchowego wsparcia dla organizowanych przez nich prześladowań. Wystarczy im nasze milczenie. Sprawimy im jeszcze większą przysługę, gdy potępiając metody ich działania, będziemy jednocześnie głosili teorie „usprawiedliwiające” takie niegodziwe postępowanie.

Taką teorią jest na przykład przekonanie, że to Pan Bóg posłał Hitlera, by zapędził Żydów do Palestyny albo że Żydzi do dzisiaj ponoszą karę za odrzucenie Mesjasza, gdyż sami wołali: „krew Jego na nas i na dziatki nasze”. Równie powszechne jest wśród chrześcijan przekonanie, że Pan Bóg zamierza dokonać jeszcze jednego straszliwego pogromu Żydów w ziemi Izraelskiej, aby doprowadzić ocalałych z tej pożogi do opamiętania. Teorię tę nazywa się czasami „uciskiem Jakubowym”. Przyjrzyjmy się bliżej wymienionym powyżej trzem przykładowym poglądom, które zapewne z zadowoleniem przyjmą przyszli prześladowcy Izraela.

Czy Pan Bóg posłał Hitlera?

Na uzasadnienie tej teorii przytacza się werset z Księgi Jeremiasza: „Oto posyłam po wielu rybaków – wyrocznia Pana – by ich wyłowili, a następnie poślę wielu myśliwych, by polowali na nich na wszystkich górach i na wszystkich pagórkach, i we wszystkich rozpadlinach skalnych. Albowiem oczy moje patrzą na wszystkie ich drogi; nie mogą się skryć przede Mną i nie może się ukryć ich nieprawość przed moimi oczami. Odpłacę im przede wszystkim w dwójnasób za nieprawość i ich grzech (...)” – Jer. 16:16-18 (BT). Zwolennicy twierdzenia, że naziści byli narzędziem Bożym – myśliwymi mającym zagnać Żydów do ich ziemi wiążą werset 16 z poprzedzającym kontekstem, mówiącym o wyprowadzeniu Izraela z ziemi północnej. Jednak hebrajski spójnik KI (BT „albowiem”), który wprowadza następny werset, zgodnie ze znanymi zasadami gramatyki nakazuje nam powiązać werset 16 z następnymi. Tak więc działalność rybaków i myśliwych należy wiązać z karaniem Izraela i w tym dziele rzeczywiście Pan Bóg nieraz posługiwał się pogańskimi armiami. W językach używanych w Babilonii „sieciarz” („rybak”) był określeniem pewnej specyficznej formacji wojskowej (zob. „Kodeks Hamurabiego”, Alfa, Warszawa 2000, przyp. 93 na str. 86). Tak więc werset 16 opisuje działalność żołnierzy armii działających jako narzędzie karania Bożego dla Izraela do czasu wypełnienia się dwójnasobu (Jer. 16:18). Jeśli zgodnie z prawdą historyczną twierdzimy, że zakończyło się dwójnasobne karanie Izraela, to naziści nie mogą być posłanymi przez Boga myśliwymi. I jeszcze raz – celem działania i rybaków i myśliwych nigdy nie było i nie jest gromadzenie zwierzyny, ale jej zabijanie.

„Krew Jego na nas i na dziatki nasze”

Prawo Boże określa zasięg pokoleniowej odpowiedzialności dzieci za złe postępowanie rodziców: „(...) bom Ja Pan Bóg twój, Bóg zawistny w miłości, nawiedzający nieprawości ojców nad syny w trzecim i w czwartym pokoleniu tych, którzy mię nienawidzą” – 2 Mojż. 20:5. Czyżby Pan Bóg zmienił swe zasady sądu i gniewał się na swój naród trzydzieści i czterdzieści pokoleń, zamiast trzy albo cztery? Nic raczej na to nie wskazuje. Obserwując historię wielkiego rozproszenia Izraela bez trudu przekonamy się, jak bardzo Pan Bóg błogosławił swemu narodowi Izraelskiemu przez dwa tysiąclecia jego wygnania. Czy Pan Bóg przestał się opiekować narodem Izraelskim w czasie siedemdziesięcioletniej niewoli babilońskiej? Wręcz przeciwnie. Posyłał proroków i dawał pokarm duchowy, którego nie mieli w Ziemi Obiecanej – na wygnaniu potrzebowali go przecież znacznie bardziej niż w Ziemi. Nic na to nie wskazuje, żeby w przypadku wielkiej niewoli rzymskiej Pan Bóg miał zachować się inaczej.

Chrześcijanie przywłaszczyli sobie miano narodu wybranego. Oczywiście naśladowcy Chrystusa stają się członkami narodu wybranego, ale nie innego, tylko tego samego (Rzym. 11). To nie gałęzie noszą pień drzewa oliwnego (Rzym. 11:18), ale same stają się uczestnikami tłustości korzenia. Chrześcijaństwo w przeważającej większości uważa, że Izrael został odrzucony całkowicie i nigdy już nie będzie przywrócony do łaski, a jedyna droga Izraelity do Boga wiedzie przez uznanie autorytetu którejś z chrześcijańskich świątyń. Badacze wyróżniają się pod tym względem, gdyż z pokorą przyjmują stwierdzenie św. Pawła: „Albowiem darów swoich i wezwania Bóg nie żałuje. ” – Rzym. 11:29. Jednak już z pewną trudnością godzimy się ze stwierdzeniem: „Nie odrzuciłci Bóg ludu swego, który przejrzał.” – Rzym. 11:2. Z nauczania św. Pawła, dawnego „miłośnika ustaw ojczystych” (Gal. 1:14) jasno wynika, że Izrael jako naród został zaślepiony i odrzucony od łaski Bożej. Jego świątynia miała zostać zburzona, a kapłaństwo unicestwione i zastąpione kapłaństwem Jezusa. Jednak i to stwierdzenie nie wyklucza możliwości działania łaski Bożej w pewnym ograniczonym zakresie. Pan Bóg cały czas miał dwóch świadków, prorokujących w worach przez 1260 dni – Izraela i Kościół, którzy swoją ofiarnością dowodzili niezaprzeczalnej wartości słów Prawa, Proroków i Apostołów.

Ucisk Jakubowy

„Biada! bo wielki jest ten dzień, tak, że mu nie było podobnego; ale jakiżkolwiek jest czas utrapienia Jakóbowego, przecie z niego wybawiony będzie.” – Jer. 30:7

Izrael po wielokroć doświadczał ucisków, które dobrze odpowiadają temu opisowi – ucisków wielkich i straszliwych. Niektórych z nich nie da się do niczego porównać, jak choćby wielkiej ofiary Holokaustu. Do wszystkich tych ucisku odnosi się zasada, która głosi: „przecie z niego wybawiony będzie”. Możemy rzeczywiście spodziewać się, że jeszcze raz ręce prześladowców podniosą się na naród zgromadzony w ziemi, naród uwolniony od miecza, mieszkający bezpiecznie, bez zawór, murów i bram (Ezech. 38:8,11). Ucisk ten będzie również uciskiem Jakubowym w tym sensie, że i z niego Izrael zostanie wybawiony. Celem zgromadzenia hord Goga nie będzie bowiem ukaranie Izraela, ale zagłada Goga (Ezech. 39:1-5).

Współodpowiedzialność

Wokół zagadnienia wyznawania społecznych grzechów i zbiorowej współodpowiedzialności panuje pewne nieporozumienie. Często boimy się, że takie poczucie współodpowiedzialności będzie oznaczało przyznanie się do popełnienia danych przewinień. Tymczasem może być całkowicie odwrotnie. To właśnie pokorne przyznanie, że jako społeczność Polaków, czy też jako społeczność chrześcijan popełnialiśmy w historii błędy i dopuszczaliśmy się przewinień, uwalnia nas przed Bogiem i przed ludźmi od odpowiedzialności za społeczne grzechy, otwiera drogę do pojednania między ludźmi, do zrozumienia natury grzechu, zabezpiecza przed powtarzaniem historycznych błędów. A wreszcie takie społeczne lub kapłańskie wyznanie grzechu otwiera drogę do oczyszczenia tego przewinienia krwią naszego wielkiego kapłana, Jezusa.

Daniel Kaleta, Yom Kippur, 2001